Pan Tealight i Duch Pastlove…

„Człowieki, jeśli chodziło o miłość, to po prostu szaleli. I Pradawni wiedzieli aż nazbyt dobrze, że popełnili pewne błędy w rejonach onych hormonów, mózgów, płatków róż i kolców, kolacji, świec blasków… i tak dalej, ale jakoś tak było to zabawne i ogólnie mówiąc amuzing, więc nie poprawiali tego na pocątku, a potem, chyba było już za późno, a może… może w końcu o tym zapomnieli, i z czasem pozostawili ludzi samym sobie, no i się, wiecie, jak zwykle samo podziało…

Duch Pastlove był pastelowy i dziwnie namoknięty, jakby złożony z obsmarkanych chusteczek jednorazowych, ale też i takich z rąbkiem haftowanym, tych bardziej dziecięcych ze zwierątkami, kolorkami namokłymi, dorosłych, często z maskarą w rogach, szminką, oraz wykwintnych, z inicjałami, batystowych, ale też i zwykłych toaletowych rolek, papieru pożądanego… były też listy, nieczytelne, pisane w formach prerónych, mocniej nowoczesne, odbicia maili i esemesów, ale też i one papierowe.. niewielkie karteluszki ze słowami: „szukam więcej… nie jesteś moją, przeznaczenie chce inaczej… nie jesteśmy, ja jestem… ja ja ja…”

Był wszystkim… onymi rozstaniami w deszczu, niezrozumieniem, marzeniami, które nagle ktoś spuszczał w toalecie, długonogą blondynką, którą widzieli obydwoje, a potem, on zniknął… wyszedł, nie wrócił… odkrytymi zdjęciami, szeptami znajomych i nieznajomych, wskazaniem palcem…

Nim, który czekał pod kinem z tulipanami…”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Z cyklu przeczytane: „Nic tu nie jest prawdą” – … hmmm… właściwie, właściwie, to człowiek czasem potrzebuje takich książek, wiecie, skomplikowanych, ale lżej napisanych, które pożera się w wieczór czy dzień, a potem się myśli o codzienności i dziękuje się światu za to, że nie jest się sławnym… chociaż…

Kurde…

Oto taka właśnie opowieść, poważna, a jednak lekko spisana onym językiem, co łatwo włazi, ale te łatwo czasem się go zapomina. Jakoś nie do końca nas obciążająca cudzym istnieniem, bo nie nawiązujemy uczuciowego powiązania z bohaterami, jakoś tak… skomplikowanie fabuły jest ogromne i gdyby spisać oną powieśc inaczej byłaby potężna, a tak jest nowelą… o życiu i stawianiu granic. O chciwości i umiejętnościach, które nie każdy posiada, o wyborach… Alix i Josie jakoś tak, nie wiem, przynajmniej może mnie nie wciągnęły w swoje życie. Jakoś one bliźniaczki, cóż, nie do końca, od razu łatwo było rozgryźć. Bogata i biedna. Jedna straciła młodość i nie zyskała tego, czego pragnęła, a druga… ale, czy jedna nie jest gnębiona, a druga oszukiwana?

A może obydwie są… cóż…

Kto jest wrogiem, kto napastnikiem, kto cierpi, kto się śmieje, czy istnieje anioł?

Wiele pytań, chociaż narracja przewidywalna. Lekko, ale… materiał do przemyśleń jest na pewno. Jak powieieć nie? Jak wierzyć, czy w ogóle ufać każdemu? Czy można… kiedy dziecko kłamie? Kiedy przestaje być niewinnością?

Kiedy… kryminał i psychologia.

Niezłe.

