Pan Tealight i Nietraktor…

„Nie był traktorem, więc… go nie pokochali.

Ale orał, więc go znosili.

Kim był?

Koniem. Koniem na rąbanej wystawie starych, śmierdzących traktorów, które postanowiły sobie poorać jeszcze raz. Udowodnić innym, że mogą. Że jeszcze wciąż coś w nich gra, że nawet tego, czy tamtego odmalowano… niewielkie, w porównaniu z tymi modernymi i wszelako szpanerskimi, wprost krasnale.

Staruszki z kierowcami o laseczkach, z wyziewami zdolnymi pokonać każde płucka, a jednak… jakieś takie z duszą, niczym małe szczeniaczki, niczym smrodliwe bobaski wszelkiej zwierzyny. No wiecie, to coś, co jest takie, że zabić tego się nie da. Że po prostu nie można, że… a jednak…

Tak bardzo nieekologiczne.

Smrodzące i głośne.

A on… on zaorał przyznany mu kawałek, ciągnąc za sobą i człowieka i ustrojstwo, i jakoś tak, po prostu stał potem, w lekkiej oddali, mając dość naprawdę tych hałasów, wszelkiej pobudliwości. I jadł sobie trawę. Bo wiecie, to go napędzało, a tam jeszcze były stokrotki, trochę pokrzywy i mięta nawet!

Nietraktor.

Niewystawowy.

Dziwnie niewidoczny… ale jak kurna zostawi po sobie co i nieco tam gdzie te krzesełka jury rozstawione, to na pewno by go zauważyli, jednak…

… po co.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Morze…

Nawet jak cuchnie to piękne.

Tak to już jest, że morze czasem nie pachnie… eee, no wiecie, onymi morskimi różami, a raczej moze pachnie właśnie nimi, ino przetrawionymi, lekko się już na brzegu rozkładającymi, nie brązowymi żółtawymi z plamkami czerwieni, ale szarymi, zakrytymi piaskiem… no wiecie, smrodliwe to strasznie.

A i tak pachnie.

Bo to przecież morze. Coś, co po prostu trzeba czuć, słyszeć i widzieć i wszytsko najlepiej jednocześnie. Czasem oczywiście można zamknąć oczy, ale nic to, czasem można próbować zamnknąć uszy, ale się nie da. Albo i nos można, choć nie, ten smrodek przetacza się przez człowieka i w nim zostaje, a jednak… a jednak jest okay. Jest normalny, naturalny i jak kilka fal przebiegnie, to wiecie…

Zniknie.

I tyle.

W życiu są smrodliwe sprawy, ale czasem dobrze przywołać falę, może i wysoką, wielką, może i ogromną, żeby, wiecie, żeby po prostu pozbyć się zapachu.

A morze teraz, jeśli niesmrodliwe się wam trafi, to jest jesienne. Najpiękniejsze. Czyste wody, w nich one brunatnice i inne porosty, algi, wodorosty, jakkolwiek to nazwiecie, kolory. Wzburzenia fal większych lub bardzo mniejszych. I jeszcze są te patyczki wyrastające z wody i terenów podmokłych, które tracą swoją zielonkawość i bawią się w żółcienie, brązy i czerwienie. Takie to wsio na tle błękitnego nieba i niebieskości morskich, wciąż zmiennych, szaleńczych, zaskakujących…

… piękne.

Po prostu piękne.

Tym razem może Dueodde?

Dawno nas tu nie było. Ludzi wciąż trochę jest, ale jednak to już nie czas leżakowania, a woda, chociaż temperaturkę da się wytrzymać, to jednak, wiecie, ten smrodek. No nie da się. Tutaj akurat rzadko wyrzuca takie ilości zielska i sporadycznie można je przyłapać leżące tak długo, ale jednak.

Tym razem nam się udało.

Najpierw jednak.

Trzeba było przejść się po onym nowym pomoście, który teraz dochodzi daej, miejscami jest kompletnie nieprzejezdny, a na dodatek, ku mojemu zadowoleniu… zarósł. Serio. Brzózki po bokach stworzyły niezły szpaler przez oną suszę. I wiecie co, super to jest, ale pewno nie przetrwa długo.

Już słyszę piły…

Ale na razie mamy oto najpiękniejszy dowód na to, że przyroda ma gdzieś to co Polacy wrzucili nam do wody, ona sobie wzrasta.

Bo co ma innego robić?

W końcu najwyższym nakazem wszelakiej biologii jest rozwój, rozmnażanie i produkcja większej ilości ziarenek, zasiedlanie, mnożenie, by było więcej ich, więcej i jeszcze więcej. A co… taki zapis genetyczny.

Normalność…

Dueodde ma to do siebie, że jest płaskie. W lecie zwię je patelnią, bo wiadomo, nie dość, że piachu tyle i poza wydmami przepięknymi ino płaski, cudownie miękki podkład, to jeszcze woda, by się zanurzyć, zmusza nas do przemierzenia połowy kilometra nim da się popływać. Ale co dla kogo. Na pewno to miejsce dla młodszych.

Czy dla mnie, nie wiem, przeraża mnie czasem.

Niezależnie od zapachów i fal.

Ale i fascynuje.

No nie dogodzisz kobiecie no!!!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.