Pan Tealight i Szopka Całoroczna…

„No dobrze, nie była nowością, ale jednak one dodatki, które się ostatnio pojawiły… okay, wciąż główne miejsce zajmowała Wiedźma z DzieciątkiemMisiątkiem i Chowańcem parzącym jedyną w swojej marce herbatę, dość tręsącą się ręką, ale skąd i jak pojawiła się tam Godzilla z własnym offspringiem, wciąż połową w skorupce tkwiącym, głośnym bardzo…

Nie wiedział nikt.

Logicznym się zdawało, iż Szopka stała się sobą w pełni. Miała swoje myśli, marzenia, szafę z ubraniami, kuchenne przybory, szczoteczkę do wszystkich zębów i płaciła podatki w innym świecie… na ten jej nie było stać. Wiecie, jak większości z nas, ale jednak informacjami o księgowych się nie dzieliła, prosiak z niej, ale jakoś tak to zrozumiałe, jak nie chciała przecieków…

… cóż, każdy dba o siebie.

Chyba?

No ale… przez te lata, właściwie nie pamiętali już kiedy dokładnie się tutaj pojawiła, najpierw jako jakaś wizja, szkielecik stajenki, tak lichy, że każdy wiatr mógłby ją, a jednak żadnemu się nie udało. Potem coraz bardziej rozrastająca, się, dodająca światy równoległe, wszechświaty, jakieś tam mikro i makrokosmosy i jeszcze księgi, wiele ksiąg, dlatego to Wiedźma Wrona Pożarta Przez Książki Pomorowane pozwoliła jej na wykorzystanie swego, aczkolwiek mocno i pokrętnie przerobionego, wizerunku. No wiecie, w pewnym momencie, gdy nie miała nic, zrobiłaby wszystko za ten szelest kart i słowa… i zrobiła…

Wszystko.

Nawet taką głupotę.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Książki.

Nowości i jak zwykle nienowości. Wiadomo. Martina trzeba dokompletować do końca, jeszcze mi wron brakuje i tego tam smoczego, okładki kijowe, szczerze powiem, no ale, na razie i tak reszta musi poczekać… no i Wędrowycze.

Jakoś musiałam… i tak wciąż któregoś mi brak…

Ech…

Powiem wam, że ten świat to po prostu wygrywa jeśli chodzi o szaleństwa, więc dziś idziemy na spacer. Słonko co prawda zza chmurki, ale to nawet lepiej, lekko pizga, ale temperatura nazbytnio dodatnia. Chciałam znaleźć czosnek niedźwiedzi, ale wciąż jeszcze śpi, za to ranniki wychodzą, ale niepewnie…

Podobnie z przebiśniegami.

… więc zaczniemy od morza, do którego wpada rzeka, w końcu pełna wody, chociaż bez przesady. Pomyślałby człowiek, iż po tylu deszczach będzie tego więcej, ale nie… widać pry plaży już pojeździli sprzętem zapewnie nieozwolonym, bo krzewinki zniszczone, a wraz z nimi cebulki, co to juz wypuszczały, one krokusy i inne… nie ma ich i raczej nie będzie. Może jakiś się uratował…

Dlaczego ludzie tak kochają niszczyć.

Oczywiście wszystko pod sztandarem sprzątania i biodiversity… LOL kolejne kłamstwo. Wkurwiające, ale co zrobisz człowieku, nic nie robisz. Nauczyli się nocą, wieczorami, porankami chamskimi to robić, by nikt nie zobaczył, nikt nie nakrzycał nim nie będzie za późno… a morze…

Ono tylko patrzy.

I pamięta.

Rzeka poobnie… i one wychodzące przy jej brzegu przebiśniegi. Dziwnie dzikie, chociaż pewno ktoś kiedyś tam cebulki podrzucił. Trzebaby w domu przy trawniku więcej, nie ino w trawnik, ale też dookoła, nasrać cebulek, ale nie stać mnie, nie w tym roku, może w następnym… ale kilka posadzone. Wiecie, zawsze człek ma te ze świąt, co w domu pachną, hiacyntowe, nie wylezą już w tym roku, ale może w następnym. Wiele wylazło przed nimi, więc miejmy jakąś nadzieję…

Miejmy?

Nad rzeką cisza dziwna.

Ludzi nie ma, wszędzie drzewa połamane, pocięte, zniszczony krajobraz woła… już nawet nie woła, cicho łka… ale wystarczy pójść w pola, by zobaczyć, iż coś się zmieniło… pojawił się sad… tutaj, w Melsted. Kolejny sad. Na onych omal nieużytkach. Co prawda ścięli na niego cały zagajnik dzikich czeremch, jabłonek i śliwek, ale nic to la nich, przecież posadzili w równych rządkach, podsypali…

Przecież.

Jest inwestycja.

Nie ma różnorodności, dzicz w odwrocie. Poza oną ludzką, tak, poza oną człowieczą, co to podobno taka cywilizowana, współczująca naturze i tak dalej, no ale… słońce popołudniowe roztapia się w dziwnej mgiełce nad polami, ech te światło, można się dla niego rozpłynąć. Zapomnijmy o wszystkim i popatrzym na oną miękkość, wtopmy się w ciszę… serii, teraz musiałeś i to akurat tu na zadupiu z tym psem biegać!!! Nosz kurna no, to już i ciszy mi nie wolno?!

Wróćmy do domu, herbata tam jest.

I ksiażki.

Czasem naprawdę wolę ten świat wyłącznie z daleka. Ludzie bolą, wszelako wszystko jakoś tak cierpi… krzyczy, mruczy, jęczy… jakby już naprawdę nikt nie był szczęśliwy, ale za to wielu udawało.

Oj tak…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.