Koniec, wróć, dalszy ciąg onego wrzącego dnia września, gdy jak wariat człek pchał się w coraz cieplejszą Szwecję… o rany, temperatura rosła jak szalona. Wilgotność. Wszystko było zwyczajnie lepkie i nieznośne…

Najpierw Kallby

Datowane na późną epokę żelaza cmentarzysko, rozjechane i zapewne zrabowane, ale jednak opisane, wciąż widoczne kurchany i oczywiście one niesamowite, ogromne, gigantyczne… no wielkie! kamienie runiczne. Ja pierziu… gdyby tylko nie ta roga, jakieś niskie abuowania i pola, gdyby nie dziwny parking, drzewa wykarczowane, gdyby nie to wszystko, to wiecie co, kurde, ale by było!!! Ta przestrzeń, tyle ziemi, nieba, woda gdzieś daleko… widok…

Jeden, starszy kamień poobno przestawia Diabła albo Thora.

Nie wiem tylko, czy niewygodne sobie skreślić, czy co… sama mam dorzucić swoją teorię, ale ja chętnie… w tłumaczeniu: tatusiowi ofiaruje synek o intrygującym imieniu. Tatuś zresztą też ma je mało spotykane, aczkolwiek… Ten drugi głaz ma na sobie krzyż. Wielki, typowy, z oną otoczką taśmową z run, no i dwóch synków tatusiowi dało, ku pamięci… cholera jasna :daddy issuses: jak nic. Ale te imiona. To nie mój okres, ale… Ulf i Ragnar dający tatusiowi o imieniu Fari głaz brzmi mocno wikińsko, futhark oczywiście młodszy, takie to poprawne północnie… No ale VG 56, czyli ten głaz bez krzyżyka… z ciekawym panem, zwanym też szamanem czasem, choć inni naciskają bardzo na Thora przez pas, który figura nosi, pas mocy, dość ciekawy i jakby intencyjny mocno… A tłumaczenie lekkie głosi, iż: Styrlakr umieścił ten kamień ku pamięci ojca Kaura… Karr to poobno w staronorskim znaczenie wielkiego przywódcy duchowego lub i zwykłych, kręconych włosów, co aurat w duńskim by się zgadzało, jak dodamy literek, więc… ech, lingwistyka to kopalnia zabawności.

Ale głazy… warto!!!

Lasse’s Grotto

Usz kurcze…

… oto i jest ona grota niegrota… Miejsce zamieszkania osobnika o ciętym języku i złym oku, wiecie, tego gościa, co nikt z nim nie chciał, ale często potrzebnym było, co to na starość po prostu już dość widać miał ludzi, w szczególności w tym etapie swego życia i przez 30 lat sieział w lesie, gdzie pod skałą zbudował sobie z kamiennych cegieł dom… Lars Eriksen i Inga… a tak, jest i żona… widać jej oko nie przeszkadzało. Może patrzyła mu wciąż w ono drugie? No więc mąż i żona, ona szyła, on robił w broni, hmm… nie oszukujmy się, rozumiem ich chęć odosobnienia, ale jednak…

Poejrzani byli i jak la mnie wciąż są i wiem, to był XIX wiek, ale jednak…

Nawet wtedy byli dziwakami. Wyobraźcie sobie coś na kształt mikro-kamiennej, dwuizbowej budowli, zimnej, z dwoma piecami, trzema oknami, serio, widok milusi, dach ze skały, porośnięty różnościami, ogródek… kurde, marzenie introwertyka, jak jest z wifi i dostawą na drugi dzień, premium! Albo jest to coś, czym można dzieci straszyć… LOL Tak czy inaczej, zatrzymujecie się w zagajniku, na małym parkingu – parność nad parnościami – mały mostek, nie wiem na czym, bo sucho, potem otwarta nagle przestrzeń, niby polana, a i widok na ten architektonicny cud!

Schodki, wciąż działają, właściwie, gdyby z powrotem wsadzić okna i drzwi, mebelki z IKEA, to RBB może być. Ludzie na pewno by się skusili, ino trochę omieść, przemyć to, barierkę może dodać, bo ludzie teraz głupsi niż drzewiej, no ale… i kwiatki w okna, kibelek przenośny i jechane z interesem. W końcu można wpisać ducha ze złym okiem i będzie serio obrocik na koncie. Za domem fajny las i szlak, no miejscówka szczerze przemiła. Jeziora w niedalekości…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.