Przygoda z Afryką w tle…
Przeznaczenie. Bóg. Powinność… miłość. CUSTOM.
Nie patrzę na ten zbiór słów, na ich definicje, jak większość ludzi. Zwyczajnie, do wszystkiego podchodzę intuicyjnie. Nawet wybierając przedmiot ze sklepowej półki, muszę coś czuć. Oj pewno: dla jednych jestem psychiczna, dla innych tylko dziwna, reszta określa to jako animizm.
Tej książki nie wybrałam, ot jak wiele innych… trafił się konkurs, a mnie zaintrygował opis i sama Autorka. Czy to było przeznaczenie? No ba, musowo! „Za głosem sangomy” jest jedną z tych historii, w które się wkracza, zmienia swoje poglądy na codzienność, a potem koniecznie chce się ułapić Autorkę i zadać jej milion pytań. Bo w tej historii, choć bohaterki są intrygujące, miłość gorąca, przygody specyficzne, tajemnica pociąga… to jednak Autorka jest najważniejsza. Bo żeby opowiedzieć o świecie w ten sposób, dotrzeć do jego duszy, rozebrać kilka mitów na części i pozostawić czytelnika z pragnieniem dotknięcia go… trzeba posiadać specyficzny i wielki dar!
Ów dar widzenia świata od duchowej strony.
Agnieszka Podolecka zachwyca. Z jednej strony ofiaruje przygodę. Tajemnicę, którą… no cóż, niektórzy z nas już na pewno spotkali na swojej drodze. Z drugiej wspaniałe okoliczności przyrody i obraz naturalnie pięknych ludzi. Ale przed wszystkim daje Afrykę. I to taką Afrykę, od środka, zabarwioną henną, postukującą muszelkami i splamioną dziewiczą krwią. Afrykę z jednej strony brutalną, okaleczającą, a jednocześnie tak piękną, naturalną… Afrykę w końcu nie ocenianą z punktu widzenia: ja jestem biały i wiem lepiej…
Taką Afrykę jakiej dawno „nie czytałam”.
Bo właściwie sama przygoda zawarta w tym tomie, siostry i uczucia, tajemnica sprzed wieków i cudowna figurka, to dla mnie tylko otoczka. Sympatyczna, zaskakująca, ale tylko… Otoczka dla filozoficznej rozprawy na temat świata, boga i człowieka. I to wspaniałej rozprawy. Mądrości, która sprawnie dotrzeć może na podatny grunt. Owej prawdy o kobiecości. Naturze rzeczy i otwartości umysłu. I właśnie tym jest dla mnie i sama sangoma. Ostatnim bastionem mądrości. Może i każdy lud określa ją innym mianem: wiedzącej babki, szamanki, wiedźmy – wsłuchanie się w jej głos, prawdziwą wizję, jest bogactwem, które zatracamy z własnej głupoty.
Możecie przeczytać tę powieść i po prostu dać się porwać przygodzie. Ale też możecie pozwolić jej wejść głębiej i zwyczajnie… otworzyć siebie.
„Za głosem Sangomy” Agnieszka Podolecka, Wydawnictwo Zysk i Ska 2008.
Pingback: Pan Tealight i Wiedźma w Stanie Wskazującym… | Chepcher Jones