Pan Tealight i Pom Pom …

„No a jaki był włochaty i miękuśki, jak z jakiejś Hameryki, czy coś. Jakby drogi był, co najmniej hordy wielbłądów obłożonych diamentami kosztował, i to nie tymi laboratoryjnymi jako szczurzyny jakoweś, ale prawdziwymi, ziemi wyrwanymi, i jeszcze parę setek flach paliw wszelakich, wyskokowych, długoleżalnych… do tego dorzucili i może dziewice, ale kto to teraz dziewice widział. Próbowali skołować kilka na Midsummer i no serio, popyt na nie jest, ale dziewek brak. niektóre próbują zamącić we łbach kupującym, że dziewice, ale tosz to widać od razu, że chłop…

Nosz błagam!

A potem, jak już go nabyli, poczuli się ważniejsi niż ważni, pokazali wszystkim co mają, gdzie mają i za ile nabyli, to wiadomo… minęła chwila i już szukali czegoś nowego. Czegoś rzadkiego, niezwyczajnego, co poruszyłoby masami zapatrzonymi w one kolorowe filmiki i inne tam fotosy… tych, co marzą cudze marzenia i ich sny śnią. A dzięki temu oni mogą mieć więcej i więcej i więcej…

Mucieli.

Ale… to był zwierzaczek, albo coś najbliższe onej definicji… włochate, nieszczekliwe, spokojne, a nawet przerażone… Pan Tealight coś o tym wiedział. O przerażeniu, cichości, która następowała, gdy inni krzyczeli, o tym, jak to wszystko bolało, a nie było gdzie uciec, więc wyciągnął koszyk, który choć krzywy, z morskiej, miękkiej, słodkiej trawy Wiedźma Wrona Pożarta Przez Książki Pomordowane uplotła… widać wiedziała, iż kiedyś się przyda i przyjął nowego mieszkańca.

Nie pytał…

Czasem czas na pytania nadchodzi od razu, czasem trzeba czekać, a czasem… nigdy nie przychodzi. Nigdy…”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Z cyklu przeczytane: „Sprzedaliśmy dusze” – … nosz kurcze, przeraziłam się tej powieści. Naprawdę. Czytałam w kawałkach, dozując, aż w końcu przysiadłam i w spokojności tuląc misie…

No co? Nie dość, że bohaterka w moim wieku, to jescze to wszystko takie prawdziwe i zamówienie z UPS miało na dniach dojść, więc sorry, ale na mnie to wpłynęło, one słowa, ona, oni, te tatuaże, diwne grybki, czy inne tam sprawy… granie kiedyś, tworenie muyki naprawdę było magią… tera jest inaczej… wtedy… tak, wiem, brmię jak antyk, ale ówcesne teledyski, przypomnijcie sobie Aerosmith czy Gunsów! Ich protesty, filmowe właściwie, gdy wytwórnie nakazały piosenki do 3 minut… kurna, a co to, pierd… Eurowija. Szmatła… nie, o tym nie mogę mówić.

Nie…

… więc jest to opowieść o zespole. A raczej ich dorosłych już członkach, którzy nie tylko nie pamiętają co się stało, ale przede wszystkim… niektórzy z nich wciąż coś czują. Że coś się stało tamtej nocy, chwili, że muzyka, słowa, opowieści, zaklęcia…

Nie no, to trzeba przeczytać.

Trzeba.

By zrozumieć i uwierzyć, ale… obawiam się, iż ta książka ma naprawdę wąski przedział wiekowy zroumienia…

Z cyklu przeczytane: „Wanda” – … klechda, mit i opowieść, szeptanie babek, zakurzenie myśli… ona, Wanda i jej czas, jej świat, one legendy wiążące się doookoła niej i ono stare pisanie, jakby ktoś przy ognisku siedział i cicho szeptał przerażony prawdziwością swych słów… bo tak niegdyś, drzewiej bywało… ona żyła i walczyła, kochała i poruciła. Oni władali, rozdzili, zabijali, mącili wody czasu…

A to, czego nas na historii uczyli to bujdy.

