Pan Tealight i Obowiązki…

„Tym razem Chochel, chochlik pisarski Wiedźmy Wrony Pożartej wyglądał naprawdę żałośnie. Miał na sobie lekko tylko trzymającą się wątków poszewkę w barwie niezbyt smacznej brązowatości i nadmiernie nowe, czerwone gacie z Mikołajem i reniferami… a jego mina roztrzaskiwała serca na drobne i nie wypłacała ni reszty ni odszkodowań! W oczach czaiła się mu litość, robiąc dziwaczne miny i machając jęzorem. Za plecami migotały skrzydełka, zakoszone na Samhain dwa lata temu Przerośniętej Wróżce Szczebruszce… a wargi, znaczy te od twarzy, drżały. Po policzkach, zdobionych różem z posypką lukrową w formie mysich bobków, płynęły słone strumienie… grudy tortowych kreacji toczyły się w dół drogi.

Pan Tealight go nie oczekiwał. Właściwie wszyscy przygotowywali sie do przeprowadzki, więc poza zestawem samych Prawych Pomocnych Dłoni, nikogo nie oczekiwano. Ale jednak on przyszedł. I toczył te czekoladowe łzy.

I był upierdliwie dołujący.

Trzeba było coś z tym zrobić. Dlatego Pan Tealight zawinął się w pelerynę, rzucił Ojeblikowi, małej uciętej główce, czapkę z jadowitymi frędzlami. Zabrał ze sobą kawał liny, mocnej i niebieskiej, dwa sekatory, maść na odciski, pudełko bombek oraz worek zeszłorocznego anielego włosia, co się ostało po Zbuntowanych Aniołach. I tak wyposażeni w trójkę poszli wykupić Wiedźmę Wronę Pożartą Przez Książki, którą znowu, chyba szósty raz w tym tygodniu, w czapę śnieżną wsadziły choinki za nadmierne obmacywanie i zachowania iglaście seksualne…

… niektóre uzależnienia były niepokonane!”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Śnieg padał noc całą, budzę się i co… zniknął!!! Bezczelność. Podejrzani to banda Czekoladowych Mikołajów – część widocznie nadżuta od strony czapeczki! Widziałam te ich sreberka malowane w dziwaczne twarze i dziarane trupimi czaszkami.

Widziałam Was Mondzioły!!!

Brak śniegu mnie dołuje… to takie niegrzeczne nagusieć tutaj w postaci kory, gałęzi i dziwnie porzuconych, nadmiernie zbrązowiałych liści, bez okrywki i posypki. I jeszcze ta kosmicznie zielona trawa? Serio? Czuję się taka oszukana!!! Ale za to w nocy tańczyłam w płatkach i kulkach, zimnych macankach i poszturchiwankach zawsze zakończonych topnieniem…

Mhmmmmm…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz