Pan Tealight i Niewiadomych Awatar…

„Bała się…

Nigdy jej takiej nie widzieli, a przecież strach nie był czymś jej obcym, abstrakcyjnym dla niej czy niemożliwym do… strawienia. Karmiła się nim, wydalała go i z nim tworzyła, ale ten strach był inny. Namacalny i prawdziwy. Cielesny wprost, ale nie jak Strach, oj nie, ten też się bał… skulony pod stołe czepiał się jej wielkich, puchatych, różowych mdle skarpet, mieszkał właściwie w jednej z nich wciskając się między palce, jak trzeba było… tak bardzo się bał tego innego…

Strachu.

Paraliżującej siły, która zmuszała do zatrzymania się a potem pędzenia gdzieś, gdziekolwiek, robienia cokolwiek, co by tyko zatrzymało myśli, co by sprawiało, iż nic innego nie było ważne, nic, wyłącznie ten pęd, praca, tworzenie, niszczenie, zajęcie, zmącenie, niesłuchanie, niewiedzenie…

To był strach, który nie obawiał się głaskania i tulenia. Wiedział, że jego mocy nic nie zmieni, zdawał sobie sprawę z tego, iż miał swoje pragnienia, swoją przyczynę i następstwa, cieszył go ten cały pęd, cieszyło go ono motanie się ludzi, dziwne niezałapywanie się na chwile spokoju, na one odetchnięcia… uwielbiał na to patrzeć. Po prostu przybywał i wszyscy starali się… niemyśleć… robić wszystko i więcej, by tylko coś innego nie przyszło im do głowy…

Inaczej jednak, ale inaczej niż zwykle.

Byli… jego.

Był jedynym bogiem i panem, ale wtedy pojawił się on, tylko awatar, nawet nie półbóg, czy coś onej masy… awatar…”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Gråmyr i królewskie problemy…

… oraz strach…

… strategiczny.

Ale od czego tutaj zacząć, kurde, tyle się dzieje, ku transparentności, nie żebym o nią dbała, nikt mi nie płaci, nikt mnie nie sponsoruje, więc nic mnie nie więzi… ale sama dla siebie zanotuję, że jest popołudnie późniejsze, no i mamy czwartek. Czyli trochę dni wstecz. Wiecie, nigdy nie wiadomo, kiedy to wszystko szlag trafi… naprawdę zaczynam się czuć jak te wselakie dzieciaki w apokaliptycznych filmach wyjebujące wszystko w powietrze, wreszcące, slag to i chlejące piwsko cy co tam… PS> Polecam kinematograficzne szaleństwo o tytule: „Ewolucja”. Film stary, ale kurde, ona poprawność w niepoprawności politycznej… i wciąż nie wiem czy to ino reklama, czy jednak też i film, czy jednak… z drugiej strony…

No chodzi o statki.

Wojenne, porządne statki, srebrzysta ona, niesamowita flota Królestwa Danii, stanęła u wrót Østersøen.

Tia, znaczy po polskiemu to stanęła na Morzu Bałtyckim, ale wiecie, po naszej stronie, no bo przecież te sabotaże i tak dalej. Wiem… pisałam o tym wcześniej, problem w tym, że wtedy tylko pisałam o tym, co widzę, a teraz już jest oficjalnie. Oficjalnie też prypomniano o strategicznym położeniu Wyspy, ale nie bójcie się, nie, jeszcze nic nie robimy, jeszcze… JESZCZE?!!!

To jest najgorsze, co można rąbnąć.

Chcę na Północ.

Bo prawda taka, że jak coś jebnie, to mamy małe możliwości ucieczki, nosz kurna trza było się uczyć chodzić po wodzie, w końcu jak Jezus był człowiekiem, to jak każdy z nas ma onego pierwszego przodka, więc jesteśmy spokrewnieni, więc… primo voto i tak dalej, każdy umie chodzić po wodzie?

Dedukcja level hard!

Po prostu się boję… jak wtedy, gdy w stan wojenny wywieźli mnie do Babci… wyczuwało się strach, nie wiedziałam o co chodzi, ale czułam jak on mnie otula, materializuje się i przemienia w duszący koc…

Ale…

… poza tym zwyczajnie postanowiłam to olać i pójść w las.

Problem mamy taki, że widać, że drzewa znikają. Jak tak dalej pójdzie z cenami prądu, to pewno drzewa znikną i tyle z onej ekologii. No sorry, przecież tutaj nikt długich gaci nie założy. Ale… co ja tam, sama marznę sobie, bo na to mnie stać. Na marznięcie. Na szczęście są grube skarpetki i jeszcze koce…

Ale… jeśli chodzi o naszą Szarą Mrówkę, to zszokowało mnie jedno – kompletna susza. Poziom wody w bajorku bardzo niski, wsystko zarosło, ale widać, że na horyzoncie drzewa zniknęły, jakby nie wiem, patrzysz są, potem patrzysz znowu i ich nie ma… no i tam, w onej zarośniętej atmosferze, która okazała się być chwilowo deszczowa, zaskakujące, znaleźliśmy dwa borowiki, prawie dwa kilogramy skurcybyki miały razem. No w życiu takich gigantów nie widziałam…

A człek nachodził się na grzyby i jagody, oj tak!

Traumatyczne to odrobinę…

Mniejsza…

… w onej lesistości ludzi niewiele, raczej jeszcze zielono, raczej jeszcze tak świeżo, małość wodna odbija błękit nieba, liście lilii wodnych, jakby nierozkwitniętych… liście dziwnie mniejsze, jakoś tak…

Cicho.

Gdzie żaby?

Czy plotkują o Królowej? My w następnym odcinku!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.