Z tego, czy innego świata?
To przydarza się nader rzadko. Pojawia się na półce tak lekko, delikatnie i cichutko, ale jest jak zapowiedź szaleństwa szczerości i naturalności. Jeżeli nikt niczego nie „skopie”, rozpoznacie ją po skromnej okładce. To książka. Niby nic nowego, wiele ich na półkach, ale treść, która się przed wami otworzy, będzie szczyptą niewinności i cząstką duszy autora, który postanowił modzie się nie kłaniać. Który chce podzielić się z nami obrazami własnej wyobraźni.
I nie tylko…
„Czarownica z Radosnej”, to przykład właśnie takiej odmiany. Owej naturalności, niewymuszonej szczerości i piękna uczciwej narracji. To także pomysł na powieść. Z jednej strony świat naturalny, ów kocioł rzeczywistości, z drugiej magia kobiecości, o której zbyt często zapominamy. A może, którą raczej zbyt często zbywamy milczeniem i szyderczym mrużeniem oczu… Ta powieść, to historia w historiach, składająca się jak owe rosyjskie babuszki z dzieciństwa, które umieszczane jedna w drugiej, stawały się jednością. To opowieści matki, kobiety, bibliotekarki, czarownicy – gawędziarki oraz jej córki. Jedna już prawie straciła dziecięcą naiwność, kurczowo hołubi w sobie jej szczątki, druga postanowiła nigdy jej nie utracić. Obydwie spoglądają na świat, który wybrały by w nim żyć, inaczej. Zresztą, mają ku temu sposobność. Wrażliwe, chłonące opowieści i tworzące własne, znalazły się w Radosnej nieprzypadkowo. To miejsce je przyzwało. I choć mieścina zdaje się nie wyróżniać niczym (są plotkarki, baby okienne i baby ławkowe, krawężniczki i amatorzy napitków nieskomplikowanych), to jednak zachowała wciąż ową graniczącą z zabobonem magię. Co więcej, owa magia i jej twory, współżyją spokojnie i z Internetem i z innymi „bogami”. Nieszczęście równie łatwo przywoła zły duch, wodnik czy siła wyższa. Ale panią wszystkiego jest tu kobieta i… pewna ciekawość, którą zawsze wzbudzi to, co nowe. A owo nowe właśnie przybyło, w dość seksualnej formie i to mamie – Jagodzie, czarownicy/bibliotekarce, może zamieszać w życiu.
Dowcipna i szalona, zmienna i nieobliczalna, ale przez to piękna. Skromna, choć przepełniona wprost barokowym bogactwem słów, historia rzeczywistości i opowieści matki, obrazów tkanych przez mieszkańców, ich historii i tego, w jaki sposób wszystko postrzega córka. Do tego jeszcze, jak dorzucone do magicznego kociołka – gotować raczej na małym ogniu – świat zwierząt i niczym nieskrępowana natura – Oto Powieść, chciałoby się sparafrazować słynne zdanie. Powieść której po prostu nie warto przeoczyć. Choć sama nie będzie się wam wpraszała do rąk, jest na to zbyt skromna. Może ma to po autorce? Nie wiem, ale szczerość i naturalność, wskazywałaby na jej lekko autobiograficzną wymowę. Intryguje, jakie jeszcze przepisy zna Zofia Staniszewska?
„Czarownica z Radosnej” Zofia Staniszewska, Wydawnictwo Red Horse, recenzja publikowana na Merlin.pl
🙂