Pan Tealight i Niedotykać Wiedźmy…

„Wszyscy lubili macać Wiedźmę Wronę. Jakby była cudowną figurką, o dość niepewnych ruchach; talizmanem, bożkiem, którego wystarczy potarmosić, potrzeć po brzuszku – ot na szczęście! Albo lepiej, ot zwyczajnie milusim w dotyku zwierzątkiem, co to z definicji gryźć nie może. A może raczej nie powinno? Chyba się nad tym nie zastanawiali, a Wiedźma zaskoczona ich łapczywą natarczywością, nie walczyła.

A przecież umiała gryźć. Z rzucania gromów samym spojrzeniem miała Mastera of Arts! Pan Tealight doskonale o tym wiedział. Wciąż czasem z nieba spadały tańcząc płatki sadzy w kształcie Wyspy. Jego peleryna miała z prawej strony kwieciście rozkładającą się aplikację z przepalonych dziurek… więc dlaczego?

Bała się ludzi. Unikała ich. Chowała się, uciekała. A jednak… oni niczym do lepa, spragnieni słodyczy, wciąż lgnęli.

Pan Tealight zaczął się zastanawiać, czy od tego dotykania Wiedźmy w końcu nadmiernie nie ubędzie. Co prawda miała z czego oddawać, mogła poświęcić kilogramy, ale czy na pewno? Czyż można być pewnym, w którym kawałku Wiedźma Wrona jest najważniejsza? Gdzie chowają się jej Trzy Dusze, co to się niegdyś wprowadziły w miejsce utraconych? Może właśnie w tym nadmiernie tulonym ramieniu? A może najmniejszym palcu, którego właśnie ZNOWU sobie omal nie odcięła?

Pan Tealight musiał pomyśleć nad ochroną Całkowitości Spójności Magicznej  Wiedźmy, więc na razie powiesił jej – w ramach urodzinowego prezentu – na szyi tabliczkę z napisem: „Własność Wyspy-Nietykać Wiedźmy!”. Chiał dodać coby też niedeptywali jej, ale po co wypominać, że Wiedźma wzrostu siedzącego psa… i to miniaturki?”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)


Z cyklu przeczytane: „Wróżby z koronek” B. Barry – oj książka z gatunku tych, co to mogłabym bez niej żyć. Wielka reklama, podobno miliony za nią zapłacono, a ja? A ja się wynudziłam.

Wymęczyłam strasznie.

Opis zachęcający. Salem, czarownice, współczesna magia, koronki… potem do tego paranormalność, psychiczność zwyczajowa i jeszcze i jeszcze i jeszcze. Chyba zwyczajnie tego wszystkiego za wiele. Za wiele tego miało być, za wiele autorka chciała wsadzić do środka… i wyszło z tego nic.

Z jednej strony przewidywalna i płytka, z drugiej dziwnie przeciążona… i tylko te koronki kręcą. Troszeczkę.

Happy Birthday to Me 😉 Serdeczne podziękowania dla Moniki i mojej siostry po miotle 🙂 czyli Nurrguli!!!

Ha! Nic na to nie poradzę, że nie jestem poprawnie dorosła. Kocham prezenty!!! Cieszę się jak dziecko z ADHD i wyglądam przy tym pokracznie zabawnie, choć podobnież także niepokojąco lekko! Ale trzeba się cieszyć. Trzeba. Bo życie jest krótkie i zwyczajowo kopie w dupę i inne kawałki ciała, a tej radości jest mało. Jak się trawia, trza małpę dusić do tchu utraty i tyle! A nie zgrywać dorosłego ponad miarę.

Dorosłość jest do dupy!!!

Albo i bardziej! No ale jak ktoś mi robi takie cuda, to jak mam reagować!!! Straszliwie dziękuję!!! A wszystkich zapraszam do sklepu Etsy – gdzie Nurrgula sprzedaje swoje cuda.

Ja mam już dwa, ale strasznie zachłannie patrzę na każdą, stworzoną przez Nią biżuterię. A już drzewo i księżyc, no mniam!

And Thank You so much Potamotrygorgeous!!! My gift for a story is just fluffy, funny and so awesome!!! Please check this blog, it is not just about sheep, it is just amazingly beautiful!

Kuluś (my grey sheep, small, and specially shaped, with always covered eyes) was very curious what is inside. But the envelope was so big, so deep, so dark, how to look there? Because there must be something, just must!

And then this „something” inside of the envelope smiled!!!

Well… Smiled?

Yeah, of course he was surprised!

Of course Kuluś run to the fridge to give a half of his gift for a SheepSnowman (his love), but no, You can not leave it there!

No way!!!

So he decided to make a space ship and find a cooler planet. On which they both could live long, and happy and in lower temperatures!

Ja to mam zabawne czasem dni… oj nader zabawne!

Dziś rano Wrony przyniosły mi w prezencie łupinę orzecha… niedość opakowany, zwyczajnie w drzwi nim łupnęły. Ale wcześniej dostałam też od nich 3 pióra. Piękne, świeże, tylko polecieć…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz