Pan Tealight i Wiedźmy Zaniepokojenie…

Coś się działo.

Coś wisiało upierdliwie w powietrzu donośnie pierdząc i bekając, dumne ze swojej tajemniczości, pewne, że i tak niewielu spodziewa się po nim akurat TEGO. Miało w sobie jątrzącą włądzę. Upierdliwą, jak dojrzały strup, który swędzi i swędzi i swędzi i ttlko chciałoby się go drapać, ale na babie podobno blizny są niezbyt odpowiednie. Owo Coś miało wymiar oczekiwania. Ale było też okrutnym zaniepokojeniem. Tym samym, które jednych pcha ku pełnej lodówce, a innych ku skurczom żołądka. Tym, które powoduje bulimię i przywołuje wilki głodu.

Pan Tealight był pewien, że jak zwykle za wszystkim stoi Wiedźma Wrona Pożarta Przez Książki. Kompletnie niewidoczna, w końcu należała do gatunku wiedźm o nadmiernie miernym wzroście, nieistotnym, aczkolwiek wyczuwalna. Nie, no z higieną nie była na bakier, raczej chodziło o aurę. Aurę pełną strachu, oczekiwania, zaniepokojenia, często boleśnie obgryzanych paznokci, maltretowanych skórek, pogryzanych kciuków i wyłamywanych palców.

Choć nie, akurat od tego bolały ją zęby.

Nadchodziła Zmiana i Coś. Pełna niedopowiedzeń, lęków, a jednocześnie tych cholernych, spełniających się Marzeń, które zawsze, ale to przeraźliwie zawsze, i zawsze okrutnie i przebiegle, same wybierały sobie czas spełnienia.

I wszystko to już zaczęło się dziać.

I ktoś odliczał już dni…

I…”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)


Z cyklu przeczytane: „Piosenki dla Pauli” – jedyny powód, dla którego ta książka wciąż jest w kupie… to te serduszka na okładce. Przydadzą mi się do zdjęć… No i wiecie, mieszkanie jest wynajęte, spora kaucja, a to ciężkie tomisko wyryłoby wielką dziurę w ścianie.

Czuję się oszukana i zdradzona przez słowa, choć muszę zwrócić uwagę na nietypową narrację, wspomnieć o szalonym pomijaniu wszelakiej równoległości zdarzeń, a nawet pisania w różnych osobach… Wkurzyła mnie ta książka. Zirytowały postacie. A przecież ja lubię powieści dla nastolatków?

Tylko, że tutaj wciąż miałam wrażenie, jakby autor kogoś naśladował. Splótł kilka filmów i książek, omaścił Julką i Romeem… ale to nie to. Płytko jak po odpływie! Rzadko to mówię, ale szczerze nie polecam. Słowa mnie zgwałciły.

A teraz coś specjalnego. Moje słów kilka o Sarze Blaedel. Wliczając w to WYWIAD!!!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz