Pan Tealight i Wiedźma Użytkowa…

„Ludziom tak wiele się wydaje.

Wydaje im się, że panują, władają, rządzą i są panami, że potrafią i wiedzą, są górą nigdy dołem… Wydaje im się wszystko i na prawo i na lewo, ale najbardziej łatwo podobno wydaje się im lekką ręką. Czego naprawdę nie rozumiem, bo ciężką pewno można opróżniać z większym uczuciem lekkości… ale co tam, ludzie się wydają być wydajni. Na centymetr kwadratowy można mieć dużo ludzia, szczególnie w sproszkowanej, uprzednio dobrze podgrzanej, spalonej właściwie postaci…

… ale z Wiedźma Wroną jest inaczej. Bo ona się nie wydaje, choć nie zawsze ma ostre krawędzie i wyrazisty look, choć często otacza ją mgławica, oriony i planetoidy, choć czasem jest niewyraźna i w kolorach ostrości zwykle raczej nie trzyma, no i blednie i czerwienieje i zieleniej… jest niepewnością. Niepewnością siebie i mocy, niepewnością nocy i dnia, tego, czy jest, czy też jej właściwie nie ma.

Może dlatego tak łatwo ją wezwać? Ot niegłośno, wprost szeptaniem, myślą właściwie woła ją Pani Wyspa i Wiedźma leci. Jej Wiedźma przecież. Leci rozchełstana w Zagajnik Młodziszczy, nad Rzeczkę, tą o Zmiennych Humorach, leci i się potyka. Ot i rękaw rozdarła o zachłanny dotyku wiedźmiego korzeń, tutaj włos zgubiła, który pająki wplecą w swoje wiosenne sieci, a tam z wodą spłynęły jej dwie rzęsy. Ale nie zauważyła tego nawet… Wyspa woła, więc Wiedźma Wrona Pożarta Przez Książki leci. I choć wie, że ktoś ją popycha, czyjeś kroki za nią rozbrzmiewają, jej oddech miesza się z innym… wie, że ma dotrzeć.

Nie wie dlaczego, nie wie po co. Nie domyśla się niczego, niegotowa na nic, gotowa na wszystko. Taka dla Wyspy, wiecie całkowicie dla niej użytkowa…”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Z cyklu przeczytane: „Świadectwo Judasza” – jakoś mam już dość Judasza i Jezusa. Prześladowali mnie przez pewien czas z każdej okładki, wrzeszczeli do mnie i to wcale nie biblijnie, ze stron, obrazów i namnażali się jak te bochenki i rybki… Ale ta powieść nie jest zła. Ot taka tam przygodówka, intrygująca, bo rozgrywa się w 1899. Pełna tych niegrzecznych i tych wciąż posługujących się kodeksem honorowym. Pełna zaułków, tajemnic, chęci, ale i przeszłości naszej czwórki powiązanej tajemnicą i chęcią odkrycia Ewangelii Judasza.

Wyspę cisza znowu opadła.

Dziwny czas… nocą mrozi coś, dniem znowu słońce stara się uslilnie ogrzać jak najwięcej. Prawdziwy czas pomiędzy porami roku. Nic właściwie nie jest pewne, nic nie jest do końca świadome. Kwiatuszki, co to dopiero dumnie się prezentowały w zielonej trawie, teraz marnieją, stają się stałe i dziwnie miękkie… umierają, wściekłe, że chyba pomyliły datę własnych narodzin?

Ale taki to czas. Niepewny. Z jednej strony niektórzy ryzykują, inni znowu wolą poczekać na pewną pewność w powietrzu… Co prawda ryzykują wtedy, że zginą pośród mrowia, że będą niezauważone, ale przeżyją może? Te, które zaryzykowały, skąpały się w kilku dniach ciepłoty, a teraz płacą za swoją odwagę i siłę przebicia. Za zimno w ogonkach płacą całymi rozciągłościami…

… znikają…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz