Jaki związek łączy ciało, umysł i duszę?
Oto macie przed sobą książkę, która jest „przekroczeniem niewidocznej granicy, za którą rozpościera się królestwo cienia…”. Oto Francja II połowy XVII wieku. Czas paszkwili, władzy nie zauważającej poddanych ludzi, czas magii i filozofii:
„… bo czy odkrywanie prawdy drogą racjonalnego myślenia nie jest najdonioślejszym zadaniem każdego przedstawiciela rodzaju ludzkiego?”
Czas, który ponownie staje się żywym i dostępnym., nawet dla nas zatopionych pośród bitów, bajtów i melodii z komórek. Czas nadal pachnący przeszłością Dumasa, ale i Cervantesa. To plączący się duch Nostradamusa, ale i malarki Artemizji. To czas kobiet, które postanowiła, albo za które ktoś postanowił, że żyć będą na własny koszt. Nie jako matki, żony i kochanki, ale jak kobiety, które wodzą niewidocznymi sznurkami tego świata pełnego marionetek.
„Trzeba sobie pomagać i tym sposobem zdobywać bogactwa.” Powie pani La Voisin: „Niechaj trwa i kwitnie ta wspaniała sztuka! (…) Przyjemna , zyskowna i całkowicie legalna!” I rzeczywiście sztuka będzie trwać. W końcu to ona jest Królową czarownic. To do niej przychodzą ci, którzy pragną miłości i zemsty, nawet nie wiedząc, jak cieniutką granicę przekraczają. I tutaj znajdzie się też ona. Młodziutka, niewinna, niechciana… zepsuta. Ona czyli Genevieve Pasquier. Za młodu oddana na wieś, by nikt nie spoglądał na jej brzydotę, ale w końcu odebrana wiejskim rozkoszom i rzucona do nie zauważającej ją rzeczywistości. Porwana przez ojca, badacza starożytnej literatury i filozofii Rzymian. Porwana by być jego uczennicą. By chłonąć wszelką filozofię jak gąbka. Dla niej stoicy i Arystoteles będą tym, czym dla jej pięknej siostry romanse i listy miłosne. Dla niej, brzydkiej, krzywej o koślawej stopie i urodzie, która nigdy nie da jej wielkiego tytułu, obarczonej ciągle nienawistnym spojrzeniem matki wariatki, nauka będzie ucieczką. Ale…
„Wierzę w potęgę logiki.”
Ale wiara nie pomoże, gdyż okaże się, że świat nie dorósł do jej myślenia. Gdy nagle magia stanie się wyrocznią. Gdy jej ponadnaturalne zmysły zatryumfują nad zdrowym rozsądkiem. Gdy zatryumfuje nienawiść, chciwość i… fatum jej rodzicielki. To wtedy dostanie się w ramiona Królowej Czarownic, która ją na nowo stworzy. Która sprawi, że dotąd koślawa Genevieve na nowo się narodzi. I przyjmie na swoje barki rolę pradawnej wiedźmy. Widzącej przyszłość. Jednak czy ta przyszłość dla niej samej okaże się być dobra? Czy odnajdzie miłość, za którą każda dziewczynka w jej wieku tęskni? Czy stanie się nagle dorosła, jak wymaga od niej nowa egzystencja?
Kobiety Judith Merkle Riley tego okresu mają jedną wadę. Myślą. Modlą się, ale gdy modlitwy nie działają, zaczynają same kierować swoim życiem. Riley obrała za opisywane epoki czasy, kiedy kobiety nie miały wielkiego wyboru, by się rozwijać. A jednak zawsze udaje jej się znaleźć właśnie te szalone. Nie pasujące do czasów.
„Czara wyroczni” to zarazem rozprawa filozoficzna, dla niektórych może miejscami przytłaczająca i nudnawa, ale pełna i rozmaita. Magia i tajemniczość przypisana prawie wyłącznie literaturze, teraz udowadnia, że istnieje. A może jest darem, który wielu z nas w sobie tłamsi. Któremu nie pozwala się uwolnić?
Można by już się znudzić tą prozą Riley, a jednak… Ta książka fascynuje, ale nie tylko magią, miksturami i czarami, nie tylko mistycznymi zależnościami i ponownymi, jak w „Tajemnicy Nostradamusa” magicznymi spiskami, ale przede wszystkim poraża twardym stąpaniem po ziemi filozofii.
Są tutaj postacie pełne jadu i te delikatne przywodzące na myśl przewrotne, ale delikatne damy. Są tu kobiety kłaniające się wiatrom i te, które stawiają im czoła. I są mężczyźni. Którymi można manipulować.
Na pewno nie jest to książka sensacyjna. Raczej głęboka, przemyślana i naprawdę dopracowana opowieść. Przenosząca nas w tamten świat i pozwalająca się omamić. Wciągająca, od początku nęcąca. Sprawiająca, że nagle zaglądamy do książek z historii, zachwycają nas freski, witraże… inny, zapomniany przez wielu świat. Tak nęcący, aż dziwny, że prawdziwy.
„Czara wyroczni” Judith Merkle Riley, Wydawnictwo Książnica, (Marzena Kowalska) recenzja publikowana na onet.pl