Pan Tealight i Zabójstwo…

„Właściwie…

Właściwie, to wyłącznie to coś, nakreślone białą masą sprawiało wrażenie zabójstwa, czy też raczej śmierci bardzo podejrzanej… no i ta krew, nic to, że niebieska, może to ktoś jednak koronowany, wiecie, może ino książęcy, kto to tam wie… śmierdziało jak krew, podobno i tak smakowało, więc wierzyli Wężycowi na syk. No co? Syczał jak mówił, znaczy mówiczał… sówił? Jak tam kto woli, mniejsza, najważniejsze jednak, iż wąpierz raczej wiedział co mówi, więc ślady zabezpieczyli, opisali, a potem pozwolili mu wszystko zeżreć. No w końcu ekologia, nic nie może się zmarnować.

Nawet to.

Z drugiej strony, nie wykluczali, iż był to ktoś dla nich niewidzialny, który po wyrysowaniu onego kształtu najzwyczajniej w świecie sobie gdzieś poszedł, aczkolwiek może nie daleko, może się im przyglądał… kilka połamanych gałązek, miażdżone, zeszłoroczne liście i jedna dziwnie przekrzywiona, mikra stokrotka lutowa…

Tak.

Możliwie, iż w tym wszystkim było coś więcej, ale jakoś ostatnimi czasy w nikim nie drzemała chęć poznania onej historii, wszelaka ciekawość ich opuściła i jakoś tak, woleli nie zagłębiać się w definicje wszelakiej przygodowości i sensacji, bo i po co? Życie codzienne było wystarczająco kłopotliwe ostatnimi czasy, więc kształt mógł się zwinąć, bez ich pomocy i gdzieś się ukryć.

Mieli to gdzieś.

Tylko wąpierz cieszył się posiłkiem, chociaż później miał rozwolnienie…”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Mgła.

Niczym myślący byt powoli zbliża się do okien, najpierw mającząca na krawędi drzew, tam, za rzeką, gdzie pola zdają sie dotykać nieba, gdzie jakieś takie nibywzgórza mamią człowiekowi wrok i zdaje mu się, iż morze nagle się przeniosło i otacza nas ze wszystkich stron już teraz… jakoś tak.

Tam wcześniej była sprawiają, że człowiek czuł się jak w sklanej kuli.

Wiecie, tej, co się potrząsa, ale bez śniegu, ino takie jakieś dziwne bezpieczeństwo, może i ulotne, może… nawet kruche, wiecie, w końcu kula szklana, ale jednak, bezpieczeństwo, zamknięcie, odcięcie, własny kawałek świata, mgła… jak tak trzyma się na krańcach mego wzroku, to jakoś tak, no wiecie, dziwnie jest przyjazna, ale jak powoli, jakoś tak z ukrycia, jak nie patrzycie, mgnienie światła, mrugnięcie oka, i jest bliżej, jakby się skradała… a ty w końcu to rozumiesz, iż chcesz, by cię pożarła…

Czymkolwiek jest.

Czy tylko mgłą czy legendarnym havgusem?

A jeżeli tym lub tamtym, to jakkolwiek, czy coś zwiastującym? Pogody zmianę, najazd, nalot, problemy, a może radość jakąś, całkowicie niespotykaną, całkowicie, chocia podskórnie oczekiwaną, bo przecież słońce się nie przebije przez oną mleczną prawie gęstwinę, chociaż, trzeba przyznać, iż usilnie próbuje. Wstrętne, narusza oną mięsistość i wszelaką włóczkowatość. Jakoś tak… tak się mi kojarzy  tymi niteckami, wiecie, uczulenie na wełną…

… psik!

Alerty o zmianie pogody tutaj są… nie wiem, no raczej wypatrywane.

Może i jedni wierzą swoim kościom, kolankom, stawom, wiecie jak to jest, tutaj rwie na słońce, tam na wiatry łeb popyla w dziwną stronę, nowu gdzieś indziej coś swędzi jak ma wiać. Wiadomo. Człowiek to barometr jakowyś czasem, albo i często. Jakkolwiek tam z wami jest. A jak jest?

Bo jeśli chodzi o mnie, to łeb mnie napier… na wiatr.

Strasznie.

No ale… większość dostaje piknięcie, bipnięcie, tudzież zauważa jarzejące niebieskie kółeczko na DMI kółeczku.. wtedy już wie, że coś się szykuje w bliższej, tudzież lub dalszej przyszłości. Bo alert może być tak z tydzień naprzód, ale jednak… często mu się zdarza w tym czasie się zmieniać. Tak po prostu. Wygasać… osłabiać, albo nagle, moja głowa zawsze jest pierwsza, zwiększać swą moc…

Orkan czy huragan styrke… i tak, bawię się językami.

No co?

Tyle pelikanów a tyle, LOL. Żeby nie było, wciąż szukam genezy onych pelikanów jako miary wiatru… I nie tylko ja, tutaj jeden z nowszych artykułów. Niestety nie o końca może wiele wyjaśniający, ale idący w religię, z którą mam na bakier, więc może treba poszukać czegoś innego. Ale powiedzenie istnieje. Pelikana trzeba o niego ino pół, więc może druga połowa na ruszt?

W końcu kryzys, nie marnujmy żarcia!

A mgla… otoczyła nas i trzyma w swoim miękkim uścisku. I okay, niech sobie trzyma, a co. W końcu jak z nią walczyć?

I po co?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.