„Nadszedł czas, gdy na wąskich ścieżynkach Wyspy uzurpują sobie władzę despotyczną, krwawą i dyskryminującą innych, one… Rowery. Zwyczajowo dwukołowe, dwupedałowe, uzbrojone w saczki i torby, oraz napędzającego je, pocącego się, sapiącego, woniejącego, wrzaskliwego człowieka – tańszy jednak niż benzyna, choć ciężkawy… Strojne w lakiery i farby, celują w ciebie z wentyla, albo pompki i czujesz się jak idiota, bo nie masz kółek, tylko te dwie cholerne nogi. Krótkie nogi. Niby wiadomo, głupio by było mieć trzy czy cztery, ale wciąż, czujesz się dyskryminowany!
Bo jesteś tylko człowiekiem. Nawet w przypadku Wiedźmy Wrony Pożartej, kulącej się na poboczu w trawie, drżącą dłonią próbującej dumnie stroszącej się stokrotce zdjęcie trzasnąć, tylko człowiekiem. Bez oliwienia i łańcucha, bez kierownicy i zabawnego siodełka. Bez ramy takiej owakiej, kółek z gumowymi cudami i szprych… może najczęściej i tak chodzi o te szychy, znaczy szprychy? Tylko człowiekiem jesteś. Sam się napędzasz i sam kierujesz, a na dodatek kiepsko skręcasz!
Umieszczony wyżej na wzniesieniowości Rowera człowiek, jednostka czysto paliwowa, napędzająca, niewolnik wyzyskiwany, zyskuje złudne poczucie chwiejnego bezpieczeństwa i nagminnej, pędzącej wyższości. Już wie, że jest lepszy od tych chodzących, owych brakujacych ogniw, które to nie rozpędzą się tak równo z górki, co to może się potoczą, ale nie wyhamują, tam gdzie trzeba. Jednak nie oszukujmy się, to Rower jest panem i władcą. Owo przednie koło, w związku problematycznym, aczkolwiek nierozerwalnym pierwszą miłością, prowadzi i wiedzie. Wie dokąd zmierza i gdzie się zatrzyma. Koło tylne zwyczajne podążą za nim, zakochane w owym przewodzącym, dumnym liderze… podniecone perspektywą trafienia w wyznaczoną przez niego koleinę. Pedały, kręcące zię wzajemnym zamiłowaniem do ruchu z łańcuchem, niczym kosmicznym, rowerowym DNA, pragną ludzkiego dotyku. Nie zważają na aromat stóp, nie obchodzi ich obuwie, aczkolwiek preferują czepliwą podeszwę… chcą być deptane. Miażdżone i wciąż popychane. Niczym poddane Dominy, błagają by je chłostać i poniewierać nimi wciąż na przód i na przód i w dół, mocniej i szybciej…
Opanowane rowerową gorączką osobowości homo pedalicus nie zamierają, gdy ściągną niewypowiedzialnie potężną siłą dupę z siodełka. Nie. One wciąż czują je pomiędzy nogami, wciąż wciskają stopy, wciąż pragną kierownicy, która za nich zdecyduje gdzie mają się udać… bo tak łatwiej być prowadzonym, oddać władzę, nie decydować, po prostu czuć wiatr we włosach, pod pachami, zwyczajnie niech pędzą… reszta winna być doprawdy wielkim milczeniem!!!”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Z cyklu przeczytane: „Mgnienie ekranu. Zbiór opowiadań” – boska lektura. Drobiny wymiecione z dysku Mistrza. Niektóre znane, inne lekko znajome, a reszta całkowicie nieznajoma. Zresztą nie ważne. To takie perełki, cukieraski. Coś, co nigdy jednak nie traci smaku, mimo czytania wte i wewte… ale za to pozwala odkryć w Autorze więcej. Więcej, niż nam się wydawało, więcej niż miało być zdefiniowane jako znajome. Co najważniejsze, tłumaczenie Piotr W. Cholewa!!!
Wielbiciele Pratchetta i tak nie przegapią tomiku, ale owi nie znający Dysku i pozostałych powieści… cóż, myślę że mogą sięgnąć, by liznąć, spróbować, zobaczyć jak to wszystko się kręci!!!
Turyści mnie przerażają. Pratchett poświęcił im nawet pewien tom, dwa tomy, pewną jednostkę zwaną Bagażem… i naprawdę powalającą, dosłownie opisującą ów gatunek człekokształtnego. Bo coś się dzieje z ludźmi na tzw. wakacjach. Na owym wywczasie. Puszczają hamulce, ale też nagle trzeba mieć najlepsze zdjęcia, najwięcej przejechanych kilometrów i najgłębsze doznania!
… więc nie do końca znaczy to wypoczynek i poznanie nowego…
Z wysokości pojazdu, bo to ten rower taki zdrowy, to takie modne, ot turystyka, aktywny wypoczynek… a pączek w bagażniku, no przecież jeść trzeba… patrzą na innych inaczej. Jakby nie docierało do nich, że nie wjadą pod prysznic, do myjni samochodowej ich nie wpuszczą, a i wysikać się trzeba bez rowerka!!!
Nawet gdy schodzą, w owych obcisłych, trendy wdziankach widać, że są z innej planety. A ty na tych nogach, osz ależ ty jesteś PASSE!!!