Pan Tealight i Golas Ubrany…

„Widzicie bo on chciał.

No naprawdę!!!

Bardzo chciał, ale jakoś tak… naprawdę wewnętrznie to czuł, ale… no jakoś nie do końca mógł. A i pogoda się wiedzie, zjesienniła. Wszystko się schłodziło, no i to spojrzenie tej wiedźmy. Co to patrzyła na niego, jakby wiedziała, ale jednak na razie decydowała się milcześ i tyle. Ale na pewno, jak najbardziej miała zamiar kiedyś wykorzystać to przeciwko niemu…

A może jednak nie?

Nie wiedział.

Nie mógł być pewien!

Ale jednak, czyż nie powinien był zwyczajnie, w końcu otworzyć się na świat? Przecież to nie było nic złego, zresztą i tak nie wychodził z domu, więc… kto komu i jak? Czasem ot ino do ogródka, bo buraczki i cebulki, no i oczywiście jeszcze te kapustki, i brukselki trza było przecież plewić.

Nie mogły zarastać.

Najbardziej kochał te po pierwszych przymrozkach, choć te na Wyspie rzadko się zdarzały.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Traktory i morze…

Te strajki klimatyczne… nie wiem, ale kompletnie nie rozumiem. Jak w ogóle można strajkować w takim temacie? Można napisać coś do przedstawiciela w parlamencie, można okupować dziwne fabryki, protestować w miejscach frackingu… ale przecież to nie jest coś, czym pochwalicie się w mediach społecznościowych, co nie? Nie, to robią starsze panie. To one starają się powstrzymać koparki i inne maszyny, to one są ściągane z dróg przez dziwnie zawstydzonych policjantów…

… popatrzcie, co dzieje się w UK.

Ale strajk klimatyczny?

Wielkie spotkanie by pomachać flagami, papierem, by pośmiecić… i co z tego? Nie lepiej zamiast wciąż kupować nowe ciuchy i telefony dosadzić drzew? Pokażcie swoje ogródki przydomowe, bo przecież wiem, że tutaj, na Wyspie, wielu z was je ma, ale nikt w nich nic nie robi, co nie? No przecież, młodzież, dzieci… nie mogą pracować. Ale strajk, oj pewnie. Jak to fajnie brzmi!!! Ja strajkowałam by studiów nam nie zrobili płatnych, ale wiecie, to było w czasach troglodytów i słoni na trąbach, na różowych trycyklach, jeżdżących, więc… kto tam pamięta one czasy?

Nikt…

Wtedy sadziliśmy drzewa, lasy całe, no i zbieraliśmy kamienie i ziemniaki z pól. Tia, dawne czasy. Bardzo dawne. Ale strajk to mniej potu. No i paznokcie na pewno się nie połamią. Serio… Czy jestem przeciwna młodym krzyczącym, że źle jest, nie. Ale nie rozumiem dlaczego krzyczą, a potem sterczą pod sklepem po kolejne buty dziwnego osbinka co jest Jezusem i chce być prezydentem.

Trudno to połączyć…

Trudno też połączyć wielką zbiórkę w Danii na rzecz sadzenia drzew oraz wycięte drzewa w okolicy, czy właśnie… traktory. Stare, śmierdzące traktory ze starszymi panami pod moimi oknami, biorące udział w hygge oraniu.

Tia, dosłownie.

Taki smrodliwy wyczyn zafundowano nam w Melsted.

Na wielkim polu, które i tak trzeba nędzie zaorać raz jeszcze.

I tak, jak najbardziej rozumiem spotkanie starszych panów o laseczkach. Wzruszyli mnie, ale czy nie mogli się ino spotkać, bez kilku z maszynami. Albo, no serio, nie mogły to byc konie czy woły? Serio, jeżeli wszyscy mamy być tacy klimatyczni i znowu dowalą nam podatków, to tak, krzyczę! Walę te strajki! Chcę lasu na polu, który zaorali! Chcę więcej drzew i mniej starych aut oraz głośnych motocykli!!!

Ale przecież kto by tam usuwał stare auta czy bikerów, co nie…

Tia…

Uświadomiłam sobie, że najnormalniejszą rzeczą, którą widziałam w tym roku były… golasy. A dokładniej byli. Wiecie, grupka chyba znajomych chłopaków, na rowerach, zatrzymali się w porcie i popływali sobie. Bez telefonów, średnio głośno, no tak jakoś tak, wiecie, jak to drzewiej bywało. Tacy dziwnie normalni. Nijak straszą. Ni śmiecący, ni przylepieni do swoich ajfonów. Tacy… gdyby przenieść tę scenę, to pasowaliby do onych traktorów, do przeszłości każdej.

Serio.

Wtedy zamiast rowerów mieliby… rowery.

Hmmm… cóż, nie wiem co z tym światem, ale jeszcze raz ktoś będzie gloryfikował Danię za wybory środowiskowe, przypomnę wam, że lasy na Wyspie są dość świeże i isteniją wyłącznie dzięki walce jednego człowieka. Znienawidzonego przez wszystkich rolników wtedy żyjących i pracujących tutaj. Pewnie podobałoby się im ono wycinanie drzew teraz… gdzie się nie obejrzę, znikają brzozy i dęby…

I ja.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.