„Dusz Nieumartych Do Końca Dopieszczałka… w skrócie DNDKD. No weźcie no, jak to można spamiętać, tosz to wierzcie mi trza nie mieć w sobie dość stolca by taką sobie nazwę nadać, no ale…
… ona istnieje.
Naprawdę…
… widać niegdyś narodziło się Zapotrzebowania na taką usługę, więc gdy tylko ono się narodziło, to pojawiła się i ona, wiecie, ta produkcja bogów i bożków zawsze wychodziła ludziom super. Oczywiście jak pojawiła się ona jak tylko osiadła na tym tronie z kości i bluszczy, wszelakich porostów i mchów, dobrze się umościła, wysłała ogłoszenia, iż jest, można przybywać i pojawilli się pierwsi klienci, to Zapotrzebowaniu łeb został ukręcony… dość sprawnie, nawet bezkrwiście jakoś tak… no nieźle poszło. Może i miała wprawę, może nie, może to tylko obsługa, wiadomo…
Ale resztę zostawli, bo wiecie, jednak ino łeb się w takich zwiastujących osobnikach wymienia. Resztę można spokojnie zużyć przy kolejnej okazji, a nie wiadomo kiedy się to znowu przyda, może zaraz, a co jak w sklepie na składzie nie będzie? A co jak im się nagle odwidzi? Będą chcieli kogoś zwrócić, kogoś odmienić, a może i kogoś odać, to wtedy ino łeb… a łeb to łatwa sprawa.
Recycling zresztą to ważna sprawa!
A ju statnimi czasy nadzwyczajnie.
Bo jakoś tak ostatnio… co nowe, to po prostu jakieś takie niefajne. Źle zrobione albo nieproporcjonalne.”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
No więc…
… nie zaczynajcie zdania od więc, no więc jak już wiecie, to powiem wam jeszcze, że siedzę tutaj w kompletnym bezprądowiu, jest szósty lutego i przeraża mnie ludzka głupota… wróć, nie preraża mnie ona.
W ogóle… już nie.
No więc ono bezprądowie, co może was troszkę dziwić, bo przecież jak piszę i tak dalej, tej starej chabecie dawno bateria siadła, nie wytrzyma unpugged minut, a ja jednak siedzę i klikam w klawiszki, kolejne przestają działać, fundriser jakiś zdał by się, ale wszyscy wolą wydawać na odmrożony todger Harry’ego milionera, więc ja sobie tutaj wiecie, będę dogorywać… ale bezprądowie… no więc dowiedziałam się, bo Chowaniec napisał, no bezczelność mi poranek tak w południe szare i miękkie zakłócać, jak to tam bez prądu… więc wstałam. Sprawdzić, co on bredzi. Baczcie ono poświęcenie… świeczka się pali, ale ona na ogień, więc wiadomo, sprawdzam czy lodówka jęczy, bo ona z tego rodzaju nieumartych do końca dusz dopieszczania… wiecie, tutaj posmyra, tam po brzuszku, pod bruzkiem, no czasem lepiej nie wiedzieć…
Jęczy.
Zamrażarka nie uciekła.
Więcej na prądu brak… niby mogłabym spróbować włączyć jakieś światło, czy coś, ale doprawdy, lodówka zimna, więc prąd jest, o co chodzi? W gazetach wielkie apele, że Wyspa bez prądu, że nowu coś tam… nie wiem, co to ja mam inną rzeczywistość, czy coś? Kurde. Z drugiej strony, kogo na ten prąd stać, no weźcie no!
Kogo?
Czasem się zastanawiam jak te pismaki egzystują.
No szczerze.
Przecież wystarczyło zadzwonić do kogoś, a najlepiej do osób kilku i wiedzieć… jakąś tam prawdę, a nie pisać jak durni. Nawet dostaliśmy od tych od prądu wiadomości, że nie ma prądu. Eeeee… może to cud, czy coś? Manifestacje jakieś, tak mnie wkurwia to słowo, wymiana marzeń na manifestowania, tosz to to samo. No weźcie no, zwyczajnie, może to przespałam… może gorączka jakoś tak mnie dojechała? Może. Przecież wszystko się może zdarzyć, może się zdarzyło… ale jak mnie te manifestacje wkurniczają, no weźcie, i wizualizacje… I nie, nie uważam, iż czarnowidztwo to droga przez życie, ale też nadmierna ekscytacja i ciągłe patrzenie na wszystko, że będzie dobrze… i tak dalej. Tylko dobrze, nic więcej nie może być.
Nosz przecież… odrobina realizmu!!!
Nie, nie zawsze realizm jest dobry, ale… nadmierne tęczowidztwo jest zwyczajnie krywdzące, bo przestajecie myśleć choć częściowo realistycznie. Że na przykład podróż z małym dzieckiem może być trudna, modne jest niedopuszczanie do siebie takiej myśli i zapominanie o łatwych uciszaczach dzieci, że coś może się nie udać, pewno iż należy się jakoś nie dołować, ale też mówić ciągle, że będzie cudownie, że nawet to, co złe jest cudowne, piękne i tak dalej, srające tęczą…
Nie.
Bo wtedy nie przemielacie we łbie wszystkich opcji i nie jesteście gotowi na cios patelnią… albo widłami.
I tak oto przeszłam od tragedii, która może i gdzie niegdzie się stała, pewno i gdzieś tam prądu nie było, ale u nas był… do onych cudownych i rozszczeronych ludzi, którzy ewidentnie coś biorą… też chcę.