„… oj, bo podobno Pod Starymi Opojami brzmiało dwuznacznie.
Tak właściwie, to nie macie pojęcia jak trudno było wymyślić nazwę, która by się komuś nie kojarzyła. Te obecne czasy naprawdę przytłaczały Pana Tealighta, szczególnie w onych wymiarach komediowych. Bo wiecie, to, iż coś się komu z czymś kojarzyło, to jedno, ale to, że ktoś czuł się urażony mogło się skończyć w sądzie. Albo i gorzej. Od razu w łeb i oblanie miodem z mrówkami… albo mrówkami z miodem, czy szczurami, miniaturowymi, co to nie musiały wygryzać sobie drogi od zewnątrz, ale właziły w każdą dziurkę i pomstowały na zawartość środka.
Bardzo…
Ale knajpa była odnowiona, a nazywanie jej Koktajlownią naprawdę się nikomu nie podobało, ale jakoś się pryjęło, jednak, dla dobra Bogów Pijaru i Wszelkiej Internetowej Aktywności musieli mieć nazwę – NAZWĘ, która wiele mówiła, obiecywała, ale też jakoś tak, od razu dawała wchodzącemu pewnego rodzaju spełnienie. Zapewnienie… może to było lepsze słowo… więc „opoje”, jako takie ładne, gładkie, niezbyt inwayjne były, czy też zdawały się być, odpowiednimi by wisieć, znaczy być wyrytymi i wypalonymi na szyldzie.
Szyldzie w kstałcie żołędzia.
No takiego prawdziwego, z małym listkiem i uchylonym kapelutkiem.
No i „starzy”, wiadomo, Gen Zet nie był widziany mile, a już Alfy to w ogóle. No bez przesady, to nie mleczny bar!!!”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Mój czadowy prezent…
No wiecie, jednak miłość, to miłość. LOL
A tak w ogóle, to dostałam dwa takie zestawy.
Discworld Emporium nie zawodzi!
Z cyklu przeczytane: „Zatoka surferów” – … okay. Powiem, e nie oczekiwałam wiele, zrestą, surfowanie nie dla mnie, więc… no i Australia… serio, ja nie przepadam? Te robale!!! Nie wiem, no i ta okładka… taka wesoła i słonecna, moja carność aż zwymiotowała… a jednak, połknęłam to właściwie w dwa wieczory i wciąż myślę i wciąż… mam pytania. Bo…
Z jednej strony wiemy co się wydarzyło, ale z drugiej, jakoś tak przeczytałabym prequel i sequel i jeszcze… No zwyczajnie, ta książka, która wygląda dość radośnie, pewno przez tę okładkę, może i nawet ciepło i przyjaźnie, a potem wkraczacie pomiędzy ludzi, którzy mają sekrety, co w kryminałach, wiadomo, ważne jest, jednak oni, cóż… ci uciekinierzy od codienności i norm wszelakich mogą skrywać więcej ni wykły kruyminalista, restą, na pewno któryś jest jednym… tylko kto?
A może…
Wszyscy?
I w co wdepnęła nasza straumatyowana bohaterka… chcąca ratować przyjaciółkę?
Jęyk i tłumaczenie super. Pisanie: naprawdę nieźle. Tematyka: pokręcona, chociaż wydaje się być tak prosta – przyjaźń nadkruszona, próba ratunku popełniającej błędy przyjaciółki, trochę zaginionych ludi na plakatach, to jednak nie tylko to, jakoś tak, no nie wiem, książka nadzwyczajnie mąci i w swych słowach i głowach czytaczy… To wam zapewniam. I choć już wiecie kto co, to nagle…
… cóż, nic nie jest już takie proste…
… gorzej…
Dobre!!!
No dobra, to było dziwne… znaczy ostatnie tygodnie dwa grudnia, tudzież roku zeszłego… bo przecież witamy w 2025… były aż nabyt ciepłe. I ciemne i dziwne. I dodatkowo coś śmierdziało. Chemicznie jakoś, niepokojąco… Nie wiem co to było, ale zaczęło mnie tak przerażać… a potem uderzyły wiatry i zaczęły targać wszystkim i wszystkimi. Serio, tydzień ponad dwudziestki, to nie dla mnie. Jeszcze 10 lat temu coś takiego było jednorocznym wypadkiem, ale od kilku lat, cóż, jest dość nagminne w ciągu jesieni późniejszej i zimy… i czasem wiosny początkowej…
Jednak nie dniami i nocami… nie ciągle.
Nie tak, że nie ma wytchnienia.
Dziwne te wiatry, jakieś takie, za bardzo, za mocno. Niby nic dziwnego, ale jednak… jednak kurna, no bez przesady!!! No!
I ten smród!
Ale… poza wiatrami i ciepłem ocywiście były święta, wszelakie pokrętności tego czasu pomiędzy i nowy rok… nowy, okay, ale wiecie, wciąż stary w problemach. Za to król rąbnął noworoczną, swą pierwszą, mowę o przyrodzie i zdrowiu psychicznym młodych i tak teraz se myślę, że oni młodzi, co zaraz staną się dorośli, to czy oni mniej ważni? Zawsze fascynowało mnie ono dorastanie na papierze.
Jednego dnia dzieckiem, drugiego dnia masz 18 i już.
Możesz wszystko i musisz wiele, zbyt wiele.
PS. Królowa miała na stoliku od przemówień rzeźbę Inuicką – misie, Król ma bornholmską gromadę ludzi… ekhm, a przynajmniej tak jest nazwana. To mówi wiele, tak jak i zmiana herbu, lekka, nawiązująca do Oldenburgów… czego wciąż nie rozumiem i wyboru estetycznego, rysunku i dlaczego, Glucksburgowie to jednak inna gałąka, ale blisko przecież, więc… Jednak, czy to najwaniejsze było, by mieć przy kratce dwóch kolesi w opasce na biodrach, liściach laurowych na głowie i maczugach?
Eeeee…
Priorytety?
No ale… 2025 przyniósł w końcu ochłodzenie!
Mamy odrobinę śniegu!!! YAY
I minusowe temperatury, choć gdy to pisanie ujrzy internetowe światło dzienne, nagle ma być 8? więc nie wiem, oszaleję z tymi temperaturowymi skokami! 3go jednak trochę spadło śniegu. I jest miło zimno i pizga… I do tego słońce. Ech, to jest widok jednak, błękit nieba, biel dookolności.
Piękno!
Wolność!!!
A raczej w moim języku ten no: luksus pogodowy. Bo dochodzę do wniosku, iż luksus, to woda w kranie, którą możesz z gwinta pić i swoje cztery ściany i jeszcze las, z którego cię nie wyganiają i morze, które względnie niebrudne jest… no i normalność pór roku. To też jest luksus. Nie jakieś torebki!
Czy marki!
… a co do innych luksusów, to swoich chcą Wyspy Owcze i Grenlandia… czyli wciąż chcą onej autonomii, ale jeszcze więcej, co naprawdę mnie trochę szokuje, bo bez Danii, to będą mieli problemy, ale i tak już je mają, więc, może jednak, może niech się do końca i na amen odczepią?
Może?
Może tego potrzebują, ale dzieci szkoda i tych kryminalności się tam dziejących, które przerażają… Idealizuje się za bardzo te wycinki skał, za bardzo. I dlaczego, tak w ogóle, dlaczego… albo, dlaczego w ogóle o tym myślę, jak wpływu na to nie mam… drobiny śniegu wzywają… treba korystać z luksusu.