To nie wielka historia, ale taką jest… mitem i istotami, o których wielu zapomniało, obrędami i myślenianmi, poostałościami w nas, których nie rozumiemy… pięknem przesłości, która wcale nie różniła się od naszego życia, ot, inne zabawki… tylko, że myśmy zapomnieli. Zapomnieli…

Z cyklu przeczytane: „Sługa cesarstwa” – … i to już koniec… ale nie ma boja, w księgarniach od miesiąca już nowa powieść tego autora!  nim się nie rozstajemy, ciekawam, czy na pewno rostajemy się z Rudnickim i Saszką… czy to wszystko to koniec, logiczny i niesamowity, ale jednak…

Koniec.

Dwie trylogie  dwoma niesamowitymi facetami, kobietami, któe po prostu uwielbiam, magią, mocami, siłami wszelakiemi, niby wszystko możliwe, a jednak… a jednak jakoś tak logicznie… wiem, dziwne słowo, ale dla mnie poprowadzenie ścieżki głównego bohatera jest naprawdę niesamowite i przyjemnie logiczne. Nie zmieniamy do niego stosunku, wciąż popełnia błędy i jest czasem ciapowaty, choć to inny świat i nowe nauki dla starego psa, nowe sztuczki… by nagle nas zaskoczyć, ale jakoś tak wciąż się go kocha, chociaż, ech, tylu jest nowych do kochania, bo one osobowości go otaczające wprost tryskają siłami i mocą wszelaką… no, sami zrozumiecie. Jeśli przeczytacie… A Generał, ona druga strona monety, inny świat, ech, jego się kocha albo nie… no i nasi niesamowici… ich będzie mi brakować najbardziej… ale, zawsze mogę zacząć od początku.

I chyba zacznę…

Ucinane głowy stokrotek łkają wciąż, gdy upadają na przepisowo krótką trawkę… bo wiadomo, szczury, gryonie wszelakie inne, robale i takie tam, już nic nie może rosnąć ponad miarę, łąki likwidowano! Oh, okay… w innych ogrodach, ale u mnie… no nie, w końcu i u nas poleciały stokrotkowe głowy, ale tylko te, które ich nie pochyliły… wiecie, jak z Indianą Jonesem i tym kieliszeckiem. Pamięta ktoś jak się kłaniał? Dygresja? No rany Julek no, przecież wolne było, to wiadomo, wszyscy w ogrodach, ale i kościołach, tyle to  ateizmu w społeczeństwie. A tyle o tym wszyscy mówią… a jednak kady jedzie, w niedielę czy święto… gdzieś…

… jedni tu, inni tam, a jeszcze inni czarne świece palą…

No co?

Nie mogą? Wolność w końcu…

Tak po prawdzie, to nie wiem, ale wygląda to, jakby ludzie szukali siebie na wzajem, jakby ona samotność, przez tak długi czas przez wielu gloryfikowana stawała się czymś nie na czasie… a może to tylko strach? I ta pogoda, to słońce, które łzawi mi oczy, wydyma zatoki, oczy nadmuchuje do rozmiaru golfowych poiłeczek… tak, mam uczulenie na słońce. Pewno na coś jeszcze pylące, ale słońce zawsze mnie sponiewiera…

Albo to zemsta stokrotek?

Kto wie…

No ale…

Dookoła temperatury letnie, u nas raczej wciąż wiosennie. Ot naście, tylko to słońce i susza jakoś tak nadymają wszystko. Pocięgte głowy i inne cęści trawnika pojadą stać się komposem jutro, razem z kilkoma pudłami chwastów, tak zwanych, czy gałązek, no wiecie, ordnung musi być. Dla niektórych ordnung to religia. Może i dla mnie… no nie wiem, ale porządek, układnictwo, swoje miejsce, jakoś tak wtedy tylko mogę żyć. Burdel to robić można, jak się chce pobawić w sprzatanie i tyle…

Nie lubię bałaganu.

W żadnej części tak zwanego życia.

Maj mija, a człowiek wciąż nie wie jak to tak wszystko szybko… mówili, że z wiekiem cas ucieka bardziej, ale serio, z tego co słyszałam, to młodym obecnie też ucieka, więc nie wiem, może jest jakowaś prawda w tym szybszym obrocie ziemi? No co, nie wolno jej? Może ma dość wszystkiego i zaczyna kręcić…

Kręcić się mocniej.

… sobą…

Nie, nie mogę w te internety… musę do lasu, już te chwasty bardziej logiczne. Chociaż pogoda, nie, tutaj też brak logiki. Chociaż dobre to, że Rowan A. pięknie kwitnie… kwitnąca jarzębina jest tak niesamowita.

I głóg…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.