„Wielka Zła Królowa, matka Małej Wiedźmy Wrony, ubzdurała sobie wydać ją za mąż. Właściwie wydałaby ją za cokolwiek, byle tylko się pozbyć brzydkiego kaczątka – bez szans na białe piórka – ale nie mogła tak oficjalnie, zwyczajnie ej utrupić!
Pewne rzeczy nie przystoją nawet Wielkim i Złym Królowym.
Pozory są ważne.
Dlatego wysłała Małą Wiedźmę w podróż. Całkiem niedaleką, bo tego księciowego tałatajstwa – jej koronowanym zdaniem – pętało się wszędzie wiele. I rzeczywiście Księciowie wszelkiem masy i opresji, zostawiali swoje pantofelki i kapciuszki, laczki i zwykłe gumofilce w kolorze róż very was macz! gdzie popadło. Mała Wiedźma odpędzała się od fruwających, łopoczących sznurówkami glanów i kozaczków. Księciuniowie nie tylko byli natrętni i wydać się chętni, ale do tego cholernie bałaganili. Rzucali pantoflem, niczym serem w pułapce na myszy, no i myśleli, że coś się na to złapie. Gorzej, byli pewni, że nikt nie odrzuci propozycji zaklętej sekretnym kodem w drewniaku z plastikową różyczką, z doczepionym kawałkiem słoninki…
Dlaczego słoninki?”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
A oto i sprawca tej części opowieści… Znaleziony dziś, tuż przy drodze, zagubiony, zapomniany… Czy któraś z dam odda mu serce? Tajemnicze zaklęcie odczyni, odczyta zawarte w nim przesłanie i odda się Księciu?
Przeczytana „Trojka” Stepan Chapman.
Jak najbardziej powieść nie dla każdego. Jak najbardziej szaleńcza, nietypowa, pogmatwana i porąbana. Czysty symbolizm i inteligencja twórcyw w skondensowanej, często najeżonej kolacami, czasem zwodniczo gładkiej… pigułce, a czasem czopku. Ciężka, a jednocześnie zmuszająca do myślenia.
Cienka historia, a tak potężna. Intrygująca, pogmatwana, nie bacząca na czas i przestrzeń. Trzej bohaterowie, nieskończona liczba prawdopodobieństw.
Za każdym razem seria „Uczta wyobraźni” mnie zaskakuje. Najbardziej wiarą w czytelnika!
Kolejna książka, to podarowany od Maria Ulatowska (której książka najnowsza na dniach!!! a ponieważ trochę ją znam, książkę się znaczy, więc mogę śmiało polecać już teraz!!!) – „Terminalny mróz” Lincoln Child.
Akurat Childa lubię. Spotkałam się z nim pojedynczo i w duecie, i jakoś zaskoczyło między nami. „Terminalny mróz”, to powieść szybka, którą się czyta, by dać się zaskoczyć emocjom. I choć w rzeczywistości domyślić się zakończenia łatwo, to obserwowanie specyficzych warunków: odosobnienia naukowców, cudu lodowca, pracy na planie dokumentu, sieci kłamstw, wyrzeczeń… cóż, można powiedzieć, iż w tej historii jest wiele więcej, niż Child pokazuje, ale gdyby chciał opowiedzieć wszystko, nie byłby to szybki, gwałtowny thriller.
Świetna powieść na podróż. Wciąga, zatrzymuje, nie przeciąża, no jakoś sama się zwyczajnie czyta!!!
SPRING HAS SPRUNG – it is official! For Bornholm Spring has the throne! Well, we will see what Jupiter and Venus dancing together will bring…