„No oczywiście, że chodziło o gwiazdy, no jakżeby inaczej być miało!!! W końcu był jedną z konstelacji, więc… chciał być unany jak miśki i ten ze złamanym dyszlem… wielki czy mały, nosz przerąbane z oną dyskryminacją! Nawet przeszedł na oną ekologię i wegańskość wszelaką, nawet już nie przeklinał, nie pił, nie brał… znaczy do tej chwili, bo jakoś tak miał już dość, walił się cały do Sklepiku z Niepotrzebnymi i schował w niewielkiej jamce po stoliczkiem w kuchni. Takiej mysiej norce, która od dawna była niezamieszkana… wynajem był prawie za darmo, więc naprawdę mu odpowiadało.
Mógł w końcu wszystko przemyśleć.
Nie, wcale a wcale nie odbierał sobie prawa powrotu, nie chciał tutaj zostać, nie chciał się przemienić w coś innego, zwyczajnie, po prostu musiał odsapnąć, a tutaj nie zadawali pytań, każdy zajmował się sobą, no chyba że chcieli być razem, to byli, ale jak nie chcieli, to mogli to olać i zasyć się gdzieś. Tych miejsc było tutaj tyle! Miłych, bezpiecznych, cudownych, można było być, albo nie być i tyle… potrzebował tego, właśnie teraz. On… Konstelacja niezauważalna, właściwie ledwo łyskająca światłem. Niczym rąbany Lustrzaniec. Jeden z tych dziwnych osobników, które próbowały wykrozystywać gwiazdy. Które nie miały czym świecić, więc odbijały i twierdziły, że jeśli odbiajają, to są gwiazdami…
… to one sprawiły, że w końcu spadł z góry.
Po prostu…
Nie chciał się kłócić, choć wiedział, że zwyczajnie kłamią… wszyscy.”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Z cyklu przeczytane: „Niedźwiedź” – … ha! Proszę, oto jest książka, a tak, dla dzieci, ale wiecie, jak spojrzeć na to od strony ilustracji, to dla wszystkich. By odetchnąć o świata i popatreć na ładne obrazki. Piękne wydanie, dla mnie artystka znana, bo na Etsy śledę ją od dawna i zawsze kupuję u niej kartki, a tym razem i naklejki. Ten journaling mnie zeżera!!! No kocham to!
Bajeczka jest wprost idealna dla malucha, no i czyta się ją łatwo jak ci wtłaczali rosyjski przez osiem lat… Czasem warto dać szansę tym, co wydają sami!
Z cyklu przeczytane: „Muminki zebrane” – … nie trzeba przedstawiać, chyba? W tych dwóch tomach mamy wszystko. Po prostu, plus rysunki, piękną, niesamowitą oprawę graficzną, ten ciężar baśniowości, dzieciństwo, a może i obecny czas, jeśli wciąż kochacie Muminki, a ja kocham… i nie, nie z powodów Skandynawskich, nie, wcale a wcale, w końcu teraz to Japonia ma na nie monopol. Kurde, jakie mają cudowne rzeczy… ech, to dzieciństwo komunistyczne mnie obija.
Potrebuję tych pierdół, ale najwaniejsze zawsze są książki. I tak, mam też ono wydanie z pojeynczymi opowieściami…
… bo ładne.
A to takie, wiecie no, luksusowe, ale do trzymania przy łóżku, bo wszystko w kupie. Genialna sprawa!!!
Z cyklu obejrzane: „Hobbit DVD” – … dlaczego?
Żeby być niezależnym od wszystkich.
By mieć te filmy, które regulują mi psychikę, a to jeden z nich. Długi… Chociaż nie prepadam a dubbingiem, ale jest wersja oryginalna, więc no worries!!! No ale, wiecie… brałam, co było. Dopiero po tym jak przyszło skapnęłam się, że są tam dodatki w dużych ilościach, ale… nie obchodzą mnie, może kiedyś. Na razie najważniejsze jest to, że mam, mogę włączyć kiedy chcę…
I tyle.
I Empik wysłał to be problemu, a robią problemy… więc…
Tak w ogóle, to dziwa na Wyspie…
Bo widzicie, obecnie wiele się mówi o samotności i jakoś tak, nie do końca to rozumiem, ale ostatnio wątpię we własne człowieczeństwo, więc… może tak ma być, ale… do kupy i mety, bo chodzi o spacer dookoła Wyspy w imię właśnie „niebycia” samotnym. W imię głoszenia światu, iż wszyscy są samotni, tak się czują i tak dalej… i to jeszcze, a tego już w ogóle nie rozumiem, do tyłu.
Znaczy wróc, tyłem?
Nie rozumiem dlaczego koleś musiał iść tyłem dookoła Wyspy, szczególnie po tych wertepach, korzenie, kamienie i tak dalej, przecież to jest niebezpiecne, w imię głosu… właściwie głosu czego i kogo? Czy starsi ludzie są samotni, wiem, że wielu tak się czuję, ale to głównie dlatego, iż ich rodziny się na nich wypięły. A ci tak zwani dorośli, czy w kwiecie wieku… no bez urazy, przecież… naprawdę nie macie co robić?
Bo widzicie, ja uciekam od ludzi.
Bo ludzie bolą.
Szczególnie teraz… w tych czasach.
A ona samotność, jak bardziej wczytać się w posty, czy pooglądać filmiki, to opowieści o potrzebie kogoś w rodzaju służby, kto pomoże, wesprze i tak dalej… nie partnera, nie kogoś, dla kogo będziesz słuchaczem, nie ino tym pomniczkiem i pucharkiem do polerowania… wielbienia…
Czy ludzie są w ogóle zdolni do uczuć takich jak miłość i przyjaźń?
Wątpię…
Jestem oną oazą wątpliwości, która stara się nie spotykać ludzi na swojej drodze. Jakoś tak. Po prostu… chcę być w naturze, tam, sama, albo tylko z tą osobą, która to rozumie, iż przyjęcia i spotkania, knajpy i inne tam zajarania nie są dla mnie… Bo widzicie, jak spojrzeć na to, co nazywają przyjaźnią, to często wycajne zależności i po prostu potrzeby partnera… biznesowego. Albo mienia, posiadania kogoś, kogo będzie można kiedyś wykorzystać… nie wysłuchać, czy się temu komuś oddać, a tym jest dla mnie przyjaźń, więc… Może znowu kolejną definicję zmienili?
W końcu w kobiecość się wpierdolili!!!
Nie mam sił na ten współczesny świat, SM są dla mnie dziwacznie niepotrzebne i złudnie ogólnikowe, często kłamliwe, niszczące zwykłych ludzi, żonglujące realiami, które nieistnieją… i teraz ona moda na to bycie samotnym, cierpiącym… jakby ludzie nie byli tak naprawdę sami zawsze. Nawet otoczeni wieloma osobami… tak naprawdę zawsze jesteśmy sami, więc pokochajcie właśnie siebie i rozwijajcie się, a nie będziecie czuć się samotni… ze sobą i w sobie.
W środku, wiecie, w misiu mitycznym. LOL
A co o Wyspy… no weźcie, i tak nazywają nas depresyjnymi w tym okresie…