Życie nigdy nie gra w odkryte karty…
Rodzimy się i umieramy. Ale pomiędzy tymi, jedynymi tak naprawdę w życiu pewnymi jego elementami, znajduje się jeszcze ono samo. Życie. Czas radości i smutku, przemijania i mozolnego budowania zwykłej, często szarej codzienności. Czas marzeń. Potrzebujemy czegoś, czego naprawdę możemy być pewni by mierzyć się z życiem… elementów, które zawsze będą na miejscu. Najczęściej są nimi rodzice. Mama i Tata. Jak o wiele łatwiej brnąć przez wyboistą codzienność wiedząc skąd się pochodzi, jak o wiele prościej tłumaczyć sobie kim się jest, spoglądając na nich – rodziców.
Ale rodziny, nawet te z daleka jakże „poprawne”, mają swoje tajemnice. Swoje trupy w szafach i wymagające dezynfekcji sekrety. Jednak nie do końca o nich jest ta opowieść. To raczej historia o przebaczaniu. Budowaniu mocnej pewności siebie, ponownym dorastaniu i tajemnicach, które wyjaśniają wszystko… oraz o tym jak wiele stron ma to, co określamy jako: PRAWDA.
Powieść Bockoven to historia mężczyzny i kobiet jego życia. Mężczyzny silnego, który tak naprawdę chyba nie do końca znał swoje priorytety, ale żył naprawdę. A jego kobiety? Żony, długoletnia przyjaciółka i cztery córki – siostry, które nie miały pojęcia o swoim wzajemnym istnieniu, cóż, same mają swoje życia. Śmierć, która mimo wszystko zaskakuje zamożnego biznesmena, staje się katalizatorem uwalniającym jego przeszłość. Nagrane przez niego kasety mogą pozwolić prawdzie wyjść na światło dzienne, ale czy cztery kobiety są na nią gotowe?
Tak nie podobne do siebie, tak różne, a jednocześnie tak sobie bliskie?
Współczesność czterech córek Jessie’go miesza się z jego wspomnieniami z całkiem innego, dziwnie miejscami egzotycznego, czasu. Stanowi nie tylko wyrazisty akcent, specyficznie współgrający z różnymi drogami wybranymi przez córki, ale też może pozwolić, jeżeli zgodzą się wysłuchać jego historii, na odnalezienie siebie samych w codzienności… dać ów pewnik, który pozwoli im dorosnąć. Zrozumieć i wybaczyć. Nie piętnuje, ale „po ludzku tłumaczy”. Opowiada historię swojego życia. Nie wybielając kart, ale też nikogo nie oskarżając. Pozwala wszystkim wyciągnąć wnioski… Tyle rodzin, związków i żyć, ofiaruje receptę na odnalezienie siebie. I może przyznanie się do jedynego uczucia, któremu nie pozwalał rozkwitnąć?
„Rok, który wszystko zmienił”, to opowieść o życiu. O tym, jak rozmaicie potrafimy postrzegać rzeczywistość i ile wymaga od nas sił… wybaczenie. Ale też o codzienności, z którą mierzy się każdy z nas. O pogoni za marzeniami i pozwoleniu, na przebaczenie najtrudniejsze… przebaczenie samemu sobie. Dość specyficznie prowadzona narracja sprawia, że łatwo się pogubić, ale dobre, lekko liryczne tłumaczenie, ułatwia czytanie. Bockoven tworzy co prawda dość zawiłe zdania, wymaga uwagi i wtopienia się w historię każdego z bohaterów, ale dlaczego nie… Dlaczego nie stać się na chwilę tylko obserwatorem? Wyciągnąć wnioski? W końcu każdy z nas żyjąc potyka się i z premedytacją stara, by wypaść jak najlepiej, gdy się podnosi. Może warto poznać historię mężczyzny, który wybrał inną drogę?
Oraz jego czterech, intrygujących córek.
“Rok, który wszystko zmienił” Georgia Bockoven, Wydawnictwo Prószyński i Ska 2013.