Pisana magia…
Na początku był prajęzyk… potem wyłoniły się z niego światy i istoty. Jak to mają w zwyczaju, zaczęły ze sobą walczyć, bo w końcu władza to jedyne, czego pragną żywi, ale i bóstwa.
Bo w końcu czym jest świat, jak nie wielkim polem gry?
„Czaropis” mnie zniewolił. Pierwszy tom wniósł jakąś fascynującą świeżość, coś innego, intrygującego. A przecież wszystko jest jak to w fantastyce bywa. Przygoda, przeznaczenie, źli i dobrzy, zacierające się granice oraz zbliżająca się zagłada, więc co mnie tak zafascynowało? Postać kakografa? Magia pisana językami, a może jej różnorodność? Wpływy znanych mi legend na fabułę, a może jednak niepewność… jak to wszystko się dalej potoczy?
A może jednak język?
Charlton potrafi opowiadać. Malować obrazy, wtapiać czytelnika w wyznaczane przez niego granice. Zmieniać nas. Rzucać od żywiołu do żywiołu, raz daje nam skrzydła, by zaraz potem zmienić nas w likantropy… a wszystko w otoczce niepewności i tajemnicy. I nawet gdy już się wydaje, że wiemy wszystko – ot przechytrzyliśmy samego Autora – on nagle zmienia reguły gry!
Trzeba przyznać, iż mimo oczekiwania, pamiętałam z powieści wiele. Nie jak z innymi, które są fajne, ale jakoś ulatują z człowieka i wraz z pojawiającą się kontynuacją trzeba sobie przypomnieć co było… Drugi tom wciąga od razu, wrzuca nas w porywającą akcję i do końca nie puszcza. Nie łudźcie się, że domyślicie się zakończenia, nie warto! Warto za to poświęcić tej powieści czas. I zwyczajnie spleść kilka zdań i przyłożyć komu trzeba. I zatopić się w inteligentnych osobowościach, w tym pędzie, zauważyć bohaterów krótkoterminowych. Po prostu pożreć powieść w kompletnej całości! Wylizać dokładnie okładki.
Bo to dobra powieść!
„Czaropis tom 2” Blake Charlton, Wydawnictwo Prószyński i Ska 2012.
Pingback: Pan Tealight i Wnętrze Wiedźmy… | Chepcher Jones