Pan Tealight i Dzwonek Niebudzących…

„Chodziło mu o to, by nie budzić.

Po prostu, logiczne.

Wiecie jak to jest, jak nagle zabrzęczycie… jakoś tak zawsze jest to nieodpowienia pora… dziwni ci ludzie, w końcu słuchaj muzyki, głośni są w onych maszynach wszelakich, a jeszcze ci zwolennicy niskich trawek w ogódkach, nosz można oszaleć, nawet jak się jest Dzwonkiem, niby przystosowanym do jakichkolwiek działalności brzęczących i dźwięczących i tak dalej…

Donośnych…

Chociaż u niego ono ołowiane serce podobno wcale nie było stworzone jak u innych dzwonków, raczej, jak u onych donośnych, wielkich, przełomowe chwile wieszczących dzwonów. Ktoś zmarł, oddał serce, w tym wypadku wykorzystano tylko pół prawej komory, ale jednak…

… skończyło się, jak się skończyło.

Dźwieńczał tylko od czasu do czasu, częściej wolał obserwować świat wisząc na czubku jednej z najwyższych sosenek obok Sklepiku z Niepotrzebnymi, i podglądając ich tam, na dole. Ich niewiedzących, że jest tutaj, nad nimi ono banshee… podobno miał taką w rodzinie, więc we krwi zapewne coś mu płynęło… no dobrze, może nie do końca płynęło, lecz zastygło. Miał prawo się tak nazywać.

Zresztą, kto miałby mu ono prawo to zrobić?”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Z cyklu przeczytane: „Czarodziejka z ulicy Reymonta” – … problem. Właściwie kilka. Po pierwsze okładka kiepska. Mówiąc najmilej, potem opis, kuźwa Hogwart znowu? Przecież to nie o tym, a potem, no właśnie… ta książka jest zwyczajnie za krótka, a jak już chcecie pisać do kogo jest podobna, to raczej proponuję perypetie szkolne od Olgi Gromyko czy Aleksandry Rudej.

I tyle!

Tytułem wstępu! LOL Żaden to kurna Hogwart!!!

Akcja toczy się w okolicach szkoły, właściwie szkoły to tam niewiele, więcej ich trojga, specyficznej trójcy, która byłaby niesamowitym materiałem na powieści, zresztą, każde z tych opowiadań jest nim, i szkoda straszna, że poznajemy je w tak krótkich formach, ale dobre i to… Może autorka kiedyś do nich wróci, bo jest moim nowym numerem 1… jeśli chodzi o polskie, dość nowe, odkrycia w rejonach fantasy. Język ma piękny, pióro lekkie, fabuły logiczne, a postacie, ech… no jak żywe.

Czyta się pieronem, bawi się niezwyczajnie i jeszcze… chce więcej.

No i weźcie no, cena niewielka!

Książki i prasa…

W znaczeniu, ponieważ na te z Polski przyjdzie mi poczekać trochę długo, znaczy minie szybko, ale jednak, wiecie, zamówił człek tak, by dostać to, co dopiero ma być wydane, więc musi, nie ma innej opcji, jak biedny, to trza kombinować, ale nie naczy to, iż z księgarni w Malmo czegoś nie przywiózł. I żeby nie było, Mars dla Chowańca, chociaż pamiętam, że to czytałam…

Gdzieś tam w zakątkach mi się telepie…

A to piękne moje…

I tak, wiem, tylko dla okładki.

No oszałamiająca jest, taka, moja… Blomsholm mi przypomina…

A te takie folklorowe było na wyprzedaży, razem z oną astrologią, ale to wiecie, jak dają, to tam… ważniejsze opowieści o trolach!

No więc płyniemy w tej strefie niedopowiedzenia… ściana Vipów na nas zerka, ja na nią. Myślę sobie, kurde, złapią mnie, czy co… zerknąć od góry można, filmik na Instagramie, jakby co… człowiek se zerknął i nadal nie rozumie. Podobno teraz wraz z każdym rejsem będzie można tamte wypasione miejsca dostawać taniej, jakby się punkty zbierało, nosz kurna, jakbyśmy mieli inną opcję, mniejsza…

Nie nerwujmy się, nadal mam odcisk od fotela.

Na dodatek sucho i gorąco, klimy nie ma, czy co?

