„Drzewa wiedziały… nie tylko szumiały i wyglądały super jako tło… nie tylko dawały cień i zieleniły się…”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Z cyklu przeczytane: „Na złej drodze” – … okay, na początku serio było fajnie. Całkiem ciekawy bohater, taka istota współczesności, do niczego nie pędzi, wielu go goni, ale jednak z czasem, z każdą stroną, coś się zaczęło jebać…
I tak, dosadnie i dokładnie, aż mi ciśnienie podskoczyło.
A przecież chodziło tylko o kolesia, który jeździł mini ciężarówką. Nic więcej. Ot takiego obrotliwego, mało łączącego kropki, właściwnie nikomu na nim nie zależy, zbytnio, jemu na innych też nie… do czasu… i tylko jeździ, w końcu praca jak praca. Paczki tu czy tam, droga prosta… i miało być zabawnie, a w kija nie jest. No kurna no, umiem odróżnić żart od jego braku!!!
Po prostu…
To ma potencjał, na pewno jest jakieś… ale też kompletnie tego nie rozumiem. Tego wszystkiego: bohatera, drogi, pojazdu, paczek, głupoty, wszelakiej porąbalności i głupoty… no weźcie no! I ten strach, który winniśmy odczuwać, ale go nie czujemy, bo w pewnym momencie mamy go gdzieś. Nos kurde no… kopnęłabym go w zadek a wiele, ale już szczególnie a to…
Zwyczajnie, można spróbować, może się nie spodobać. Komedia raczej to nie do końca jest… niestety.
Szkolnictwo… domowe…
… więc jest problem.
I powiem jedno, odcinanie dziecku dostępu do wiedzy to zbrodnia… jedna z największych. Sama to przeżyłam na własnej skórze i wciąż pamiętam mój własny, dziecięcy i nie do końca zrozumiały wtedy dla mnie, wkurw.
Dania posiada coś takiego jak… szkolnictwo domowe, co wykorzystują one rodziny ze Szwecji i Niemiec, których to dzieciom się w skołach nie wiedzie zbyt dobrze, lub mają, wiecie, takowe a nie inne polityczne, mniej lub bardziej, postanowienia, wierzenia i wszelkie tam popierdoleństwa, które przerzucają na dzieci. Nazywa się to zwykle wychowaniem, ale, czy wychowanie wciąż istnieje? Spoglądając na ten cały gen alpha, to ja tam nie wiem, gen zet też niezbyt… a już słuchanie ludzi z USA powoduje u mnie ból duszy z innej strony lustra…
… naprawdę.
Mam ją i tam.
Roumiem, że rodzic nie wierzy w edukację i daję sobie sprawę z tego, że pójście do szkoły to pierwsa wielka „szkoła życia”, jednak… dzięki temu wiesz czego nie chcesz w życiu, a już liceum i studia to doprawdy cudowny czas. Sam już sobie wybierasz czego chcesz, masz książki, stypendium można sobie wywalczyć… i dorośli nie siedzą ci na łbie… choć, może to antycne podejście do życia… jednak, diecko, które nie doświadczy szkoły nie będzie wiedziało, że jej nie lubi, wprost przeciwnie.
Wiecie, to jak z żarciem… jak nie spróbujesz, to nie wiesz, a jednak…
Coś dieciakowi nie gra i ju abierają je ze szkoły, pakują się i wynajmują szopę na Wyspie… dzieciak nie chodzi do szkoły w ogóle, może go uczą, może po prostu napierdala w klawiszki… może… nikt tego nie sprawdzi… i tak mamy idiokrację w pełni. Chociaż… mnie posłali do szkoły wcześniej, może i to był błąd… z drugiej strony, miałam książki, osiem klas i wiedziałam, że nie chcę. Nie chcę żyć tak jak inni, chcę innego i to tworzyłam zmagając się z codziennością… dlaczego teraz nagle to jest dla wszystkich jebanym trendem tiktokowym?
Kiedyś zwaliśmy to życiem.
Teraz…
… odbiera się wam wybór od początku… bo nie znacie nawet wachlarza, z którego możecie nie korzystać. Nie skumacie tego z Tik Toka czy innych SMów. Po prostu nie. Możecie próbować kopiować, ale… żeby nie było, nienawidziłam kilku ostatnich klas podstawówki, ale potem wiedziałam czego już chcę…
… wiecie, dojrzewanie. LOL
Brak obowiązku szkolnego nie jest rowiązaniem, a rodzic, który jest obecny w życiu dziecka jest najważniejszy. A nie, iż mam dziecko, bo trzeba, bo tak, bo szklanka wody, bo ładnie wygląda na obrazku… bo babcia…
… przestańcie krzywdzić ludzi!
… szkolnictwo oraz poczty problem… czyli listów od 2026 nie będzie!
A tak, właściwie miało być od tego roku, ale będzie od przyszłego. Znikną skrzynki pocztowe, znaczki, paczki będą, ale tylko one… jeszcze nie wiadomo, czy w ogóle komuś zlecą one roznoszenie małych listów, jak to się stało z reklamami, kartek itp. w końcu jest DAO… ale jednak, jednak za granicę się DAO nie da…
Nie rozumiem tego.
Szczerze…
Tak wiem, jestem antyk, aczkolwiek, wiem też, iż odebranie właśnie tego, onej możliwości wymieniania słów, ukrytych przed wszelakimi oczami, czy też kartek, serduszka jebniętego z drugiej strony syrenki, widoczku z kaskadami, których nigdy nie zobaczysz… znikną… koala, żyrafa, mały magnes z podróży…
Pyk…
Nie ma.
Okay, pewno wysyłanie poczty ze Szwecji wciąż będzie dla mnie wyjściem z sytuacji, ale jak długo? I czy w ogóle? Wolność słowa, to zabijanie pisania, które tak próbują przywrócić w szkołach… już nie walenie w klawiaturę, czy przesuwanie ekranu z mikrobami, które aż same się nie mogą nadziwić, że im się pozwala tak egzystować… żyć pełnią pełni wszelakich… po prostu!
Zobaczymy jak to będzie… ale… cóż, już marzec…