Pan Tealight i Miluś…

„Nie żeby był miły.

Nie żeby choć puchaty był… może jako dziecko, wiecie, tak zaraz po urodzeniu, aż się lekarz zastanawiał przez chwilę, jak go wyjmował, czy nie wsadził tam przez przypadek swojego szalika, bo gdzieś mu się zapodział akurat przed wejściem na porodówkę… ale nie, to jednak było raczej dziecko… Wzięli go, zważyli, zmierzyli, wytarli nawet, wymiary okay, osłuch utrudniony, ale jakoś poszło… dostał wszystkie punkty, mamusia ucieszona, tatuś raczej poobno nieznany, więc nawet się nie dopytywali, trochę diwnie się zrobiło, co więcej… Trochę tak niewygodnie, bo najpierw lekarz z tym durnym choć habilitowanym szalikiem wyskoczył, że to jego, że przeprasza, potem dzieciak się okazało, iż łupież ma chyba czy coś takiego, a zaraz po wyjęciu nie miał, no i w końcu matka się zdziwiła po dniu czy dwóch, że nie ma warkoczyków…

… jakby to było najważniejsze, przecież zdrowe jest!

… a potem po pierwszej kąpieli włosie opadło, wiecie, się zdarza…

Cóż.

No i wiadomo, pozwała szpital, ale jednak genetyczny biegły stwierdził, że to nie szpitala wina, a matki, bo zapomniała z kim była, na to ona, że to in vitro i się rozpętała burza i wichura i jeszcze kocopoły się zaczęły. Oczywiście, że wyszło na to, iż nie to jajeczko czy nie ta plemniczka, no w dzisiejszych czasach to wiecie, te problemy z płciowością, lepiej było się zabezpieczać… oczywiście w końcu matka stwierdziła, że jak z niej wyszło, to zatrzyma, ale chce kasy, więc się dogadali.

Szybko.

Ale tylko dlatego, że zaczęli dociekać co  tymi warkoczykami… i jakoś poczerwieniała i nie chciała mówić. Ciekawość ich zżerała, więc zapłacili, a ona im opowiedziała… opowiedziała historię.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Czasem poglądam komentarze… wiecie, taki zwykły podglądacz ze mnie. Kompletnie nic nowego, tylko inne zabawki, więc trzeba się było dostosować i… te komentarze są straszne. Przerażające nawet, a może i więcej. Zdaję sobie srpawę z tego, że nie żyję jak zwykły człowiek. Po pierwsze jest nas tylko dwoje do martwienia się o siebie, nie mamy nawet zwierzaka, po drugie, dach nad głową jest, ale co do mebli, to bez przesady. Zwyczajnie, przez to, że w 2019 straciliśmy prawie wsystko, jakoś tak wciąż się nie odkuliśmy, a i zroumieliśmy, iż naprawdę pewnych rzeczy nam nie potrzeba, nawet tych, których nigdy nie mieliśmy, no ale…

… te komentarze, ludzie…

Że trza się pokazać?

Niby wszyscy tacy wyzwoleni w Polsce, poza kościelnymi, a jak w Walentynki nie masz róż i czekoladek przy sobie, to nikt cię nie kocha. I jesteś przegrywem. Wciąż też te teksty z wodą, wiecie, szklanka wody na starość i tak dalej… i to, że po 30tce to się życie kończy, kompletnie, nie masz dwadzieściaileś, więc już trumnę szykuj. Serio? Ludzie, ja tutaj obserwuję babeczki, którym życie zaczyna się po pięćdziesiątce! I tak, wiem, że wyprowadziłam się z Polski z rónych powodów i od tamtego czasu, nastu lat, nie byłam tam nawet na chwilę, więc co ja wiem… no czytam.

Nie, czasem czytam…

Tia, sprawy rodziny… u mnie temat problematyczny, ale jak słyszę o przymusowych obiadkach i świętach i cierpieniu innych gadania, naprawdę tak siebie nienawidzicie by to robić? Wiem, że starsze osoby mogą czasem coś powiedzieć w dobrej wierze, ale możecie im powiedzieć, że to was zabolało!

Zrozumieją.

Załatwiłam to na tak zwanym początku dorosłości.

Spieprzyłam…

I żeby nie było, to nie jest tak, iż Duńczycy to taki doskonały naród, wprost przeciwnie. zwyczajnie częściej mają wyjebane, albo już naprawdę doszło do tego, że się nie rozumieją. Duński jest unawany za najbardziej zacierający się język. Ludzie nie rozumieją siebie nawzajem. Obserwuję to często w sklepie. Proste słowa, pięć milionów rodzajów ich brzmienia, w końcu prostym chrząknięciem załatwiacie wszystko nie wiedząc nawet, iż walnęliście najbardziej zrozumiały poemacik. I tyle… oni się zwyczajnie nie rozumieją. Poza tym ona religijność zaprzeszła i jej brak teraz. Jakoś tak, to wszystko zmienia, a może to Królowa?

Która niestety szykuje się na operację…

Problem samotności tutaj jak najbardziej istnieje.

Ludzie nie potrafią być razem… czasem niektórym udaje się dłużej udawać, ale brak wzorców, ona koniecna wygoda każdej chwili… to nie może się udać. Sprowadzanie żon z Azji. Wiem, że Wyspy Owcze posiadają własną autonmię i tak dalej, ale w podobnych miejscach jak tam, czyli rolniczych i odosobnionych, problemy są takie same. Jest chłop, ale babę chce mieć jednak inną…

Uległą?

Czasem mi się wydaje, że o to im chodzi.

Uległość i wygodę…

Dziwny ten współczesny świat. Oj, bardzo dziwny. Przecież sorry, ale związek z drugim człowiekiem to praca, a przede wszystkim masa gadania. Tia, wiem, co ja tam wiem o życiu, co nie? Z matką się nie spotykam, teściową też nie, zresztą, ona szczęśliwie zamieszkała sama w mieście i wygląda na to, że chyba jej to odpowiada. Już od dawna nie próbuję wszystkich zadowolić…

Ale droga o tego nie była łatwa…

Młodi tutaj mają właściwie wszystko gdzieś. Ale też to mienie gdzieś wcale nie wpływa dobrze na ich zdrowie psychiczne, więc widzicie, no jak na całym świecie. I dodatkowo młody dziś, bobas, to taki, co po trzydziestce jest… to chyba wciąż mnie intryguje, że można nieuciekać z domu… cóż…

Życie.

Przyznanie się, że człowiek Wigilii nie obchodzi, ja pierniczę… z każdym rokiem coraz gorzej, więc kłamię w internecie, jakby co, uprzedzam! Lepiej kłamać. I przebywać na SMach jak najmniej. Tyle, ile praca przewiduje…

I już.

I przestać czytać komentarze… no ale jak mam prowazić badania na ludzinie?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.