Pan Tealight i Zaklęta Trumienka…

„Kryształowa i rzezana, niczym ta waza na cukierki, co ją Mała Wiedźma niegdyś upuściła i poznała znaczenie Ciszy.

Prawdziwej Ciszy

Tak głębokiej, że nawet nie zastanawiasz się gdzie jest ono mityczne dno. Tak przepastnej, że wiesz od razu, iż to nie twoje miejsce, że powinieneś uciekać, ale jednak nie możesz się poruszyć zmrożony strachem, uczuciem pokrętnym, uczuciem codziennym, które znasz zbyt dobrze.

Zbyt dobrze.

… więc nawet nie próbujesz, rozglądasz się i nagle, dociera do ciebie, przez oną zasłonę z „tego co będzie potem” i „jak to rozwiązać” nachodzi cię ona myśl, że teraz, tutaj, kurde no, wcale nie jest źle. No dobra, jest ten cały abyss, ale poza nim nie ma nic więcej, a jedność jakoś tak rozluźnia… bo precież jak to tylko jeden byt, to na pewno się oagdamy, zrestą, chyba lubi ciszę, ty też, więc dlaczego nie… dlaczego nie pozstać w onej ciszy i głębi i przepastności…

… siebie…

I tak pasująca ona Cisza do Trumienki, bo w końcu i jedna i druga dziwnie Śmierci pokrewna może i krwią, i mięsem i kilkoma ciotkami o lekko zwichrowanej aparycji… wiecie, TYMI ciotkami. Tak, nimi. Każdy chce się z nimi przyjaźnić, ale jeśli chodzi o kontakty między nimi i waszymi znajomymi, to już inna sprawa, oj tak. Bo można coś kochać, ale niekoniecznie się tym dzielić.

Obciach trochę…”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Jeśli chodzi o podróżowanie samolotowe, to wiecie, jak wszędzie są opóźnienia. Jeśli traficie dobre, to tylko kilkanaście minut, jeśli gorzej, ponad godzina. I w tę i tamtą stronę, jakoś tak, nie wiem…

… dziwnie to wygląda, a tylko spoglądam na tych, co latają.

Z jednej strony rzeczywiście jest to najszybszy środek transportu, ale, jak to lubię dodawać – samochodu nie weźmiesz. Jednak, jeśli go nie potrzebujesz, to jednak, no jakoś tak, masz samolot. Niewielki, ale obaczysz z góry i pola i Wyspę i Szwecję i Niemcy… i statki na morzu i chmury… normalność. Ale nie da mnie. Gdy przeciętny człowieka lata dość często, w porównaniu do poprzedniego wieku, to jednak, nie ja. Wolę wciąż nawet ono bujające morze. Nawet one fale…

… ale przynajmniej swoje auto.

Czy gadanie o tunelu pod Bałtykiem wciąż jest na tapecie?

Ależ oczywiście, no przecież jak inaczej… wiadomo, iż wydanie onych milionów na same badania dna morskiego, opowieści, legendy, wszelkie fakty i mity, cóż, nie oszukujmy się, to nie jest bezpieczne przedsięwzięcie, ale jednak… cy wolałabym pół godziny w tunelu czy na promie? Dla mnie prosta odpowiedź. Sorry, ale nawet w onych Skandynawskich tunelach, pod górami, źle się czuję… w Norwegii dostałam takiego ataku paniki, że długo tam nie wrócę. Czy tunel kiedykolwiek się pojawi? Nie mam pojęcia… chyba już nawet nie wiem, czy cokolwiek nase gadanie przynosi dobrego. Tudzież złego. W znaczeniu, nie oszukujmy się, wyspiarzy nikt nie słucha.

Cóż…

Zawsze tak było.

A teraz ważne…

Od października moje blogi znikną.

Chyba…

… chyba szczerze mam już dość. Nie przynosi mi to gratyfikacji finansowych, wymaga sporych nakładów pracy, czasu, którego nie mam i opłat, na które mnie nie stać, więc… po prostu koniec. Zostaną dwa Instagramy i profil na FB. Nie ma mnie tam często, ale będę zaglądać, w końcu tam poznałam fajnych ludzi, którzy bardzo mi pomogli, mam nadzieję, że ja im też. Bez niektórych z nich nie przetrwałabym i to dosłownie.

Jestem im a wszystko bardzo wdzięczna.

Jakoś tak, ostatnio, social media przerażają, a moja mentalność odbiera blogi jako przymus, cągłość, obsesję, by wszystko było na czas przez co nie mam tego czasu na malowanie, tworzenie, badania… a może zwyczajnie też i mam tego dosyć? Nie wiem… może czasem coś jeszcze napiszę, szczególnie przez lato, a może nie, nie wiem. Wiem, że potrzebuję wolności od tego wszystkiego. Nadal mam kilka obrazów na sprzedaż, a jak się nie sprzedadzą, to zwyczajnie zniszczę je i przejdę nad tym do porządku… albo tak tylko sobie to próbuję wytłumaczyć…

Kurcze, dziwne to.

Kiedyś ten świat internetowy był inny, ale obecnie, jak wsio, co człowiek stworzył przekształca się w jakieś zło.

Tak, wiem, wielkie słowo, ale tak czuję. Wciąż będę pisać, robić zdjęcia, ale nie będę się tym dzielić, a na pewno nie w tej formie. Może w końcu zdecyduję się na książkę? Może po prostu dam sobie czas, jakiś spokój?

Nie wiem jeszcze, wiem, że podjęłam jakąś decyzję.

Chyba na czas, bo i laptop zdycha…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.