„… podobno i szarańcza, rzeki krwią spływające, ciemności… wyższe ceny na wszystko, papier toaletowy na kartki i brak internetu… nie były tak druzgocące, jak widok łkającego bochenka chleba, jak bułeczki świeżutkie, błagające o to, by je zjeść… jak ona cała mączność, która powstała in w jednym celu, by nakarmić, a była tak bardzo pogardzaną, tak bardzo unikaną.
Teraz maszerowały, niczym pochód za władcą władców, niczym uchodźcy za tym, który obiecał dać im to, czego oczekiwali…. toczyły się, podskakiwały, niektóre nawet kromkami się podpierały, inne, już czerstwawe, kruszyły się idąc, ale nie ustawały. Nie chciały być tu, gdzie tak na nie patrzono… na nie… Chleba i igrzysk! Zabawy i jedzenia! Może dorzućcie sera i masło i będzie okay…
Ale już tak nie było.
Już nie…
Ale wiedziały, iż są ludzie i miejsca, gdzie się ich pragnie i nie ocenia… wiedziały, że są takie miejsca, a jednak, jakoś tak, nie po drodze im tam było. Jakoś tak, za daleko, za wilgotno, choć… były jeszcze ptaki, tak, te nie pogardzały suchą kromką… przynajmniej one, chociaż, sami ludzie… zabierali im je.
Nazywali szkodliwymi…
Chleby…”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Z cyklu przeczytane: „Zero” – … tia… Czytałam to kilka lat temu, wiecie, jeszcze przed utratą książek i jakoś tak stwieriłam, że trzeba to mieć, bo patrząc na wiek książki, to jest w tym ona jebama prepowienia. Szczególnie patrząc na one nowe binokle. Ale ci ludzie zabawnie wygląają. Machają łapami w powietrzu na nosie mając czołg prawie, a podobno to ja wariat, no ale… Oto opowieść z przyszłości, którą warto poznać. Opowieść o social mediach i manipulacji, o tym, jak wszystko łatwo może się wymknąć spod kontroli, ale też, jak może być przydatne…
Chociaż…
Czy robi więcej dobrego, czy złego?
I jeszcze o gromadzeniu informacji, ale co ważniejsze o rodzinie i przyjaźni, onej namacalności i o tym, jak łatwo ją utracić. I że maszyny jej nam nie zastąpią… Chociaż, może nasze mózgi dostosują się i do tego, jak można mieć za dzieci koty czy psy, to wiecie… ja mam pluszaka, no co?
Nie znacie go?! LOL
… więc warto! Chociaż to powieść sprzed lat, wciąż aktualna… boleśnie, jak 1984…
Z cyklu przeczytane: „Sprawa prezydenta” – … no dobra, chciałam przeczytać, bo lubię autora, ale jenak… nie wiem, to nie dla mnie. Chociaż… precie prawdopodobieństwo właśnie takiego przebiegu rzeczy i spraw po aresztowaniu prezydenta, jeszcze prezydenta USA – ŁOŁ – wiadomo… no tak by było, więc, tak, warto przeczytać, by uświadomić sobie oną masę manipulacji w świecie, bo chciaż wszyscy jakoś stykamy się z social mediami, to chyba nie do końca uświadamiamy sobie jak to jest.
Serio…
Książka jest miejscami denerwująca, jakoś wiemy jak to się potocy, a jednak… nie wiem, główna bohaterka ma jak la mnie za mało pasji w sobie i jakiejś iskry, one ukryte elementy, efekt askoczenia, mikry racej, więc… przeczytać należy, by spojreć poa woal, który kryje się za zasłoną, która jest a ścianą, za kolejnym woalem… no wiecie, tam, gzie już plusczą się tak zwane teorie spiskowe, które… po latach nazbyt często nazywane są prawdą… warto, ale nie jest to ciekawa, porywająca, trzymająca w napięciu opowieść… ale też, co w polityce takie jest?
I w prawniczych kruczkach…
Raczej to wszystko jest obrzydliwe niż ciekawe…
Przerwy w dostawie internetu…
… czy to byłby problem?
Nie wiem, naprawdę nie wiem… jakoś tak sama uciekam ostatnio od internetu, od komputera, wróciłam do normalnego papieru i cegoś piszącego, po prostu… to moje narzędzia, a klawiatura, może i pomaga na Alzhaimera czy inne starzenia się umysłu, ale jednak serio, chcecie mnie przykuć do maszyn, o nie, dziękuję. Tak wiem, czasem nie ma wyboru, bo świat ziwnie jest ułoony… nie mam pojęcia jak wyglądają już banknoty czy monety, nie mam…
… nie wiem…
Szaleństwo.
Niby wiadomo yło, że tak się stanie i tak, jest to wygodniejsze, ale jednak, jakoś tak, nawet nie wiesz jak zarabiasz i czy w ogóle. Jak wyplewisz ogródek, widzisz co robiłeś, a jak napiszesz coś, przetłumaczysz, wypuścisz to w eter, zdjęcia zrobisz, wymiana finansowa jakoś odbywa się poza tobą, wiesz co i jak, i tak, ono coś możesz wymienić na coś, czego chcesz, czy czego potrzebujesz, ale nie widzisz onej nagrody…
Głównej.
Pliku papierków, które kiedyś były kruszcem, czy innym płacidłem… przecież to też się zmieniło, muszelki, metal w kawałkach, obrzynane monety, krzemień, ładne kamyczki, uśmiech, marzenie, opowieść… a teraz…
… nicość.
Ale nicość nicością, jednak lepiej na kwiatki popatreć, które od końca lutego szaleją. Tu krokusy, tam wciąż przebiśniegi i ranniki, pierwsze rogacze w ogródku… żesz no nie żryj mi cebulek!!! Jak tu żyć w zgodie naturą? No jak? Pająki też się pojawiły, zawał serca no, biegnie toto po podłodze, spieszy się pewnie, może ma dentystę umówionego, czy coś, albo teściowa na chatę zjechała i trza coś ugotować, co i tak dla niej smacznym nie będzie, no ale, płyn do kibla kupić…
… gotowanie to sranie w końcu.
Koniec twych mąk.
A mój strach.
Przymrozki zaskakują, ale nie są czymś nienormalnym, chociaż… ostatnio nic w przyrodzie pogodowej nie jest normalne i przewidywalne, więc człowiek skrobie szybkę i tyle… podziwia przez chwilę wymalowane kwiaty, a potem do roboty! I tylko rzuca okiem na morze i czuje, że gdzieś go ciągnie, gdzieś by się wybrał, tak nie patrząc na nic, na ten świat skotłowany, na to wszystko…
Jakoś tak…
Ale za co…?
… więc tak ino patrzy w morze, na one kwiatki zeżerane prez zwierzynę, no serio, do sąsiadki kurna idź! Wiesz ile to kosztuje!!!? Rogacz jeden. Rąbane Bambi! Dlaczego moje, że co, że nie wygonię, nosz i się będie na mnie gapił, że niby co, niegroźna jestem, a zrobię zobie zjęcia dziczyny, a co…
No dobra, jestem małogroźna, ale won mi od cebulek!