Pan Tealight i Wiosenność Sapiens…

Wiosna rozdziawiła paszczę i pokazała zestaw porcelanowych koronek. Jej przesadnie przeludnione, zielone szaty zdradzały wyłącznie niepewność płciową. Tak, Wiosna – ach to ty! – nie zawsze była kobietą. Właściwie co do kobiecości, to Pan Tealight był pewien wyłącznie Zimy. I to dogłębnie.

Ale Wiosna, no z nią miał nie tylko ten problem.

Wynikał on często z owej pogodnej niepewności, urokliwego płodzenia, albo kompletnego szaleństwa owej Pory Roku… lub owego? Pan Tealight nie czuł się komfortowo z takimi słowami w zbytniej siebie bliskości. Nie, no właściwie nie było problemów. Ani jednego. Zwyczajnie Pan Tealight nie był przyzwyczajowny do niepewności. Lubił, gdy wszystko miało swój początek i koniec. Środek i wszelakie pokręcone odnogi, do których dołączona była mapka. A z racji tego, iż prowadził „Sklepik z Niepotrzebnymi”, pobudzenie i wymuszana zielonkowatością radość nie wpływały dobrze na niepotrzebnych. Wielu mamiła łączona z tym Nadzieja, a tej suki nikt nie lubił. Wdzierała się w każdą wolną przestrzeń i przynosiła złudną ułudę… narzucała ją, otaczała, tuliłam a potem świat znowu stawał się potrzebny tylko potrzebnym.

Znowu ich odrzucali.

Z dzikim rechotem, pożerających ścierwo Śnieżynek

Oj tak, Krokusy, Śnieżynki, a nawet delikatne Przylaszczki karmiły się zanieczyszczonymi nadzieją myślami, duszami, sercami. Żonkile wyrywały trąbkami wszelakie oznaki nadchodzącego rozluźnienia. Nawet tak dotąd spięte Tulipany nie tuliły nikogo, wprost przeciwnie, rozrywały świeże pędy uczuciowości i niszczyły miłość.

I o co do cholery chodzi z tymi cebulkami? Zamknięta, zasuszona kobiecość? Nie, Wiosna nie mogła być kobietą! Pan Tealight prowadził badania od wieków, a wciąż nie był pewien, czy to wysłańcy obcej planety, szpiedzy beznadziejności, wyrafinowanych krain karmiących się poplątaną psychicznością, wielbiciele prostej, okrutne rozrywki, czy też zwykła podpucha?

Cebulki…

Nie, Wiosna nie nadawała się dla ludzi, czy wiedźm, dla niepotrzebnych ogólnie!”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Czytam… czytam, ale coraz mocniej zdaje mi się, że raczej męczę tę powieść. Od początku, od pierwszego otwarcia odrzuciłam ją kilka razy, by pożreć kilka innych…

Co ze mną jest nie tak? A może z nią?

Nie wiem. Niby cała historia ma w sobie coś, ale też więcej mnie od niej odpycha. Jakaś taka natrętna okropność, narzucana na siłę brzydota, wstrętność, paskudność. Zobaczę, jeszcze dam jej szansę!

Wiosna… dlaczego tak kiepsko przyjąć mi, że idzie Wiosna?

PS. I WON!!! I wrote, or my sheep Kuluś did, and we won and I am/we are so happy… Thank You Potamotrygorgeous.

A simple love story between a Sheep and a kind of strange shaped… NotSheepSnowman!!!

„Somewhere… in fact somewhere where The End of the World is not just: because I say so… lives a sheep – Kuluś.

He is a bit different than others, even different from this sheep who seem to look different. He is just so round and always covers His eyes. He loves his strange tribe with a Cobalt-Blue Crow Witch. But he never thought that one day he will feel it. This something. Something around round belly. So different… to someone who just appeared outside. Someone strange. So not even close to a sheep shape!!!

For a long time they were just looking each other. There was a window and glass border, but they could talk and wave. Then Kuluś took a brave step and came outside. Came out into the winds and snow. And then one touched other… and Kuluś was scared.

The one who is his love started to melt! OH NO!

But Cobalt-Blue Crow is a wise witch. Crazy, but wise, and has a fridge! And now they can love each other. Not maybe often going inside, but their love survived!

Now we can say that cold love also exists!”


Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz