Zawsze czekam na pierwszy śnieg. Więcej, ten pierwszy jeszcze dziwnie nieśmiały, zarumieniony od zachwytu i podziwu wszystkich, zabieram ze sobą do pudełeczka i chowam na specjalnej półeczce. Żeby wierzyć… przez cały rok.
Przez to w „Sklepiku z Niepotrzebynymi” mamy specjalny dział dla zwiędłych kwiatów, zeszłorocznego śniegu i wiatru, który przeminął. Ale spoglądając na specyficznych mieszkańców sklepiku, jak garną się do Pana Tealighta, jak nagle wszelkie spory milkną, a to co dzieliło zbliża, czuję w powietrzu pierwszy śnieg. Bo on ma zapach. Taki subtelny, lekko ostry, ale też słodki i zaskakująco aromatyczny. Nawet ciepłość Pana Tealighta, którą skrupulatnie wydzielają sobie wszyscy dookoła, nie jest w stanie go wymazać.
Aromat pierwszego śniegu wisi w powietrzu niczym obietnica czegoś tak niezwykłego, że śmiało konkurującego z pierwszym pocałunkiem, tęsknotą za powtórną taką chwilą, którą tulimy w objęciach duszy, pełną nadziei i marzeń. I pewnością ich spełnienia.
To tak jak z domkiem Pana Tealighta.
Większość twierdzi, że to tak bardzo niemożliwe. Że to tak dziwne, by tulić się do guzika z drewna jabłkowego i specjalnej łyżeczki. Może i to wszystko to zwykłe śmieci, ale to one sprawiają, że Sprzedawca ze „Sklepiku z Niepotrzebnymi” jest tak wyjątkowy. Zresztą nie tylko on. Jego TOWAR to zaskakująca mieszanka cudów. Niekoniecznie chcąca wyjść ze sklepiku. Czasem może i pokurzona, jak dzwonki bez duszy, zawsze milczące…
Ale przecież nic nie jest niemożliwym… poza samą niemożliwością!
PS. Listonosz na dziś to cudowna nagroda z bloga: czytanki-przytulanki. Czyli mam prezent dla pluszaka na Mikołajki 🙂 Zaraz zawinę w papier bo wścibski Śnież dorwie się do każdej niespodzianki 🙂
No i wygrana 🙂 Czekam na „Pragnienie” Carrie Jones!!!
To ja… Chociaż podobno mawiają, że jak nie ma kogoś na FB, znaczy nie żyje. I chyba usunięcie konta jest jakąś dziwaczną formą zabijania, w tym wypadku mojej wyobraźni… ale mniejsza z tym!!!
CHCIAŁAM WAM WSZYSTKIM BARDZO PODZIĘKOWAĆ. Naprawde jesteście cudowni 🙂 I w ogóle. Nie wiem czy zdajecie sobie z tego sprawę, ale znamy się niecałe 5 miesięcy 🙂 w znaczeniu stażu najdłuższego, z innymi jeszcze krócej… Jednak najbardziej zadziwiające jest to, że udało mi się zebrać, w jakiś magiczny sposób, samych fajnych, pełnych wyobraźni i zapału do jej obrazowania ludzi! Jesteście niezastąpieni i kapitalni 🙂 Jak jakiś wymierający gatunek, o którym myślałam, że już w ogóle pozbawił się członków.
I ZA TO WAM BARDZO DZIĘKUJĘ, ŻE ISTNIEJECIE. Bo czy ja tutaj będę czy nie, to nie jest ważne. 🙂 Ważne, że są ludzie jak Wy… No i mam jedną przestrogę, wywalajcie czasem ludzi z tzw. przyjaciół, nie zrobiłam tego i oskarżyli mnie, że kłamię i nieistnieję… cóż, moja wina, trza było osobnika nie akceptować. Ale ja nie umiem odrzucać ludzi. Zwyczajny brak asertywności.
DZIĘKUJĘ WAM RAZ JESZCZE… I NIE ZAPOMNIJCIE O MNIE, PROSZĘ 🙂
‚CZYLI JAK MNIE WYWALILI Z FB’