Pan Tealight i Trzecia Córka Trzeciego Króla…

„Właściwie wcale nie była niepozorna, jak mogłoby się każdemu wydawać, ale dostać królewnę do Sklepiku z Niepotrzebnymi było dziwne. Nie chodzi o brak koronowanych głów tutaj. Są i takie samotne owłosione i łyse, oraz takie prostetik bez oczów i z, są takie z postumencikami, a i takie dowcipne z korpusikiem i różnymi, wyrastającymi z nich elementami… ale większość z nich wciąż jest na wydaniu. Naprawdę mają wzięcie. Może i wracają często jako towar uszkodzony, ale kto by się czepiał daty przydatności do spożycia.

Ino jakowyś okrutnik jeden!!!

Zresztą mieć takiego Kopciuszka – 100 DKK za kilogram, lub 500 DKK na godzinę za sztukę – czy też Spiącą, która serio świetnie działa, nawet zamiast valium! Albo taka Śnieżka… szczególnie polecają je firmy robiące lodówki. Albo zwykła Panna z Wieży. Doprawdy posłuszne kobiety są w cenie! Ale ta była… bardziej inna. Piękna, złotowłosa, dziwnie puchata, ale i ulizana, grzeczna, posłuszna i lekko smutna. Zniewalająca owym dziwnie osłabiającym spojrzeniem wielkich, błękitnych oczu i długich, podkręconych genetyką rzęs.

Ubrana jednak w łachman…

– Jestem Trzecią Córką Trzeciego Króla, Nieposiadającą Imienia. Tą zbędną. Ot na wszelki wypadek, ale teraz wypadek już nie nastąpi, nic się nie stanie. Mojego świata już nie ma, zresztą nawet go nie pamiętam, nie tęsknię. Nie tęsknie ni za rodzicami, ni za zamkiem, zresztą ich też przecież nie ma. Pamiętam jak bardzo było zimno w lochu… tam mnie zepchnęli, gdy ścięto moich rodziców, rozwleczono zwłoki brata po polach dla lepszego urodzaju i zjedzono starszą siostrę. Mną się nie przejmowano, jestem Tą Zbędną. Tą na Wszelki Wypadek. Wepchnęli mnei do lochu… pamiętam, że wtedy obchodziło mnie jedno, że nie miała ze sobą szmacianego króliczka. Mojej ukochanej zabawki. Nikt nie wierzył, że umiała mówić… W końcu przecież nie istniałam. Byłam tylko na wszelki wypadek. A bez monarchii i ów wypadek stał się niemożliwy do zaistnienia. Ale to wtedy, w tym lochu po raz pierwszy się zdenerwowałam. Nie dlatego, że byłam rozpieszczona, nie dlatego, że nie było przy mnie rodziców, ale właśnie dlatego, że nie było króliczka. Bobek był dla mnie wszystkim. I wtedy chyba się zdenerwowałam w końcu mocniej, do końca. I jakoś tak się wybuchło państwo. Wieża się zawaliła, lochy nagle wydarły się na powierzchnię, wyszłam z nich, a tam był Bobek… i nikogo poza nim.

Mały, różowy króliczek z naderwanym uszkiem, pod względnie oględną opieką Ojeblika – małej uciętej główki, powoli krępował sobie uszy szmatką i wduszał na nie wściekle czerwoną perukę.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)


Z cyklu przeczytane: „Odlot” – … i romantycznie. Młoda dziewczyna z nader mało sprzyjających rozwojowi okolic przyczep kempingowych postanawia przeciw wszystkiemu i wszystkim, na złość losu podrzucanym kłodom… zostać pilotem. Bo tak. Bo właściwie przypisana jej dotychczasowej egzystencji obecność samolotów zdaje się ją popychać w tę dziwną stronę.

I jeszcze złość, że jej własne życie wymaga od niej tak wiele samozaparcia.

