Oj, no nigdy więcej…
Serio?
Serio nie można było wyciągnąć z takiej historii czegoś więcej? No przecież jest i elitarna akademia i dziewczyna, którą przeszłość naznaczyła dość wyraziście, a jednak… a jednak cała historia nie dość, że przewidywalna, na siłę szukająca romantyczności i żonglująca typowymi, ogranymi bohaterami, to jeszcze się wynudziłam. Nie wiem jak to możliwe, że się wynudziłam, jeżeli ciemne moce wirowały nad stronami wte i wewte, ale mi się kurcze udało!
Może to i romans, no na pewno w okolicach paranormalny, ale wydaje mi się, iż współczesna nastolatka jest jednakowoż odrobinę inteligentniejsza, więcej pragnie, coby w takiej historii się rozkochać. Bo wszystko byłoby dobrze, nawet sama fabuła dałaby radę, ale pisanie położyło całą tajemniczość, grozę i wszelakie inne dodatki na łopatki. Cały problem w tym, że opowieść jest prosta jak budowa cepa, nie wchodzi do wnętrza bohaterów, nie nakręca historii, dziwnie wszystko rozwala po łebkach, jakby nie wierzyła w czytelnika. Nie ufała mu, nie dowierzała, że zrozumie więcej, że pojmie jakikolwiek symbolizm.
Szkoda. Choć może sama historia niezbyt nowatorska, nie odkrywcza, to jednak przecież można było z niej wyciągnać o wiele wiele wiele więcej. Mnie raczej nie porwała.
„Akademia mroku. Wybrańcy losu” Gabriella Poole, Wydawnictwo Gola MAK Verlag GmbH 2011.
Pingback: Pan Tealight i Romantycznej Wiedźmy oddziaływania… | Chepcher Jones