Pan Tealight i Bogini Niewygodności…

„Zaginała kanty, otwierała szwy, oczka puszczała, ale wiecie, tylko w mało widocznym miejscu… tam, gdzie mogło to ujść wzrokom niepowołanych, ale jednak bardzo wkurzało noszącego… upuszczała rzeczy, po które nikt i tak nie sięgał, ale wciąż jednak powodowało bałagan, a niektórzy nie tolerowali bałaganiarstwa, i jeszcze… była na wpół niewidoczna… co bogom uchodziło raczej na sucho, mokro i ze wzwodem ergonomicznym obsypanym kwiatami, ale w jej przypadku było dość problematyczne…

Było jej widać ino pół…

Te mniejsze pół.

I właśnie dlatego to było problematyczne. Że było ją widać i nie, a to powodowało wątpliwości, a wątpliwości w boskości oznaczały zwyczajnie koniec kariery. Nie oszukujmy się! Dlatego jej nie uznawali. Znaczy mieli one niewygodnosci, cieszyli się nimi – ci zboczeni, inni cierpieli w ciszy, jeszcze inni wciąż narzekali, jęczeli, ale upierdliwych, ale litanie do niej wznosili, nawet nie wiedząc co robią…

A moe jednak wiedzieli…

W ten sposób unikali darów i stawiania świątyń, chociaż, czy ona naprawdę ich chciała… trudno było się spytać, no ale… też niezbyt wielu próbowało. Ale dla Pana Tealighta była wyznacznikiem wiosny i utrapieniem szczególnym. I nie, nie z powodu mechacenia się wełny czy też alergii wszelakich, onych zmienności pogodowych, niezdecydowania, czy też jednak… no, wiecie… niewygody.

W tym roku jednak… przybyła ość późno…

Już kokorycze ćwierkały i zawilce powoli zwijały swoją śnieżność płatków, atłasowość zolną zmieszać najdroższe z tkanin…”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

To wszystko dookoła jest jakieś takie…

Znaczy jeżeli sąsiad nie szaleje z kosiarką i na dodatek nie wypala trawy 0 straszny jest ten dźwięk, najpier z gminy teraz on – która właściwie jeszcze nie zdążyła wzrosnąć, więc kurna dlaczego… no ale… jeżeli on nie szaleje, sąsiadka tyż cicho siedzi, albo wyjechana, wiecie jak to jest, no i sąsiada górnego kochanki pies nie nawija… tia, skomplikowane mamy tutaj niektóre naleciałości…

… więc wtedy, jakoś tak, jest cicho.

Przysłonięte żaluzje, spokojność. Można właściwie robić wszystko, co twórcze i co jakoś tak zniewala cię ciszą, no tak, mewa, ptaki, ale to elementy ciszy, natura… ale nie ta ludzka. Chyba że właśnie was męczy coś we flaczkach, to żaby w brzuchu mogą się dołączyć, ale jednak… można tutaj doświadczyć ciszy niesamowitej, skrajnej… szczególnie podczasz sztormu. Tak wiem, dziwne, ale właśnie wtedy, gdy tylko słychać wiatr, pojawia się dziwna cisza… wyłączność jednego dźwięku, a nie kompletny ich brak… to właśnie cisza. Twój oddech, nic poza tym…

Ale też cisza, to pracujacy w oddali traktor, na polu, nad którym unosi się znowu chmura suszy… i ptaki oczywiście. Te wiedzą doskonale co się dzieje, gdy ziemia zostaje wzruszona, obsiana, zalana gówienkiem… ekhm… no tak, ten czas. Nie ma co, ale ekologia śmierdzi. Nie oszukujmy się. Oto zaczął się ten czas…

Może dobrze, że człek się pochorował teraz?

Mało co czuje przez zatkany nos. LOL

Wiosna.

Turyścizna z Polski się objawiła w ogromnej ilości, może mają przedłużoną majówkę, czy coś? Nie wiem… ale rozpoznasz ich po rowerach wypasionych i kurteczkach takich samych. Wiecie… zorganizowani i trafili akurat na drugą połowę kwietnia, o wiele cieplejszą od pierwszej… lucky them.

Kwiatki się pojawiają, kleszcze zapewne też, ptaków cała masa, maluchy sarniczne, znaczy te no, wiecie, sarny obu płci wyżerają mi muscari do końca, głupio tak ich pogonić, ale z drugiej strony chcą zeżreć też młode drzewka, więc… no jakoś tak… Chowaniec wychodzi, wiecie, zdaje się mu, iż samą swą postacią je przegna, a one co, albo go olewają, albo podnoszą na niego one wielkie, czarne ślepia, no i trochę mają zabawny wyraz pyszczków. Bardzo zabawny…

Jakby chciały powiedzieć: no ale o co ci chodzi człowiek? Na kiego ci te badyle w ogródku, no weź no…

Słońce napiernicza…

Ech, nie da się niemyśleć o nadchodzącym lecie i onym gorącu, ale na razie, chociaż na chwilę pocieszmy się oną zimną bryzą. Trza korzystać, w końcu grudzień był taki gorący… blech… nie no, zimy to myśmy nie mieli tej zimy, trochę jesienią, ale wiecie, kiedy to było, sto lat temu…

Ciekawe jak będzie latem?

Bo wiosna to sucha, wietrna… za traktorem unosi się nie tylko kurz i ptaki, ale też dziwna nostalgia… moja własna.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.