Pan Tealight i Mistrzyni…

„Pojawiła się.

Wiecie, jak zwykle z tego popierniczonego Znikąd, co to paszportów nie mają, ceł nie płacą, ogólnie, spojawiają się i masz czycić ziemię, po której stąpają i oglądać te ich wyfircykowane buciczki, czy co tam na racicach mają.

No co, mają racice!

Mistrzynie zawsze mają racice i wszelakie cokolwiek, co się pojawia z miejsca, z którego ją przywiało, bo pizga ostatnio mocno i nadmiernie i jakoś takoś Pana Tealighta głowa wciąż bolała i naprawdę nie chciał już się z nikim kontaktować. Rozmawiać. Milczeć mógł, ale tylko ze znajomymi, a ona znajomą nie była… możliwe, że była wrogiem, który się jeszcze nie ujawnił, więc…

Byliście kiedyś w Wieliczce?

Wiecie, kopalnia, sól i takie tam…

No więc borowinowa do kąpieli jest mega, a do podziwiania stalaktyty i stalagnaty i stalagmity… niektóre miały takie ludzkie kształty. A nawet i imiona wszelakie… wiecie, ludzie to oną ułańską fantazyję mają i tak lubią jakoś nazywać wszystko, mimo iż potem się tym nie zajmują…

No więc…

Soli im nie zbraknie.

A głowa… nagle jakoś tak po tym wszystkim, jak on ją zobaczył, się ona zaczęła wymądrzać i te perfumy miała duszące takie i dziwny, ruchomy szal, nie, nie chciał się zaznajamiać, ani nawet nie był ciekawy jej osoby, za to solna rzeźba… szczzególnie w tej aurze będzie jak znalazł. Zawsze też ścieżkę będzie można posypać, wiecie, mrozy wciąż, Pani Zima przybyła i miał się z nią spotkać, ale jakoś…

Jakoś nie stykało w tym roku.

Może sól jakoś na rany czy co?”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Ta cała sprawa z łódką, to się okazała lekko międzynarodowa.

No bo tak, ten co ją zatonął jest Włochem, mieszkającym prawdopodobnie niedaleko nas… a ten, do którego łódka należy, czy raczej jej resztki, no cóż, po pierwsze przebywa za granicą, a po drugie jest Egipcjaninem, albo czymś w ten deseń… to akurat wiem/doświadczyłam sama, bo ułapił mnie kiedyś w porcie i pouczał o spirytualności i pierdolił o herbacie…

Wiecie jak oni to robią.

Albo nie wiecie, bo nie wiem, czy facetom też to robią.

Ale… wychodzi na to, że nie dość, iż sprawa międzymarodowoa, to na dodatek sztorm sie rozpoczął, wczoraj – niedziela – dodatkowo mocno przybrał na sile i… szczątków podobno ino poowa, ale jednak wypłynęła. Nadal nie wiadomo co z resztą, bo przecież nikt nie sprawdzi, tym bardziej, że jutro – 9ty – ma być armageddon. Na pewno będzie wiało przez tydzień, więc Chowańca wysłałam do sklepu po ibuprofen, bo pod pewnym kątem wiejąc, jakoś tak wiatr mi w łeb uderza i napiernicza maksymalnie, więc wiecie… lepiej być przygotowanym.

Dodatkowo…

A to się właściwie stało już dziś – pisane w poniedziałek – dzieci miały iść do szkoły, z czego się cieszyły, podobnie rodzice i wiecie, nic z tego nie wyszło, bo autobusy nie jeżdżą… znaczy może i nie na całej Wyspie, ale…

Bachory w domach.

Snestorm ma nadejść…

Ciekawe…

I jeszcze ta łódź.

W porcie walają sie szczątki, więc nie wolno wypływać czy wpływać… i tak, mówię o naszym głównym porcie w Gudhjem. Co prawda walają się głównie po tej płytkawej części za czekoladownią, ale jednak, z takimi falami, z silnikiem gdzieś tam leżącym, no wiecie… nie wiadomo co i jak i wszystko może się zdarzyć, więc…

Na razie śmieci.

Podobno to sprawa łódkowego wiecie, ubezpieczyciela, ale jakoś im się nie pali robota w rękach, zresztą, przez tydzień ma wiać, więc… wygląda to wszystko, jakby naprawdę snestrom i sztorm zbawiał wsystkich, a mówiąc o tym, to ludzie powystawiali samochody na główną drogę, szczególnie ci mieszkający daleko w polach, znaczy polami otoczeni, co to mają te drogi własne, gruntowe i tak dalej, wiecie, nikt im nie odśnieży, sami se muszą radzić…

Zresztą, naszej drogi też nikt nie odśnieża.

Chociaż sąsiad ma odpowiedni sprzęt, więc może da się znowu za flaszkę wina?

No co, człowiek się przygotował. Sam nie pije, ale dostaje toto, bo jakoś nikt nie otrzymał mema, że do mnie ino z pluszakami, książkami, kamykami, może herbatą czy wiecie, od razu srebrem, w sztabkach, albo wpłatą na paypala…

LOL

Ale…

Tak siedzę w domu, na tak zwanym nie do końca Melsted i nie do końca Gudhjem, choć tomamy w paierach… w onym górnym Melsted, bo wiecie, się okazuje, że tutaj jakieś animozje są między górnymi, a dolnymi… hmmm, dziwne to wszystko… ale…

No ale…

To będzie ten śnieg, czy nie?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.