Ona i on…
Niegdyś przyszła na świat Autorka, która sprawiła, że słowa stały się ucieczką od codzienności, oną bajką, obecnie chyba już mitem spoglądając na to, co się dzieje dookoła… Autorka, która pozwalała uwierzyć, że ludzie nie tylko sobie wilkiem. Pisała miłe powieści… takie serdeczne.
Pamiętacie Sosnówkę?
Potem pojawił się i On…
I razem jakoś tak połączyli i ono serdeczne i dobrze napisane, z czymś… ponadnaturalnym, krwawym, morderczym, mocnym, brutalnym… Znaczy, no zwykle tego człek oczekiwał, ale tym razem… hmmm, to jest coś więcej!
Bo wiecie… pisanie i we dwoje fajne jest.
Opowieść zaczyna się makabrycznie a następnie komicznie. Co jak co, ale tego nigdy temu duetowi nie brakowało. Onej równowagi, wiecie, harmonii męsko-damskiej. Smaczków językowych, tej układności słów… ale też cudownego babrania się w regionalizmach, poetyckiego właściwie czasem, bo przecież, czy wciąż istnieją takie baby? Zza płota? Nie wiem, jakby, dawno mnie w Polsce nie było, więc miejscami ona opowieść zdawała się być treścią wprost egzotyczną…
Ale… postacie.
No przecież one są najważniejsze. Najpierw on – ginekolog no i ona, właściwie onych jest sporo, ale ta opisana na drugą stronę/osobę jest jedna, nagle pojawiająca się Janina z dość dziwną opowieścią. Wiecie, pisarka. No jakoś tak, babę tak za płot wyrzucić, głupio jakoś, więc niech się prześpi… tylko, czy opowieść, którą przynosi, w otoczeniu tego, jak zaczyna się sama książka, czy będzie oną dobrą czy złą.
I czy w ogóle to istnieje?
Dobro i zło?
„Stare grzechy zawsze wracają.”
Powiem tak, to, co obiecuje okładka, jakąś oną spokojność, wiecie, wszelaką idyllę i może tam jakieś zwłoki, tego środek nie oddaje. Środek, choć spisany przez nader dorosłe osoby przypadnie do gustu tym wielbicielom opowieści z dreszczykiem, niezależnie od wieku, thrillerów, a nawet i czegoś mocniejszego… Zapewniony świetny język, korekta, skład… Powtórzę się, ale po tym duecie zawsze oczekuję najwyższej jakości języka i dopracowania otoczenia. Nie tylko treści, osobowości głównych i pobocznych bohaterów, ale też i właśnie tej otoczki. Przekazu. A on jest niesamowity.
Przesmaczny.
I przerażający.
Bo tak naprawdę spodziewacie się tego i tamtego, pewne sprawy są logiczne, ale jednak, czy do końca… czy naprawdę.
Książka trzyma w napięciu, nagle zakręca, wyrżnie was w łeb, a potem, a potem wciąż do końca nie będziecie pewni co się stało… czy to prawdziwe zwłoki, czy tylko mamidło w oczku na zadupiu świata…
Warto.
PS. Niech ktoś to sfilmuje!!!
„Co komu pisane” Maria Ulatowska, Jacek Skowroński, Wydawnictwo Prószynski i Ska, 2021.