Kobaltowa Wrona…

Podobno nie istnieję?

W jakiś dziwny sposób ktoś podważył moje prawo do bycia sobą… więc dlaczego wciąż czuję w głowie tłoczące mi się historie? Ich bohaterowie na wszelkie sposoby starają się zwrócić na siebie uwagę. Przepychają się, wyczyniają cuda, podsuwają najsmaczniejsze kąski swoich dłuższych czy krótszych zywotów. Są barwne, lub wprost przeciwnie, przykuwaja mnie ciszą i dziwnym odtrąceniem… Sięgam po długopis, kartkę i błękitną butelkę. Wokół mnie rozpychają się książki, a dwa zaczęte obrazy obrażone zdają sie nie zwracać uwagi… ale wiem, że patrzą.

Słuchają…

Czuję je…

W niebieskiej butelce będzie wystarczająca ilość miejsca, by ponieść wieści do tych, do których zwykła poczta nie dociera… do skrytych w ciemnościach, złaknionych światła, tak zapomnianych, a tak pragnących pamięci…

Na zewnątrz nierzeczywistego tu i teraz… śnieg, zawieja i huk fal. W takie wieczory Diobły i Utopce wychodzą z otmętów powietrza i wody. Wiedzą, że są bezpieczne. Tylko w takie chwile, z pogranicza dnia i nocy mogą zastukać do Sklepiku z Niepotrzebnymi, gdzie właśnie Pan Tealight robi przegląd zapomnianych, zasuszonych niczym mumie, lub tylko zwiędniętych, tych tak zadziwiająco kurczowo trzymających się życia, zieloności igieł i obiecanej im świetności… ściętych choinek.

Tych niechcianych, ściętych na próżno, tak dziwnie, okrutnie nadprogramowych. Jakby obleczonych w marzenia i nadzieje panien na wydaniu, którym obiecano ukochanych…

Pan Tealight kocha niechciane choinki. Podobno z jedną połączył go pewnego czasu gorący romans, ale kto tam teraz będzie o tym pamięta?

Kto się odważy przypomnieć tę historię?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz