„Wiecie, no niektóre awansowały, ale ona nie…
… i wcale nie miała zamiaru się starać, wystosowywać jakiś petycji, czy poniżać się przed szefami. Albo wiecie, podejrzliwie tak jakoś bratać się z żoną szefa, albo mężem, no co dali, no weźcie no…
Jakoś tak się jej to podobało, jakoś jej ta pozycja odpowiadała.
Przyzwyczaiła się może?
Wiecie, w pewnym sensie ciągłe to samo miejsce wielu nie nudziło, ale przynosiło cudowne wyzwolenie, spokój i wszelakie odstresowanie. I jakoś tak, wiesz co będzie, nie pamiętasz co było, no i olewasz sprawę… wsio z zamkniętymi oczami i tak dalej. No jakoś szeregowość, uplasowanie w jednej linii z wielu innych, których nie chciała poznać nawet, pozwalał jej na prowadzenie własnej…
Bardzo podejrzanej działalności.
O której nikt nie wiedział.
Nikt.
No i raczej, kto by ją podejrzewał, no weźie, przecież ona ino szeregowa jakaś, pewno wszystkim się przydarza, pewno jakoś tak każdego już sobą naznaczyła i w ogóle, więc… niczego nie mogłaby, prawda?
Niczego…
No gdzieżby tam!
Generalska, to może, ale ona?”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Śnieg…
Kurde, w weekend, to po prostu był koszmar!!! Oczywiście poprzedni weekend, choć ten pewno nie będzie inny…
Przez cały tydzień od 5ego padało, sypało.
Cudownie.
Oczywiście zapowiedziano snestorm i nie uprzedzając faktów, się on odbył, a nawet, wciąż trwa. Czyli piszę to 10go spoglądając na biel. Dużo bieli. Może i ilość śniegu nie jest jakaś przytłaczająca, ale jednak pięknie to wygląda. No wiecie, tak normalnie, zimowo, a i temperatura taka jakaś…
Zimowa.
Ale, wróćmy kilka dni wstecz i pójdźmy na spacer do Rytterknægten.
Bo wiecie, słyszałam, że tam śnieg i rzeczywiście, stacja szpiegowska widać napędziła tam tyle tego białego puchu i kulek i lekkiego zmrożenia, i jeszcze… no wiecie, jeszcze te drzewa, a i ścieżki wszelakie, że można tutaj zniknąć, no to pamiętam z tych okolic. Po prostu.
Jakoś tak.
Droga biała.
Dziwne to, bo przecież powinni doczernić ją, a tutaj widać, że wcale nie odśnieżone ino rozjeżdżone przez ludźiznę. I jakoś tak, mijając stojące na poboczu auta, co było dziwne, no ale, dokołataliśmy się pod wieżę obserwacyjną, wiecie, najwyższy punkt Wyspy, hurra i w ogóle… a tutaj…
Kurna, szpilki się nie da wsadzić!!!
Zajęty jest parking po prawej i po lewej.
Wiecie, ten główny.
Zajęty jest parking dla autobusów, widać wszyscy stwierdzili, że i tak nic nie przyjedzie… no i zajęte są mniejsze parkingi, które chyba niedawno wyciosali w lesie… jakby mogli, to by stanęli i pod samym kioskiem, szczerze.
Tłumy w cholerę!!!
Ja nie wiem dlaczego, przecież tej lesistości tyle, ale po prawdzie, to mijaliśmy parkingi wcześniej, no i szczerze, wszędzie pełno. Właściwie komitet kolejkowy w niektórych miejscach, a chętni na twoje miejsce zastanawiają się czy wsiadasz czy nie, a nawet, wyglądają jakby chcieli ci pomóc, łagodnie mniej lub bardziej, w zależności od ilości ludzi w pojeździe, raczej cię wypchnąć z tego miejsca, bo przecież widać po facecie, że bachorów i teściowej już ma dość.
A miało być miło.
Nie no, pewno, że wziął papierochy, bo przecież ja nie mogę oddychać normalnie… zresztą, każdy zdenerwowany, jak się dowiedzieli, że pierwotne ustalenia rządu w ramach szczepionkowania poszły w pizdu…leniecio… no i wymiana na dziwną firmę, wywalenie Falka, wsio doprowadziło do tego, że kasa zniknęła, Szwecja domaga się testów, testów nie ma gdzie zrobić…
W końcu poszli po rozum do głowy, w końcu jakoś tam dogadali się z powrotem z Falkiem… i niby wsio ma działać, ale… nie działa. Coś po prostu nie styka. Wiecie, przecież my Narnia, Aslan tutaj kłuje!!!
I ryczy.
I nie, to nie ja!!!