„Własćiwie…
… właściwie, to nigdzie nie wychodziła, znaczy…
… czasem gdzieś wyjedżała, morze unosiło ją ku marzeniom, czasem spełnialnym, czasem nie… ale dotąd, zawsze wracała. I nigdy nie było to zbyt długo, w mierze namacalnego czasu, co by jakoś tak się martwić, czy coś… poczuć wrażenie wiedźmiego zanikania, czy też jakowegoś jej mocy osłabiania, ale ostatnio… Ostatnio coś się zmieniało… ale teraz, jakoś tak od kilku lat nie było jej, chociaż była, czy tu, czy za morzem. Ale i nie było, tak do końca, w pełni, naprawdę. Jakoś tak jakby Wyspa przez nią przenikała, ale też ni jedna na drugą nie wpływała, ni nawet…
… jakby się mijały…
… gdzieś w wymiarze onych ważnych spraw.
Jakby…
I jedna i druga przestawały się wyczuwać, widzieć, a nawet się potrebować, jednak, Pan Tealight to rozumiał, chyba jako jedyny, a i tak nie spieszył z wyjaśnieniami innym, więc wielu się martwiło, kłopotało i szyszki na zimę wcześniej zaczęło kolekcjonować, bo nie ma to jak dobra szyszka, trzaskające w żarze jej pesteczki i mech w cybuchu… A to, co daje dobre poczucie wszelakości jest istotne, więc warto to zebrać wtedy, gdy jest, a nie na ostatnią chwilę… tak. Małe i większe, a nawet one największe, które zdawały się widzieć wszystko, miały obawy, niektóre nawet się bały, inne znowu szykowały się do przeprowadzek, tak wiecie, gdyby wszystko miało coś trafić…
W końcu zawsze może trafić?”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Z cyklu przeczytane: „Dwór mgieł i furii” – … hmmm… powiem jedno, nie było aż tyle seksu, bym oblewała się rumieńcem wstydu za zakup onej pozycji… LOL no serio, naprawdę… całkiem fajnie się akcja rozwija. I jakoś tak, jest logiczna, choć miejscami czuję się jakbym czytała kawałki powieści Bishop, to… uwielbiam Anne Bishop. Taka prawda, więc ona opowieść, ten świat, okay, chcę część trzecią.
Sprzedałam się! LOL
Myślę, że ci co wiedzą co to za cykl, tak, nie jedna książka, tom drugi serii, po prostu mają gzieś co napiszę, ci co nie wiedzą, odsyłam do tomu pierwszego, powiem tylko, że to fantasy, w stylu mieszanki wróżkowo pejczowej… Dlatego wspomniałam Bishop. No co. LOL Kamienie, to seria, która… nie jest tą. A ta, tak, wciąż okupuje social media. Dlatego moja niechęć się nasiliła, ale się przełamałam i było fajnie. Dowcipnie, z twistem, ogólnie mówiąc, szalenie… i poza początkiem bez bzykania się na każdej stronie. Serio, nie wiem dlaczego niektóre autorki kochają umieszczać seks wszędzie i jako odpowiedź na wsystko… czasem tło opisu…
W tym tomie nasza bohaterka ma problemy i ląduje w tym drugim dworze, serio, nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale dobrze się tam bawi, chociaż… nadchodzi wojna, znowu będzie musiała walczyć, za siebie, za rodzinę i za obydwa światy…
Ma przerąbane!
Z cyklu przeczytane: „Powrót Wyntera” – … drugi tom, chyba dylogii, ale nie jestem pewna, bo wrota są otwarte, więc może będzie więcej… powieści, która jest trudna. Dla wielu zbyt trudna by się nią rozkoszować, a tak bogata, niesamowita, salona, tutaj wybraźnia tańcuje w szpilkach uwalanych błotem i robi piruety w wymyślonych salach balowych i miejscach… mieszania… zakończenie to świństwo i dlatego chcę więcej. Tak, narracja wciąż jest prowadona z poziomu wielu osób, więc można się pogubić, ale… warto się tej powieści oddać. Dla pomysłów, marzeń, wyobraźni, jej nieokiełznanych możliwości… dla… tego świata.
Świata z przeszłości, choć będącego teraz, tu…
Ale też świata, który trwa od zawsze.
Książka jest trudna.
