„Wiedźma Wrona Pożarta Przez Książki czytała.
Stan Wiedźmy wynosił 10 w skali Beauforta, przy wyporności 0 Giglota – widać książka była wznosząco wzwodząca, porywająco niszczącą dookolność wszelaką i codzienną dla innych, ale nie śmieszna. Stan skóry, twarzy i włosów, uzębienia widocznego i domyślnego, jednak wskazywał wyraziście i ostro kłyście… na smoki.
Choć może nie?
Pan Tealight zastanawiał się czy ma rację – nie zdarzało mu się to często. Chyba właściwie był to ów dziewiczy moment… Brak napięcia, raczej oczekiwanie i podrygujące końcówki wiedźmowych uszu, oraz wprawione we wściekły, szalony tan łańcuszki kolczyków, których owe dziwne, choć zwyczajnie podwójne, uszy były pełne, na pewno opowiadał się za fantasy – ołówek trzasnął w szarej dłoni, której napięcie przerosło zmęczenie materiału.
Ale ze smokiem, czy bez? – Do Licha Wszawego! – szepnął Pan Tealight i Licho Z Lokatorami się zobjawiło, bo je zawołano przecież! A odwołać lichowatość wszelaką raczej jest niemożliwe, co wzmogło wszelką działalność łaskocząco-drapiącą, a na dodatek nie pomagało podglądać Wiedźmy przez dramatycznie i brutalnie NIE uchylone okienko kuchni!
Chochel wiedział, ale nie powiedział, a to było tak…”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Dla wielbicieli myślenia wolnego, nie związanego pętami jednej religii, dla tych co chcą wciąż szukać, ale i tych, którzy kochają przygodę i miłość…
Serdecznie polecam książkę i własną recenzją podpieram! „Za głosem sangomy”
Świat ma w sobie już tak wiele wiosny.
Tak bardzo wiele. Ptaki śpiewają jak najęte, jakby miały tylko dziś, jakby nic więcej nie miało się wydarzyć, albo jakby bez nich słońce straciłoby chęć na lśnienie… Wiosna. Trafia się toto co roku i zawsze przynosi mi fajne zdjęcia i tęsknotę za zimą. Ale za to takie fajne książki pojawią się na wiosnę!!!
Hej! Może jednak… nie, nadal chcę bałwana!
W zamian z racji pragnienia śnieżnego mam sobie skarpetkowego Yeti od Treacher Creatures!
Ale jakie ma słodkie girki! Istny cud do czytania, da się tulić i raczej nie wyrywa się zupełnie!!!
A MIMIŚ przysłał mi kompletnie niespodziajkowego, no i fruwalnie permanentnego, wiosennego cuda!
Ale ja i tak myślę wciąż o bałwanach i płatkach śniegu i światach, które na nich są, no i smokach… bo śnieg też ma swoje smoki. Wszędzie na początku były smoki. Nawet jeżeli nazywa się je Żółw.
To i tak są smoki!