„Pan Tealigt miał do tak zwanego homo sapiens sapiens stounek ambiwalentny, a nawet… wszelako często traktował ich jak zwierzątka… znaczy, oczywiście fascynowali go, ale też jakoś tak, byli mu obojętni. To Wiedźma Wrona Pożarta Przez Książki Pomordowane udowodniła mu, iż nie jest to jedyny gatunek, istniejący na ziemi, z onych dwunogów… w końcu była i ona, a to oznaczało anomalię w dziwnej regularności… zaskocenie. Swędzenie w miejscu, do którego się nie sięga.
Oj tak.
Ale…
… po tym jak większość mieszkańców, rezydentów i wszelakich skłotowców, widzialnych i niewidzialnych, udała się na Camping majowy, po prostu miał chatę dla siebie. I mógł pisać. Mógł mówić do siebie i tylko siebie słyszeć i mógł w końcu te wszystkie najbardziej śmierdzące napary moczyć. A potem je pić. Kiedy chciał i gdzie chciał. Wybrał się nawet na spacer po Sklepiku z Niepotrzebnymi… trzeba przyznać, i od czasu, jak się tutaj przenieśli, wszystko się bardzo zmieniło.
Wszystkiego stało się więcej.
Pojawiły się i nowe pokoje i pieczary, jaskinie i korytarze, wszelakie jakieś takie dziuple i gniazda nawet, może i niektóre wyglądały mało bezpiecznie, ale on był Przedwiecznym, więc… co mu mogli zrobić? Co im on mógł zrobić? A te podziemia, wkopane tak głęboko, że biły z nich parowe chmurki… a te konstrukcje… a one dziwne podniesienia, no i jeszcze te wymiary, oj tak, niektóre znał aż nazbyt dobrze.
Nie tęsknił za nim.
Co to, to nie!”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Z cyklu przeczytane: „Trybunał dusz” – … Marcus. Tom 1. Poczzątek opowieści o „księdzu”/sile policyjnej Watykanu, o tym, który zapomniał kim był, kim jest wciąż, który nie pamięta, ale jednak wciąż potrafi ropoznawać anomalie wskazujące na zbrodnię i pozwalające rozpoznać zbrodniarza… o onym wielkim archiwum, które zawiera spowiedzi tych, którzy zgrzeszyli najmocniej.
Najbardziej…
Niewybaczalnie…
Ale on sam ma swoją historię, dziwną, pokrętną i… zapomnianą. Ma ranę, która mu o tym przypomina, sprawę i opiekuna. Tego, który naprowadza go na tropy… ale też skrywa sekrety, które mogą powiedzieć zbyt wiele.
I jest jeszcze kobieta – fotograf policyjny, która sama aż namiernie bogata w swoje przeszłości, jest też elementem dochodzenia, które zazębia się aż nadto z jej przeszłością. Rozdrapuje świeżą ranę. Ale jest też jej własne śledztwo, dzięki któremu spotyka właśnie Marcusa. Tylko, czy to cakiem przypadkowe? A może ich opowieści się zazębiają… a może jednak są odrębne, i tylko los postanowił ich połączyć…
Podoba mi się, naprawdę.
Powieść jest intrygująca, ma kilka wątków, jest trochę niedopowiedeń, jest ten smaczek innej mentalności, jest i coś w niej psychologicznego. To nie tylko kryminał, ale też opowieść o ludziach. O człowieczeństwie, oraz o tym, do cego jest ono zdolne. Do jakiej największej podłości, okrucieństwa… jak bardzo skrzywione mogą być dusze. Jak niektórzy potrafią niszczyć innych.
Już czekam na kolejne tomy…
Maj…
Turyścizna jest, w nocy mocniej chłodno, w ciągu dnia kilkanaście stopni, ale poniżej 15… Wieje. Listki wyłażą, ale jakoś tak, lekko powoli. W niektórych miejscach bardziej w ogóle, w innych znowu prawie na full. No nie wiem jak to jest, w końcu z tego miejsca zwczajnie, taka ot skała na morzu.
Niewielka.
A jednak czasem pada tylko tu, czasem mgła tylko tam, a słońce, a temperatura, czasem podskakuje lub spada kilka stopni w ciągu kilku kilometrów, w znaczeniu siedzicie w samochodzie i patrzycie na wskaźnik… nie, że prowadzicie, czy coś takiego, siedźcie obok, albo zatrzymajcie się, jeśli prowadzicie. Nigdy nie zajmujcie się innymi rzeczami niż prowadzeniem onych pojazdów mechanicznych, mniej lub bardziej. A już telefon i przechodzenie prez ulicę…
Nie!!!
Ludzie są jacyś dziwni.
Ale od razu człowiek zauważa, że więcej ich… nawet jak uwagę odwraca od wszystkiego wzrost cen… i to w Lidlu. Ja pierdziele, o 10 koron na durnych rybkach? No weźcie no!!! Przecież tak nie można. Jakoś wypłaty nie poszły w górę. Opłaty za to poszły. Ale, w końcu dieta drastyczna nie jest taka zła…
Ech…
Ale…
Tak, są ludzie. Dużo ludzi. Do tego spragnionych onych zgromadzeń, jakby pandemii nie było. Dziwni ludzie zaczepiający cię tylko po to, by zadać durne pytanie… Bo czy ja wyglądam jak ktoś znający się na podkładach do skóry?
Błagam!!!
Ja?!!!
Ci, co przyjechali na rowerach i pod namioty, dziwni ci, to zmarzną, ci w hotelach się zabawią. Słonko ma walić, więc… nie wiem, jakoś się sobą zajmą i już. Może odpoczną, może nie… ale tak siedzieć na rynku, tosz trzeba mieć dobre nereczki i zatoki. No naprawdę. Wieje… łatwo o przeziębienie, czy coś gorszego. Uważajcie na ono pokrętne słoneczko. I już. I tak, wiem… jest słoneczko, w nocy jasno… tia, już się zaczęło. Jasne noce, a to dopiero maj, chociaż wróć, maj, czerwiec, lipiec i już będziemy powoli wracać ku ciemności, lub chociaż szarości.
Po 21ej, a tu wciąż szarawo, niebo ma ten niesamowity niebieski odcień, który tak kocham… niby już zmrok, a jednak nie. Za to spadającą temperaturę czuć w kościach. I jeszcze… a tak, mają testować alarmy znowu, tym razem na telefonach. Nie mam telefonu, ale jest w domu taki ICE i będzie pisk i jęk jak nie wiem co. Znaczy ten sygnał alarmowy będą przesyłać. A ten sygnał, to jak wiercenie w zębie, jazda po szybie i tablicy i jeszcze piorun mordujący… KOSZMAR!!!
I nie, nie ma znaczenia, czy telefon ma wyłączone dźwięki?
Abominacja!!!