Bogowie i ludzie…
Zastanawiam się… jak trzeba być dobrym obserwatorem człowieczeństwa by na kanwie książki w pewnym sensie historycznej, po części czystej fantastyce, osadzić opowieść o wierze. Owej specyficznej cząstce tkwiącej w każdym z nas. Pragnieniu posiadania kogoś/czegoś, kto będzie odbiorcą naszych próśb i modlitw, na kogo będzie można zwalić winę i szukać ucieczki z każdej sytuacji.
Boga…
Bo „Psalmodia” jest właśnie o tym, o wierze. O tym uczuciu, które spowija nas niezależnie od wyznania, czy odebranego wychowania. O podziale świata na dobro i zło i wyższym bycie, ucieczce. Często jedynej. I choć bohaterowie to ochrzczony poganin, Dorge tulisz, oraz pojemnik na pewnego Szatana, rycerz, to właściwie ta historia pasuje do każdej epoki. Nie tylko wieku, kiedy to niebo nad Pomezanią rozdarło się, a płynąca z niego pieśń była rozumiana tylko przez pogan.
Oto przybywa na te zbrukane, cierpiące ziemie, rycerz z Calatrava, Florencjusz de Vivar. Jego zadanie wydawało się proste, odkupić winy, ale niewielu wie, iż on sam dawno przestał panować nad swoim życiem. Jest tylko naczyniem, odpowiedzią na pytanie, cóż takiego stworzył Bóg.
Oraz odwiecznym pytaniem, co wtedy robił Diabeł?
Mieszające się światy chrześcijan i pogan nie są w stanie się ujednolicić, a mistyka i magia, są wciąż równorzędnymi sferami. Choć jedni wiedzą, iż zaczyna się ich epoka, a drudzy czują zbliżający się cień mijającego świata.
Ich teraźniejszości.
To nie książka łatwa i przyjemna. To raczej zbiór symboli, myśli, pytań o wartość człowieka i o to, jak daleko jest w stanie zabrnąć, jeżeli kieruje się tym, co podpowiada mu dusza. Dusza, niekoniecznie dobra z natury… „Psalmodia” stawia wyzwanie czytelnikowi, epatuje obrazami, zmusza do myślenia i grzebania w swoim własnym światopoglądzie…
Pyta, czy jesteśmy w swych ciałach sami, czy też dzielimy je… z inną siłą?
„Psalmodia” Michał Krzywicki,Runa 2010.