„… i się poniewierało ono Poniewieranie, a bez niego była… zagubiona.”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Z cyklu przeczytane: „Silmarillion” – … erm… dlaczego kupiłam? Bo… piękne jest, no i tak naprawę nie mam, więc w końcu mam. Uzupełnienie pewne, a może i zbytek ino? Bo ładne, dwie mapy ma? Bo wróciły czasy, gdy książki mogą być znowu malowane i zdobione, być onymi dziełami nie tylko wielkiej i pięknej sztuki słowa, ale i tej tam, wiecie, wyobraźni rodzaju innego…
Kolorowej, kształtnej, czy tylko… delikatnie opowiadające o tym, co jest w środku?
Czy potrzebujecie piękna tomu? Bo przyznam się, iż nieczęsto o tym myślę. Czytam i tyle, ale czasem, gdy zobaczę, to już nie mogę przestać patrzeć i nagle chciałabym wszystko mieć tak wielce estetyczne i artystyczny… i nie, nie znaczy to, że słowa mi nie wystarczają, ale czasem… chcę dwa w jednym, a i trzy! Bo jest to coś innego, coś więcej, coś… nadzwyczajnego.
COŚ!!!
Tak, ten tom jest piękny i niełatwy w czytaniu. Jeśli chcecie się zagłębić w historię Tolkienowskich opowieści, silmarile, ich chronologię, ogólnie mówiąc przeczytać powieść, czy też raczej trochę taki podręcznik od historii… to weźcie jakieś zwykłe wydanie. Bo tego dziwnie szkoda pobrudzić, ot jeszcze coś się zegnie, nie… He he he, nigdy nie miałam takiej paranoi książkowej, rogi zagięte, paćka z sosu, notatka ołówkiem, ale wiele się zmieniło o nia, w którym straciłam bibliotekę swojego życia.
Zbyt wiele i to nazbyt wciąż boli.
Pamiętacie jak pisałam o Uberze, no więc się okazało, że wszystko się zmieniło i Uber kupił nasze taxi… więc teraz Uber wozi wszystkich, płacą im tyle ile za taksę, a ja przestaję słuchać onych moich donosicieli, bo kurna, serio, każdy mówi co innego, sprawdzacie, też inaczej, a teraz to… hmmm… Czy polecam taksówki? A skąd mam wiedzieć, czy polecam czy nie… mnie na to nie stać. Jeżdżą, są różnorozmiarowe i tak dalej, ale podobnie jak nie stać mnie na autobus, tak na to już w ogóle.
Nic ino skrzydła se szydełkiem dziergać…
Ostatnio popadam w dziwną desperację, a ciągłe wycie jakiejś zagubionej w swych rozmyślaniach krowy, mi nie pomaga. Nie, to nie moja krowa, to taka… no ktoś ma oną krowę i ona się żywi niedaleko, pod wiatrakiem, ale głośna jest… dziwna, w ogóle… nie wiem. Może to przez one szkółki lotnicze młodych wron, które przyprawiaą mnie o zawał serca i wszelakie inne palpitacje, ale jakoś tak…
Nerwowa jestem.
Wrony walą w szyby, krzycą na mnie, chcą cegoś, nie wiem czego… może tylko pokazać, że o, już mogą latać… a ja się boję, że spadną… wiem, że one mają skrzydła, ale kocham je i nie chcę by coś im się stało…
No i lato idzie.
A tak w ogóle czerwiec oczywiście przyniósł więcej ciepła, ale niewiele deszczu… susza wciąż ma się dobrze… bzy przekwitły, za to kasztany puchną z umy onymi swymi pagórkami kwietności. Ludzi sporo, ale wiaomo, to opiero początki… będzie ich więcej? A może jednak w tym roku nie aż tyle?
Jadąc dobrze znanymi drogami człowiek sobie myśli, że tyle się zmieniło, ale jednocześnie, dość niewiele. Sporo wciąż pozostaje nieotwarte, zamknięte, zniszczone, niedorobione. Wycięli tyle drzew, ale też… pojawiło się nowe… chociaż, jakoś tak nie wiem nawet czy przetrwa, więc po co dawać mu uwagę? Tak właściwie, to co pojawiło się nowe… kurcze, nie wiem, ale mam konfuzję teraz… jednak coś musiało. W końcu co roku coś się wykluwa, a potem umyka w zapomnienie.
Wiadomo jedno, lato już prawie tutaj, według kalendarza Północy, to właściwie prawie, ale nie o końca, jakoś tak przesuwnie każdy sobie to ustawia… robi się cieplej, rośliny robią swoje, ptaki, a ssaki muczą… znaczy ta krowa! Po prostu, wiecie, to w końcu zadupie, ja się ciszy domagam, a o nią niełatwo… to kosiarki, to przycinarki, to znowu jakieś piłowania i czyszczenia, strzelanki, wojskowe statki na horyoncie…
Dziwnie jest…
Za to w końcu załapałam się na kwitnięcie konwaliowe na Mysiej Ścieżce… cudowne. I te kumkania i rechotania żab i tam tych no grzechotników LOL, się znaczy ropuszek i tak dalej… rzezane w drewnie zwierzątka w różnych miejscach, bo one prawdziwe uciekły… pewno wiały, ale kto to tam wie…
… może patrzą na ludzi z góry. I też nie wiedzą co o tym wszystkim myśleć i czy w ogóle myśleć…
Nie! Żygolotu nie przywracają!!!