Pan Tealight i Panna z Niesamowitych…

„Bo nie mężatka.

No wiecie, jednak mężatka, nie żeby gorsza, nie, no nic z tej strony, naprawdę nic… nie, no w ogóle nie!!! Oczywiście nikt tutaj nie potępia onych, co wkroczyły na drogę małżeńską. Czy to z osobnikiem płci obcej, czy tej samej, wiadomo, teraz tyle tych pełciów się narobiło, że ino nowe encyklopedyje pisać, ale… jak na razie, to po prostu ujmijmy to tak dwojako. Z psem czy kotem wciąż nie można, się znaczy oficjalnie, albo z kozą czy słoniem, wiecie, jednak zwierz to zwierz. Niektórzy może i się identyfikują ze świniami, ale mało kto się przyznaje, iż warchlak z niego…

Ale…

Nie mężatka, więc bez pewnych zobowiązań.

Chociaż, nawet panna może je mieć, kota, psa, chomika czy dziecię… przy cycku lub już dalej pogonione. W końcu czas płynie, wiele panien zmienia się w mężatki, wdowy, kochanki, wszelkie rozwódki… albo i jeszcze takie pomiędzy, niezdecydowane. Może już młotek zastukał, ale one jeszcze nie usłyszały onego stukotu. Wiadomo… drzewo w lesie, dźwięk nie dźwięk…

Tia…

Panna, do tego się już nie da wrócić. Raz rwiesz wianek, potem on już nie wraca. Jesteś inna, wyrolowana, obrobiona, zmieniona, naznaczona, może i szkarłatna litera jarzy się na twoim czole, niewidzialna dla wielu, lecz jednak… przecież tak niewielu wie, na pierwsy rzut oka, nim rozskreczysz się sama w sklepie…

Nim coś ktoś puści?”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Z cyklu przeczytane: „Władca ciemności” – … koniec? Ale czy to jest koniec? Ale jak to? Przecież… tak naprawę dopiero wszystko się zaczęło!!! Znaczy, no wiem, nie do końca, trzeci tom serii o Marcusie zaczyna się… cóż, od śmierci.

W tych książkach już tak jest, iż śmierć najpierw.

I oczywiście śmierć się pojawia, ale najpierw legenda i ciemność. Wszelaka niemoc związana z brakiem energii elektrycznej, która dla mnie jest dziwnie… nie wiem, może to przez czas spędzony w przeszłości, w której światło gasło, świeczki były pod ręką, gazowa butla, niektóry mieli jeszcze piece…

Tia…

… może dlatego dla mnie to było takie, normalne. Ciemność. Tutaj, na Wyspie, ciemność jest totalna. Sorry, nadchodzi noc, jeszcze poza sezonem jasnych nocy, jest po prostu nie do przejścia często. Gęsta i niesamowita… ale wiadomo, miasto to miasto, szczególnie takie, które zalewa descz, rzeka może wystąpić z brzegów, więc… no i kto jest zbrodniarzem, bo przecież są zwłoki i to nie jedne i jeszcze tajemnice Watykanu, które oczywiście wyłążą na wierzch, i jeszcze… jeszcze ci najbardziej okrutni, których nic nie powstrzyma, jak ich ukarać?

Jak o nich dotrzeć?

I tak, ponownie spotykamy naszą znajomą dwójkę czyli Marcusa i pełną sprzeczności obecnie, policjantkę. Wszystko się zaognia, zmienia, bohaterowie dorośli, z jednej strony uświadomili sobie one traumy, ale z drugiej, jakoś dziwnie się z nimi zmagają. Jakby rozwiązywanie spraw innych było łatwiejsze.

Tylko, jak długo tak można?

Niesamowita opowieść.

Czytać po kolei!

I jak nie jebnęło!

Szyby zaczęły latać, kwiatki na parapecie tańczyć… co łapać? I tak raz za razem… cisza potem jeszcze trzy razy, a za każdym razem mocniej… ostatni był najgorszy, aż do Chowańca zadzwonili, coby im wywiadu udzielił.

Kuźwa, ja rozumiem, że akurat mieliśmy włączone komputery, ale akurat, serio, i że od razy, facetime czy inne tam… w końcu zadzwonili po raz drugi na pogaduchy… nosz patrzcie jaki on sławny teraz. LOL Po drugim raie sąsiad wylazł, macha z dołu, że niby co się dzieje, nosz kurna skąd mam wiedzieć? No nic, link wyżej, wybuch jak widać poszedł z terenu Polski, ale…

Nikt nic nie wie.

Chociaż, wiem że epidemia kleszczy w Polsce jest zatrważająca, może to one? No wiecie… to było trending na stronach PL. Po kilku godzinach nadal jakoś tak nic nie wiadomo poza tym, iż Chowaniec nie będzie w telewizji, bo ktoś inny się zdecydował i widać, jakoś tak, zwyczajnie wszystko na razie wyciszyło się…

Sobota… kurna, miał być spokojny weekend.

A jakoś chyba nie wyszło.

No bo sobota i wieczór piątkowy to jedyna jakaś tam możliwość spokojności, albo może się uda, tak w niedzielę… spokojna niedziela, nudna i z dobrymi wieściami na przyszły tydzień? Mogłoby być, co nie?

Może…

No dobra, poza tym jest ciepło i jasno…

Noc nadchodzi pełna dziwnego, niebieskawego światła i tak naprawdę, męczy… ósma, dziewiąta… kiedy te ciemności w końcu? Przecież ranek wstaje w okolicach piątej… a może i wcześniej to światło się pojawia? Już nie wiem. Mam ochotę nie wiedzieć, tak naprawdę… nie wiedzieć niczego.

A może jednak wiedzieć… nie wiem. LOL

Mniejsza, wiadomo, lato idzie, maj już w połowie, czas zapiernicza jak szalony, a człowiek cieszy się tym, że fajny notes w końcu udało się mu nabyć. Małe rzeczy, wiecie, małe rzeczy czasem są wszystkim. Serio. Fajny kamyk na plaży, zwrot podatku z urzędu, nie wiem, jakieś tak małe głupoty, a nie wciąż te popierdoleństwa. Popierdoleństwa, na które człowiek nie ma wpływu często… bo jakbyś nie walczył, zawsze coś się zawali, coś można pomylić, namieszać jakoś, proste…

Zawsze się zaliczy jakąś wpadkę… choć raz na rok!

Może po prostu one wpadki trza będzie jakoś dopieszczać i jeszcze oswajać? Nie wiem, ale może o to chodzi?

Tak w ogóle, to patrzę na kogoś, kto wpieprza na wizji McDonalda i sobie myślę o tym, nosz dlaczego u nas McD upadł? Był jeszcze jakoś w 2005, może rok później, a potem nic? Nie wrócił? Dlaczego? Czy ludzie by nie żarli, ci przyjezdni na pewno, ale miejscowi? Czy cukierki im wystarczają? Bo przecież jest tyle miejsc do wynajęcia, nawet w samej stolicy, na rynku, od tylu lat wolny lokal, perfect dla KFC czy McD!

… więc dlaczego nie?

Czy ja bym jadła?

Pewno nie… nie lubię tych buł, ale frytki… może?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.