Pan Tealight i Pan Kieszonka…

„Ojejku jakisz on był słodziutki…

… a potem się zgubił.

I nikt nie potrafił go znaleźć… czy to się zagłębił w kosze na śmieci i już dawno zniknął z okolicy nawet, czy jednak w jakiejś z szuflad czy zbyt wielu szaf siedział, a może w załomie drzewa, norce jakowejś, pod schodami, nad schodami, pod dachem, w piwnicach, podziemiach, lochach, kominie, a może jednak w tym czymś nowym, co jeszcze nie miało nazwy, lub w starym gnieździe os… nie no, chociaż, gdyby je umeblować, może by się nadawało, w końcu Pan Kieszonka niewielki jest.

Bardzo.

… więc go szukali.

Pośród liści i kamieni, pośród kasztanów, żołędzi, wbrew krzykom wiewiórek przekopywali nawet niektóre miejsca w ogrodzie i pobliskich lasach. Znaleźli dziwy i cuda, ale jego nie, więc nieważne one takie… niektóre nawet błyszczały, widać było, iż skarby to smocze jakieś, ale nie on… więc…

Po co w ogóle się nimi zajmować.

Nie wsio złoto, co ważne.

Chociaż wielu uważało inaczej, to jednak, jakoś tak… jakoś tak się wszystko nagle zmieniło, gdy zniknął. Jakby ktoś schował zabawowość i cudowność onej jesiennej hygge aury. Onej mroczności zezwalającej na dłużse sny i częstsze drzemki, pozwalającej na kolejne przekąski, gęste zupy i jeszcze…

Czekoladę.

Zaraz… gdzie jest puszka z czekoladą?”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Nowe, cudowne i niesamowite…

No obra, nie wszystkie nowe, ale wiecie, chciałam by do mnie wróciły. Anita Blake to moje guilty pleasure. Reszta, kurcze, ja pierdziu, te okładki. Wiem, że nie powinno się, ale z drugiej strony… a czemu nie? Dziś okładka często jest tym co sprzedaje książkę, więc doceniajmy!!!

Ostatni raz kupiłam książki w kwietniu, więc ech, mniam!

Wracanie do domu…

… miało być…

… ale… tragedyja na Wyspie.

10go, w poniedziałek, brak prądu podobno rozwalił newsy w Polsce, intrygujące… jakoś o starszych osobach, które przenoszą się na campingi, bo nie stać ich na prąd nie ma? Serio… O co chodzi?

O to, że wszystko teraz jest związane  Rosją?

Nie.

Tak, prądu nie było przez kilka godzin. Tak, Wyspa, jak już pisałam kiedyś, kablem ciągnie energię ze Szwecji. Dlaczego? No błagam, logical… przecież do Danii nam daleko. Nawet UPS jak zawsze napisał mi, że w Narnii mieszkam, kochani są. LOL Dobra, Narnię ja dodaję. Oni piszą, że odbiorca znajduje się w terenie oddalonym… he he he, pewno w czasie i przestrzeni.

Ale… prądu nie było i rozpisali się o tym wszyscy u nas…

Po raz pierwszy…

Najpierw, że kabel, potem, może jednak pomyłka człowieka… przyczyna techniczna, u nas coś spsuli, nie wiadomo… no ale, u nas prąd wstał z martwych przed 12stą, w Roenne od razu prawie, ale oni to wiadomo, stolyca, co nie? Na razie nie wiadomo o co chodzi i jak to będzie, ale prąd jest i tyle…

… i jest oficjalnie amerykański krążownik…

No tak.

Jestem zmęczona. Nie prądem, i tak go nas na niego nie stać, nie oszukujmy się, nie stać nas i tyle!!! Jestem zmęczona tym strachem, tą komunistyczną nagonką, onym uczuciem, że serio nie wiadomo już co robić, bo wszystko nie ma znaczenia. Wszystko się wali, sratat tata, jakby człowiek miał na to jakiś wpływ.

Na prąd ma, jak ma swoje baterie i turbinkę…

Inaczej… nic, bo tutaj wsio jest na prąd.

Eko!?

No ale…

Musimy sobie uświadomić, że to Wyspa… czyli wyspa. Mają tutaj i plany awaryjne, mamy też i alarmy… ale gdy przyjdzie co do czego, to jesteśmy w dupie! Powiedzmy to szczerze, powtórka z II WŚ jest jak najbardziej pewna. Niesłuchanie mieskańców przez rząd to normalność… autonomia? Cóż, spoglądając na wszystko, zasoby i turbiny, kabel ze Szwecji, kurde, to by mogło wyjść…

Uznanie tego miejsca za park przyrody… tak.

Byłoby super.

Częściowy, taki, gdzie można wciąż uprawiać ziemię, ale jednak inaczej. Gdzie zwierzyna, której zauważalnie więcej, podobnie ptactwa, też… dosadzić drzew, poprowadzić jakieś hodowle pomysłowe, jakieś uprawy różnorodne… wszystko można, ale spoglądając na dziwną ruinę, którą stał się ten projekt przy muzeum w Gudhjem, ona łąka, która miała być jednocześnie salą wystawową i motylami, oczywiście poległa. Nieprzemyślana, a przecież można było… można…

Wiem, pomysł raczej nie dla wszystkich, ale tutaj…

Udać się by mogło?

Mogło!

No ale… co do powrotu ze Szwecji, znaczy z wakacji, to wiecie, droga, długa, nie do końca, jakoś taka dziwna, potem prom… nie mieliśmy jakoś wiele czasu, ot przypłynął, na szczęście bez fal, wiecie, czasem serio człek cieszy się z takich małych spraw… a potem, powrót do domu… kwiatki, moje biedne kwiatki i tęsknota… za innym miejscem. Nie wiem jak podzielić swój świat na dwa.

Nie wiem.

PS. Update prądowy… okazuje się, iż Szwecja nas odcięła! Serio! Ale to wszystko przez to, że coś się spieprzyło w systemie i tak im wyszło… no cóż. Nie wiem, ale jakoś im długo na dogadaniu się zeszło. U nas nie było prądu przez 4 godziny, w mróz i wiatr oznacza to… sami wiecie… zimno.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.