Z drugiej strony przecież jest ciepło i sucho, żeby mieć 40 procent wilgotności w domu, to po prostu jak na nas, no jeszcze się nie zdarzało, ale teraz, norma. Z jednej strony super, wiadomo, straciłam wszystko przez pleśń, pleśń wymaga wilgoci, więc… ale z drugiej pleni się robactwo, pajączaki kochają takie suche momenty, zgroza. Zawsze jakoś tak nie do końca okay? Czy co?

Na promie oczywiście jak to na promie, jedni śpią inni gadają…

Dzieci chcą widoków, morze ino dookoła, aż w końcu ląd jest… i już po wszystkim, człek wyłuskuje się z fotela i zauważa, że no tak, z pewnością ten prom jest o wiele większy, by dojść do zejścia leie się i lezie i lezie… a niżej auta poupychane, podobno ta piątka bierze tyle wszystkiego ile dwa promy…

ŁAŁ!

A w Szwecji gorąc… nosz kurcze, też widać suszę mają, ale przede wszystkim ciepłotę wielką i deszczowość znikomą, wiadomo, jak u nas to zwykle i u nich na wybrzeżu, czy południu kraju… w końcu Szwecja to dość zróżnicowane terytorium, dlatego zawsze mnie śmieszą ludzie stwierdzający: o, byłem w Szwecji, bo Sztokholm wiziałem… tia, g… widziałeś, a nie Szwecję.

Ja wciąż odkrywam coś nowego za każdym razem, a tych razów jest kilka lub kilkanaście w roku…

Z Ystad… notes a telefony.

… więc po załatwieniu spraw ważnych i mniej ważnych, zakupie tego, czego u nas nie uświadczysz, a co dzięki spadającej na łeb na szyję się by zdawało, koronie swedzkiej jest w cenie względnie ostępnej… człowiek jest w stanie nabyć sobie jedzenie na miesiąc. Oczywiście skromne dość, niewymyślne, ale jednak…

Tutaj już za takie specjały płaci się o wiele więcej…

Jeśli w ogóle są.

A już warzywa, kurde, pokazują u nas na Markenie jak im wsio rośnie i przyznam, że w piasku na plaży szybciej coś by urosło. To jest klęska urodzaju, ale jakoś wszyscy przechodzą nad tym do porząku dziennego, więc… więc nabądźmy świeczki w IKEAi i połaźmy trochę dookoła, a potem znowu czekaj człowieku na prom i… O ZGROZO!!! Ktoś zajął mi miejsce!!! Co więcej, zajęli wszystkie względnie dla mojej nerwowości dostępne miejsca, więc co…

… no więc dawaj restaurant!

Pisałam już, że koszt siedzenia prosto do kierunku jazdy przy stoliku to przymus jedzenia, tudzież picia i… plus do biletu ok 150DKK. Sorry, ale i tak Chowaniec musiał zjeść obiad, on z tych, co potrzebują pożywienia, ja wody, więc wiecie… No ale, jak już doświadczać nowości, to dawaj, będzie do bloga…

Woda była dobra.

LOL

Polazłam obaczyć co tam dają śmiertelnikom i muszę przyznać, iż całkiem nieźle, choć brak opisów… to piwo mnie zmroziło, no ale, za burtę nie wyleję. Czy można mieć nadzieję, iż prowazący pojazdy nie piją… NIE! Piją. I to sporo. I tak, jest to problem, ale nie o nim… Poycje jedzeniowe dostępne dla mięsnych i mniej mięsnych, tudzież bezmięsnych. Ryba i coś w sosie, sałatki, kuskusy i nawet taca serów z winogoronami jak ze starego obrazu. Nie wiem… pewno dla tych z sekcji VIPÓW…

Tak, wciąż mam beef do tego!

Są i owoce, i napitki inne… chyba warto wydać. Ale co ja się tam znam… zaraz jak skończyli jeść pryszła babka pozbierać opłaty i teraz się zastanawiam, że co, że nie można reć przez całą drogę… no nie wiem… a może przyszła, bo zaraz po tym jak zebrała kasę, piknięcia kart się naczy, to zaczęło bujać…

Oj, moje wizje…

Ale… na szczęście nie mocno, więc racej wszyscy utrymali one kwoty w żołądkach, a ja zaobserwowałam zaskakujący fakt… tak w rządku patrząc od lewej do prawej wsyscy mieli w dłoniach telefony… a ja notesik i długopis.

Od razu widać, że wariatka, cnie? LOL

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.