Wymaga na pewno uwagi, wymaga pamięci, wymaga prawdziwego oddania się jej, wejścia w ten świat, skaknia po dachach, pełzania w tunelach, uwierdzenia, iż wszystko jest możliwe, a jak nie jest, to takim się stanie. Ona nie oddaje się wam jako łatwa przypowiastka, chce waszej integracji, interwencji i inter… wszelakości. Musicie się stać jednością z nią i widzieć… wszystko.
Warto!
Karetki, tak, z tym będą mi się kojarzyły te wakacje, ten rąbany sezon ciepła i nadmiernej ilości ludzi, a co za tym idzie niedostępności produktów w sklepach i tłoków… oraz tłuków. Gdy to piszę kończy się akcja ratownicza. Dwójka podobo starszych, nie podano jeszcze dokładniejszych danych, osób, ona i on, ona najpierw, on ją chciał ratować i kiepsko skończył… ech, ci rycerze z przeszłości!!! No co… żyją, więc… staram się rozładować napięcie. Huk helikoptera ratowniczego nad dachem nie jest przyjemny, szczególnie jak macie stany lękowe właściwie już przez cały czas, więc…
Mniejsza…
10 sierpnia, dość ciepło, ale jak na lato zapewnie chłodno, dla większości osobników ludzkich tak lub inaczej.
I pizga, więc nie rozumiem onego łażenia po klipach, jak każdy krok grozi jednak chwiejną postawą, a w dół może droga niedaleka, ale też naprawdę da się znaleźć miejsca, które są bardziej wysokie, chwiejne i wszelako się obsuwające, szczególnie idąc dalej, w górę od Gudhjem… tyle ziemi tam zniknęło, a może nie zniknęło, ino po prostu przeniosło się pod wodę?
Ale, to jednak sprawa, to, że karetki słyszę właściwie codziennie jest dziwne. Mieszkamy w tym miejscu od ponad 12 lat, więc liczę karetkowe dźwięki w sezonie. Zwykle poza sezonem mamy jedną, maks dwie w roku, pomijając przypadki – jeden – gdy ktoś na morzu zanika i robi się coś jak „Światła nad Phoenix”… strach. W tym roku karetki w lecie są codziennością, zwykle było ich kilka na te trzy miesiące!
Co się zmieniło?
Ludzie?
Możliwe… ludzie?
A może po prostu już kurna nikt nie używa mózgu? Kompletnie? Naprawdę wieje dziś, więc nie dziwota, że z onych kamieni, które nie są zabezpieczone, bo tam jest specyficzne zejście i tak dalej, i ludzie winni jednak myśleć, przynajmniej w Królestwie Danii… i tak dalej… no po prostu, ludzie, używajcie głów. Nie tylko po to by włosy farbować czy kapelusze nosić…
A tak szczerze, to dziwię się, że częściej ktoś tam nie spada, wzdłuż onej ścieżki, od Melsted do Gudhjem, z widokiem na morze… na skałach, po skałach, wąziutko, niebezpiecznie, nie ma ucieczki… nie można zejść ze ścieżki, bo nie ma gdzie. Z jednej strony skały i woda, z drugiej domy, nie ma przejścia…
PRIVAT!!!
No tak… karetki… do tego raczej jak zwykle, braki w sklepach, tłumy, sierpień, czyli czas innej Turyścizny, więcej Niemców starszych, mniej rodzin z dziećmi, wariaci na motorach, ja pierdziele, niektórych to serio nie obdarzają normami dźwiękowymi? Serio? Nosz kurde no!!! Serio?
No ale… wylądowałam w Zapi.
Znaczy na onej zapiekankowni w porcie, o której wspominałam. I co, i Chowaniec nie może w cebulę, a one grzybki są oczywiście już z cebulką, no jak domowe. Nosz… skończyło się na tym, że biedna właścicielka, przemiła kobieta, musiała mu sklecić dzieło swego życia bez grzybów, ale z salami, czy czymś tam mięsnym, no wielkie to, masa żarcia, cena adekwatna, poza tym mają i inne rzeczy, więc jeśli serio tęsknicie za polskim żarcie, to keczup mają z Pudliszek, do tego warzoną yerbę i inne cuda! W Nexo! A jeśli i prawda z onym promem z Kołobrzegu, to…
BĘDZIE PROM Z POLSKI!!!
WOW po tylu latach! Cieszycie się? Bo tutaj euforia, chociaż, no nie wiem… naprawdę Niemcy takie straszne dla Polaków, od nich można spokojnie pływać? Cóż, zobaczymy, w przyszłym roku…