„Była tam. Wszyscy wyczuli jej pojawienie się na lekko sfatygowanym, dziwnie cierpiącym sznurze do prania. Tym razem nie flankowały jej kalesony czy wielkie, białe gacie. Była tylko ona. Zawstydzająco mała szmatka. Wiła się i prężyła, w pełni swych niepoznawalnych zawartości materiału, z którego była stworzona. Z jednej strony dumna i wolna, z drugiej dziwnie przerażona, pozwalała wiatrom się muskać, a słońcu rozgrzewać do granic rozpuszczalności.
Poczucie Dobrego Smaku załkało żałośnie i umknęło pod półkę. Słychać było stamtąd tylko zwyczajowe odgłosy kompulsywnego pochłaniania pokarmu. Ojeblik wzuszyłaby ramionami, ale w związku z pewnym brakiem masy w rejonach występowania zwyczajowego powyższych, przymierzała przed lustrem czepek za czepkiem. Dobrze wiedząc, że i tak żadnego nie będzie nosić. Bo i po co, jak można tak dobrze włosami straszyć turystów!
Pan Tealight rozumiał. A raczej starał się być jak najbliżej owego uczucia. Aczkolwiek jednak choć i mała, Wiedźma Wrona Pożarta Przez Książki posiadała wystarczającą masę wiedźmowatości, by przytłoczyć małą szmatkę. Jednak, cóż było robić? Midsummer i pierwsza morska kąpiel Wiedźmy musiały się odbyć zgodnie z tradycją. A COŚ jednakowoż lepiej żeby Wiedźma na sobie miała, czyż nie? No i lato miało się ku swemu nagłemu początkowi…
Morze wymownie milczało!”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
„Midsummer, Dear Gold Midsummer!
Thank You for the past.
Please be gentle with it what is coming!” Ch. J
Z cyklu przeczytane: „Cień przeznaczenia” Joseph Delaney – już ósmy tom cyklu „Kroniki Wardstone”.
Przyznaję, że trzyma w napięciu. Cykl dorasta wraz z bohaterem… właściwie nic już nie ma prawa byc białe lub czarne, odnosić się do dobra, czy zła. Coraz więcej staje się zmianą. Nowością, która starego Stracharza przeraża, ale też z którą stara się on pogodzić. To Thomas jest głównym bohaterem owych pamiętników i to jego przemianę głównie obserwujemy. Subtelne dorastanie do wielkiej odpowiedzialności, przeznaczenia. Ale też tych, którzy mu towarzysza. Tym razem Irlandia. Magia, która była unicestwioną powstaje, a Alice… cóż, ma poważna problemy.
Zresztą, kto ich nie ma?
Ósmy tom, przyznaję, przeraził mnie bardziej niż poprzednie – ale co najważniejsze, połknęłam go piorunem.