„Umówili się na piknik.
Taki prawdziwy z kocykiem, imbryczkiem na krótkich, gorących zawsze nóżkach, co to powodował sauny dla tych co pod ziemią i oparzenia traw wszelakie… z bułeczkami, ciasteczkami i dżemem oraz, dla balansu, korniszonami i kabanosami. A co, na pełnym wypasie być miało, w końcu… to nie codziennie się wydarzało, by się tak aż świat zmieniał… a tak.
Zmieniał się…
I to kompletnie…
Miało nagle w jednym miejscu Wyspy pojawić się coś, co dziwnie Człowiekowie nazywali ocean view… a czego Wiedźma Wrona Pożarta Przez Książki Pomordowane nie rozumiała. W końcu morze to morze, nosz do rąbanej onej, no kurnej nędzarki!
Kurna Nędzarka też była zaproszona, bo dlaczego nie… i gdyby nie pewien istotny fakt, to może i by coś zobaczyli, ale… wiecie, akurat tutaj, gdzie wody kamieniste dno mają, płytkie są i w czasie ciepłym parują od nagromadzonego życia pierdzącego… cóż, wonieje. Mocno! Znaczy cuchnie, śmierdzi i zniewala aromatem. Ale wciąż domy drogie, bo przecież ten widok miał być…
Obiecali!
Czas może ciepłu nie sprzyjał, ale Zimę odwołali w jakieś inne miejsca chyba, może w delegację, czy zaproponowali jej jakieś tam influencerskie bajery, a może to ona sama, jakoś tak pomyślała o mianach, no i olała sprawę, i rzuciła robotę… więc, nie chciało im się na oną zmianę czekać. A i zapach nie był sprzyjający, do tego hałasy, wiatr i tak dalej… nie, to nie było dla nich.
W ogóle.
No i to opóźnienie…”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Powiem jedno…
Wyspa się zmienia, a raczej ludzie dochodzą do wniosku, że znowu należy wyciąć to i tamto i to robią, co oczywiście wkurza mnie nieśmiertelnie i na zawsze. Robią tak co kilka lat, raz wycinają wszystko po prawej, potem po lewej, nie myśląc, nie planując, zwyczajnie, niczym one ludzke buldożery niszczą naturę, a potem wielce dziwieni gdy im się ziemia obsunie, czy coś… Natrętnie próbują mi wmówić, iż widok jest ważniejsy niż tlen i, że zasadzony młodniak to więcej niż wielkie, stare drewo i młódki, które ono skoli. Nosz precież… i może dlatego, moje wselakie choroby psychiczne mają się tak wybitnie dobre, kwitną i owocują jak…
Na pewno nie jak moje zarobki, te stoją wm miejscu, co kura, gdy ceny w sklepach szaleją, nawet w onej Szwecji, która dotąd zdawała się być mekką i zbawieniem… ale teraz już nie… tak, Duńczycy z południa kontynentu wciąż jeżdżą na akupy do Niemiec, a co… ale jeśli o nas chodzi, no nic z tego.
Ale… co poradzis?
Trza wodorosty zacząć zbierać, czy coś?
Kamienie?
Wiecie co mnie bawi? W TV podobno jakaś mała dramaturgia się rozgrywa, że niby one jarmarki świąteczne są niemieckie i nie powinny w ogóle istnieć w Danii? Oczywiście mówi to kobieta o tak :duńskich: rysach, że klękajcie ornitolodzy. LOL Żarcik, miało być antropolodzy, ale wiecie, jak się denerwuję, to staram się jakoś to kryć żartownie, ale chyba mi nie wychodzi. Już mocno nie wychodzi. Bo ludzie są tak głupi, iż to zwyczajnie nawet nie daje się wyśmiać. Nie można, nie da się, niente i nada! Co na to zwykli ludzie? Chcą jarmarków, bo czują się tam hygge, no ale…
Co do naszych jarmarków świątecnych, to coś jest diwnego w powietrzu i ogólnie w odmienności, butności… bo jeszce na żadnym nie byłam. A i właściwie mają być dopiero w połowie miesiąca, no poza tym w Nexoe, ale tam, to dziwnie iść, w końcu wszystko, co tam, mamy pre cały rok w sklepach, więc…
Co za fun w tym?
Żaden, i te tłumy i kaszlenie i moliwość morskiej bliskości… zbyt bliska i ciemna… hmmm, naprawdę, czasem mi się wydaje, że niektóry mają tak wiele, że stracili połączenie z tymi, który mają mało, lub w ogóle…
Jak wszędzie?
Pogoda szaleje, ciepło i dziwnie… ogólnie mówiąc niezimowo.
To też nie sprzyja świąteczności, no ale… robimy, co możemy, czyż nie?
Albo… odpuśćmy?
No nie wiem, jak tam kto chce, wolny wybór. Można robić nic, można troszeczkę, naprawdę, można… A przynajmniej tak jest u nas. Czy choinka jest? No tak, na razie metalowa tylko, ze światełkami, owockami głogu i srebrzystymi łańcuchami, jakoś tak ostatnio jestem ukierunkowana minimalistycznie w tym kierunku. I wiecie co, nie chcę mieć co roku tego samego. Czy to tylko ja? A może to przez to, iż mój dom jest choinkowo-drzewny-misiowy-reniferowy przez cały rok?
Nie wiem…
Może… może może…
Zwyczajnie, jako już dorosły człek, stwierdziłam, że robię rzeczy tak jak ja chcę, a nie jak chce świat, inni, czy też dziwne tam zwyczaje nowe jakichś Tiktokowych prowodyrek. No weźcie, ja i trendy… to trendy ściągają ze mnie. Wyobraźcie sobie, jak nagle stajecie się modni, na chwilę pewnie, ale podobno niektóre rzeczy i sprawy są teraz modne, a moje były od zawsze, więc…
No nie wiem jak się czuć, na szczęście tutaj, na skałach, grzebiąc w kamieniach, szukając narzęzi kamiennych, czy też zwyczajnie będąc między drzewami… po prostu nie ma to znaczenia. Tak idealnie i czysto…
Nie ma.
Bo drzewa mają gdzieś co masz na grzbiecie, wane, by podlać pieniek. LOL