„Tak z angielska poleciało, ale jakoś wciąż było rozumialne, słyszalne i widzialne… mimo wygłoszonego monologu, machania konarami, rzucania liśćmi i kopnięć korzeniami, wciąż je widzieli, choć ono uważało inaczej. Uważało, iż nikt go nie widzi, nikt nie słyszy i wszelako ten wypadek z tą ciężarówką, która tylko przypadkowo smaczny nawóz wiozła, to nie była jego wina!
W ogóle…
W końcu było niewidzialne. A i też kompletnie w sobie mobilne. Niczym owe Enty z Tolkienowskich opowieści, na które to się powoływał, gdy tylko ktokolwiek apytał je o pochodzenie, że z książek wyszło… że niegdyś ktoś wywalił książkę, w niej się ziarenko ziściło, ze wspomnienia i łzy kropli, więc słonawe bardzo miało czasem poczucie humoru, i tak jakoś… wyrosło sobie, od razu duże.
Wielkie i mocarne.
Imię sobie akurat z jakieś wyszarpanej strony, w której był wiersz…
I ten wiersz… i to wszystko, cóż, sprawiło iż przytuliło się do Wiedźmy Wrony Pożartej Przez Książki Pomordowane i nie chciało być daleko od niej. Uznawało się za jej strażnika, chociaż… ona nie do końca to wszystko pojmowała. Niby zawsze, od dzieciaka, jako Mała Wiedźma Samotna zawierała przyjaźnie z korzeniowatymi, chociaż ścięte też kochała i łkała na ich widok…
… lepsze były niż ludzie…
Może to wyczuł?
Ale czasem jak ona, po prostu szedł w długą, jak tylko Wyspa mu pozwalała i broił… a Pan Tealight sprzątał.”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Z cyklu przeczytane: „Zaginiona księgarnia” – … casem, czasem zwyczajnie ksiąka nie jest la mnie. Opis zachęcał, obiecywał coś innego, albo tak sama sobie ubzurałam, czy coś, a w czytaniu…
I nie, książka nie jest zła, ale mi się nie chce czytać kolejnego romansidła rozstrzelonego w czasie z nutką tajemniczości, zbyt niewielką, oczywiście skaczącego po epoka i wiecie, wsio okay, na pewno dla wielbiciela tematu cy też wielbicielki, bo ta książka aż lasi się o kobiet, będzie to fajne cytało, ale to nie mój klimat. Mogę powiedzieć, i jest w niej jakaś logiczność, intrygujące postacie i pomysły – okay, oklepane, ale jednak… może ktoś nie czytał takowej opowieści, więc na pewno mu się spodoba…
Spodoba ona łagodność, ostre kobiece postacie, w znaczeniu zarysowania… oraz mężczyźni, źli i dobrzy, wyrozumiali, dorośli i ci, którzy wciąż jeszcze szukają siebie… Ot wiecie, życie z nutką bajki i oczywiście książek, książek, które wyjadacze znają… klasyków… ale i w bajkach, by wsio dobrze się skończyło trzeba zjeść jabłko… a ja zgagę miewam po jabłkach, więc może dlatego.
Dobre tłumaczenie, piękne wydanie!
Ekhm…
Znaczy my Kalifornię, a oni Grenlandię…
… oj nie, to durny pomysł, zresztą, jak mi doniesiono, wcale nie Duńczyk go wymyślił… więc co? Subtelna prowokacja? Tylko po co? Polityka, to coś, od czego uciekam od tak dawna, że naprawdę nie wiem już co oną ucieczkę rozpoczęło, ale to jak z technologią. wiedziałam, iż jej nie podołam, więc za Chowańca wzięłam sobie informatyka… który teraz psioczy na AI i tak dalej… zresztą, każdy psioczy, a jak pomyśleć głębiej, czy serio byłoby tak nam źle z trzecią nogą, a zwierzątkom z piątą?
LOL
Dobra, durny żart…
No więc obiło mi sie o uszy, że Dania znowu obecna w mediach… no i super, kurna, więcej zmartwień człowiek ma… bo wiecie, niby z jednej strony reklama za darmoskę, chociaż tak nie do końca, ale z drugiej…
Koszmar!!!
Oczywiście, że uńczycy jakoś dziwnie kochają USA, w jakiś pokręcony sposób tamta kraina wciąż im imponuje, wciąż nie wiem dlaczego i wciąż… u Hemingwaya powtórzenia działały, cisza!!! I w ogóle nie pojmuję onej pasji i „lekkiego” zauroczenia krajem, który jest… cóż, kontrowersyjny, lekko mówiąc…
… chyba wolę by mnie tu lotna z radarem nie namierzyła, wiecie, człowiek egzystował w komuniźmie, więc wie jak uniki robić… jakby co, psychiczna jestem!!!
Mniejsza resztą o to, ja zwyczajnie nie chcę do Kalifornii!!!
Oni tam ciepło mają!!!
Pozatym mamy własne problemy, wiecie… dragi.
Popre wyspowość i ogólną, szeroką, właściwie przytłaczającą linię brzegową one szmugielki mają się dobrze, jednak tym razem nie chodzi o czysty i wystrzałowy towar, a zwykłą kokainę, wróć, nikotynę, nosz freudowski upsik… podobno dzieciaki się od niej uzależniają, a jeśli ktoś naczytał się kryminałów Królowej Zbrodni, to wie, że co jak co, ale w opowiedniej ilości i czystości jest ona zabójcza szybciej i pewniej. Działa… od razu… A małolaty, chociaż i stare głupie też, zwyczajnie ciumkają sobie nikotynowe cukiereczki i co? szpitale się radują jak Maria Curie Skłodowska…
Cudowne tableteczki o ssania wypalają japy i…
… z jednej strony ktoś powie, ot Nagrody Darwina, ale z drugiej, te rąbane social media… Nie wiem dlaczego te ostatnie pokolenia uważają, iż nikomu i nigdy nie było tak źle jak im. I zaczynam wątpić, we wszystko. W końcu kurna, moje życie takie łatwe i płatkami róż obsrane… Uspokójcie się. Nikt nikogo nie głaskał. Nie mieliśmy miejsc do zabawy, mieliśmy place budowy i likwidowane cmentarze… oj ten jeden we Wschowie naprawdę naznaczył mnie na kopacza grobów. Po prostu… poruszył ono coś, co miało być poruszone. Wyłaziliśmy z domów, bo tam nikt nas nie chciał, albo siedzieliśmy w nich, chcąc uciec od wszystkiego i udawaliśmy, że się uczymy… no dobra, ja udawałam, czytałam w końcu książki…
I nikt nie chciał siedzieć z dorosłymi…
… bleeee!
I nie, nie dawaliśmy sobie, przynajmniej nie wszyscy, wmówić, że modne jest ino to, czy tamto, choć były dzieciaki obwieszone markami… większość zwyczajnie biedna była… i nosiła ciuchy po innych… teraz to się nazywa thrifting i ma nawet swój hasztag… Kieyś to był obciach, który poczułam na wlasnej skórze, gdy podeszła do mnie dziewczyna ze starszej klasy i powiedziała, że w tej kurtce jakiś tam łomot ją całował…
Cóż, traumy… wszyscy je mamy!
Nie róbcie w nikotynowie, serio, znajdźcie sobie inne pasje!