Pan Tealight i NieSzatan…

„W Białym Domostwie, w popołudniowej porze, obmywanym koślawym słońcem, lekko zmierzającym ku swojemu zachodowi… wrzał nowy Stary Samowar. Właściwie wrzał dla samego wrzenia, bo gość i tak wolał herbatę paloną sypaną, a Pan Tealight ostatnio tylko torebki. Nikt się niczemu nie sprzeciwiał, bo w końcu nie dość, że w prezencie gość przyniósł samowar, to na dodatek przytargał pod pachami i na dwóch niewolnikach: trzy pudełka ciasteczek, w tym jedne śmietanowe z posypką i polewką, paczkę pączków oraz filuterny zestaw kruchych we wszystkich kształtach – tych niezbyt frasobliwych także! Do tego były lizaki w kształcie zombie-biedronek… więc nie wypadało marudzić, prawda? Niech se pali tą herbatę. Niech toczy swą opowieść, w końcu zdaje się, że Szatan tyż człowiek, czyż nie?

– Widzi Pan… zło stało się jakoś mało popularne, niedefiniowalne, umykają mu wszelkie jego subtelności, owa delikatność tworzywa, ta wszechstronność (westchnienie) Obecnie nazywają to chorobą, albo co gorsza religią, odbierając mi cały monopol!!! Nie mogę być bezrobotny, mam nerwicę natręctw!!! Dlatego zdecydowaliśmy się zmienić odrobinę nazwę. Tak niewiele, ot zaprzeczenie, które z jednej strony coś mówi, oznajmia, z drugiej totalnie ściemnia, znika, jak się druk rozmaże. To oczywiście oznaczć obecnie może wszystko, czyż nie? Nie ograniczamy się, nie jesteśmy rasistami, każdy dobry do połowu dusz. Przyjmujemy naprawdę każdego. W dziale Zakusy-Pokusy nawet Zajączek Wielkanocny sobie dorabia po sezonie. Mikołaj, nic to, że święty, Wróżka Zębuszka z doskoku tak bardziej, rozumie Pan. Ale mimo owej równości, poprawności polityznaj, owego pewnego ugłaskania, ale to tak tylko między nami, nie chcę tracić twarzy ni fasonu, rozumie Pan… otóż tęsknię za przeszłością. Za ową prostotą cudownie skomplikowanego. Nie trawię komplikacji prostoty, nie na mój anielski, choć upadły, umysł to!!!

Wie Pan co powiedzieli? Że te ostatni katatrofy, całe to cholerne zło, to BOSKA jest ręka!!! Że się podobno Jego Wysokości anielskie rządki najmłodszych przrzedziły, dorośli zapewne, więc sobie wykosił dzieciątka… Ja nie rozumiem jak tak można? Toż to dla mnie jest okrutne!!!

Podurnieli ludzie!!! Żli są tacy, czuję się TAKI malutki, wie Pan, o taki taki taki… całkiem malutki!

PS. Jak wyglądają zombie-biedronki?”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)


Z cyklu przeczytane: „Zdradziecki plan” – po prostu ustawiam M. J. Sullivan na piedestale moich NAJulubieńszych-kochańszych autorów i tyle. Nic dodać, nic ująć. Jest świetny! Jego bohaterowie po prostu mają to COŚ, są żywi, namacalni, skomplikowa i niepowtarzalni. Tęsknie za nimi! Świat, który opisuje jest z jednej strony skomplikowany, z drugiej jakże znajomy, prawdziwy… po prostu są jeszcze TACY autorzy… oj na szczęście jeszcze są!!! Szkoda tylko, że to już prawie koniec!

Piąta część!

A co będzie potem?

No być coś przecież musi!!!

Recenzja: „Całkiem nowe życie”

Ogólnie nie rozumiem świata. Jakoś tak się wszystko układa, iż pospolity człowiek obecnie działa, nie myśląc nad konsekwencjami. Omamiony ową ułudną dobroczynnością. Wie, że pogłaszczą go po pleckach, że wrzucić grosik starczy, tutaj kliknąć, tam kliknąć, czarne dzieci, głodne dzieci, lodowe pokrywy, białe misie, chorzy tacy i inni, no i zbawienie gotowe, że chleb dać, nakarmić i już… niebiesia, hurysy, derwisze i inne cudowności seksualnych wzlotów zapewnione…

… ale nie jest tak.

Już teraz ktoś inny za nas decyduje co dobre, a co złe. Zatracamy osobistą zdolność do odczuwania, odróżniania… potrzebujemy cholernych opinii, amerykańskich najlepiej, naukowców, głów wcale tam nie ważnych, tudzież tak zwanych słynnych i chorobliwie sławnych. A co z tobą szary człowieczku…

… myślisz ty jeszcze?

Świat leci w jakąś cholerną czarną dziurę, która jednakowoż działa wybiórczo. Nie można przewidzieć co tam wyssie, a co zostawi. Tylko co ma zrobić jednostka? No cóż, jednostka w mojen krótkiej wiedźmiej osobie ucieka… od świata, rzeczywistości, blebleblebania. Nie chcę być karmiona papką cudzą, nie wsiąka we mnie, robi mi zgagę i cellulit! Musowo! Jednostka jak ja ucieka na Wyspę i udaje, że nie istnieje.

Bo jej wolno… znaczy bo mi wolno!!!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.