I matka, która się nią nie zajmuje, szkoła która właściwie nie uczy…

Spoglądając na owo życie współczesnych nastolatków jest w niej coś z bohaterki, która pokonując potwory w końcu zdobywa swój zamek. A w zamku jest i smok i królewicz. Co prawda nie do końca ten, a może ten, no wiecie jak to jest… kocha, nie kocha, kocha, nie kocha… I jak o coś prosi, dziwnie odmówić. Ona mówi tak i plącze swoje prawie już dorosłe życie.

Jennifer Echols ponownie zaprasza do sympatycznej, ale i prawdziwej opowieści o współczesnych młodych, tych, którzy wciąż mają ideały, któym się chce stawić czoła codzienności. Którzy kochają, ale i mierzą się z otaczającą ich bezmyślnością. Przyjemna, sympatyczna, ale i nie pozbawiona bolesnych momentów opowieść. Ot życie. Takie, w którym się i kocha i nienawidzi, a na własne szczęście trzeba zapracować. I pamiętać, by gdy się kocha… mówić o tym! Naprawdę niezła opowieść dla współczesnych nastoletnich, wciąż targanych niepewnością hormonalną młodych kobiet.

Albo może i tych starszych, które wciąż roamantycznie pragną odlecieć?

Deszcz, deszcz, deszcz… nie wychodzę. Ostatnio nabieram nieszczerej pewności, że powinnam się kąpać w oliwie, bo woda mnie całkowicie rozpuści. Z drugiej strony babska totalnie próżność narzuca mi myśli o dość szybkiej metodzie odchudzania… no korci nadzwyczajnie! Zresztą i tak nie mam odlotowych bucików, a nawet jakbym miała, to nei uśmiecha się mi ginięcie pod dziwaczną konstrukcją domową, choć najzwyklej w świecie latającą, z dziewczynką i psem za pilotów. Toto serio mnie całkiem nie interesuje!!! Na płasko źle wyglądam.

Rozlewam się na boczki!

Ale wiecie, Wiosna pewno idzie. Tłusta może i nadgorliwa, na pewno ten typ babska co to zawsze wszędzie być musi wcześniej, coby podyrygować km się da, wyżreć najlepsze babeczki, zlizać lukier z drożdżowego i pokusić się na pięć nadprogramowych kiełbasek z chrzanem i czosnkiem. Wiecie, bo przecież bidula wychudła, schorowana Zima całkiem sobie nie poszalała. Siedzi gdzieś i dyrgocze pod tymi dreszczami, co się na nią zrzuciły, całkiem taka nieszczęśliwa. Zatańczyła tylko raz, nie dała ziemi odpocząć… a wiecie, że dla kobiet, dla ich urody to sen serio jest najważniejszy!!! Wszyscy to przecież wiedzą!!! Więc może Zima to facet… mściwa bestia?

Nie wiem już, czy dokarmiać Zimę, czy nie? Złożyć jej w ofierze tego trzymanego w Piwnicach Niewidocznego Torturometu turystę? Tego co to się zagubił i nadzwyczajnie w świecie jakoś tak serio nie chciał odpłynąć. Nie żebym go zmuszała, by odpłynął. Naprawdę sam chciał tutaj zostać! Sam zadecydował, że Wyspy opuścić nie może, do końca ostatniego sezonu czekał i błagał coby mu znaleźć jakieś lokum, takie za darmoszkę najlepiej, znaczy i tak zapłaci za nie wszelką inną cenę, poza ową fiannsową, więc… Naprawdę samobójca z niego. I oczywiście po kilku samotnych tygodniach ma dość, więc…

… więc…

Ale oczywiście humantarnie. Znaczy naturalnie z zabawą. Dla mnie, niekoniecznie dla niego. Mnie się normy europejskie nie imają. Dzikusa straszna jestem taka, niewychowana dzikusa!!! Nieszkolona, no kompletnie total gupek wojskowy stopnia wyższego, co to kiedyś dostał nawet odznaczenie. Ale czy to pomoże? Czy Zima będzie po takiej ofierze żwawsza i radośniejsza? Skopie zbyt przedwczesny wizerunek tłustego wiosennego dupska, który to wisi mi wciąż przed oczami, niczym pokrętny omen nomen, w podomce we fiołki i się rozszaleje…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.