We wszystkim tkwi odpowiedź…
Hmm…
Wiecie co mówią o kobietach autorkach? A to, że ni pisać horrorów, ni dobrych dreszczowców nie potrafią. Że im ino te piękne opowieści o miłościach, romansidła łzawe wychodzą. Że kurcze jak baba napisze, to chłopu już się tego czytać nie da. I co? Może i mają rację? Może rzeczywiście coś w tym jest? I może Magdalena Parys jednakowoż jest chłopcem? Tfu, co ja tam gadam, mężczyzną? (LOL)
Mam przed sobą skończonego po raz drugi, pięknie wydanego „Magika”: twarda okładka, obwoluta, piękny papier. Pierwszą część „Trylogii berlińskiej” i wciąż nie wiem do końca o czym jest ta powieść. No przepraszam, ale tutaj na każdej karcie otwiera się nowa historia. To jak prosta plecionka, do której wciąż dodawane są nowe nitki, nowe włókna, nowe kolory… wydaje się, że takie są niepotrzebne, takie nieistotne, ale gdy w końcu spoglądacie na gotową tkaninę zaskakuje was ten skomplikowany, idealny i niesamowity wzór. Bo tak naprawdę przerzucając kolejne strony, zwracając się raz ku temu, potem drugiemu prawie głównemu bohaterowi, wciąż nie wiem… więc co wiem? To, iż mam przed sobą dobrą powieść. Niejednoznaczny, ale przez to prawdziwy i tak niesamowity obraz społeczeństwa. Plątaniny dobra i zła. Żyć, które miały miejsce, a których ocenić się nie da. Tak, to jak najbardziej i kryminał i sensacja i jeszcze na dodatek trochę powieści obyczajowej, bo przecież takie jest nasze życie. Niejednolite. Niepasujące do jednej definicji.
W to tomiszcze się wchodzi. Tak po prostu… i czasem aż niedobrze się robi od tego, do czego zdolni są ludzie. Niby autorka pozwala nam odpocząć od co krwawszych klimatów rzucając retrospekcje, wyjaśniając dlaczego ten taki był, a tamten tak skończył, ale nigdy nie spojrzycie już na politykę, na przeszłość, na historię tak samo. Nie da się. Tak, mogliście o tym wiedzieć, że ludzie nie są cudem wyrozumienia, ale czy wiecie, czy pamiętacie o tym, że to wygrani piszą historię? Bo Magdalena Parys tak!!! I to jest najbardziej w tym wszystkim przerażające.
Bardzo dobrze napisana i wymagająca wielkiej uwagi od czytelnika. Żadne tam czytadło. Tutaj wszystko jest ważne. Pominięcie jednej niteczki, słowa czasem, sprawia, że coś może wam umknąć, a nie warto, naprawdę. Dla mnie to kolejny Larsson i tyle!!! Tylko taki trochę bardziej pełny, wynikający z owego męskiego sposobu pisania i babskiej do cna duszy, która dobrze wie jak tym pisaniem kierować!!!