„W ogrodzie Sklepiku z Niepotrzebnymi znajdowało się wiele specyficznych rzeczy, zagubione pod liśćmi kuliły się Wstydliwe Sprawy… była Wygódka, ale też Nieprzejrzyste Jeziorko otoczone drzewami. Żadne z nich nie było zwyczajne i pospolite. Ale najbardziej znajome było Drzewo Zbędnych Dusz. Wyschnięte, rozcapierzonymi gałęziami starało się sięgnąć nieba. Korzenie przebijały ziemię, jakby chciały zabrać swoje drewno w troki i zwyczajnie… zwiać.
Tylko gdzie?
Pan Tealight właściwie miał za zadanie tylko przerabiać rosnące, dyndające, sprzeczajace się ciągle dusze, na najmiękciejszy papier toaletowy, ale… kiepsko mu szło. Nie potrafił zrozumieć jak ludzie mogą żyć bez dusz i ciągle miał nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto zdecyduje się na kupno choć jednej.
Jak oni mogą istnieć i tworzyć bez owej iskry sprawczej?
Jednak Pan Tealight wiedział też, że dusze nie mogą się zwyczajnie błąkać po Wyspie. I tak była dostatecznie dziwaczna. A Wiedźma Wrona nie pomieści ich w sobie więcej. Wydawała się być nimi wypchana po wselakie dziurki w uszach, nosie i lepiej nie wiedzieć gdzie je miała więcej.”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
PS. Książki na dziś 🙂 Podziękowania dla Wydawnictwa Prószyński i Ska!
Napiszę Wam dzisiaj kilka słów o powieści, którą nie tyle połknęłam, co raczej czytałam dość powoli, smakując, ale i myśląc zbyt wiele. Opowiem Wam o „Siewcy wojny” Brandona Sandersona.
To powieść o dwóch siostrach, oraz dwóch stronach jednej religii. Ale przede wszystkim, to opowieść o wojnie, której zawsze można uniknąć, o magii i bóstwach, pragnieniach, które tak trudno spełnić i tej sile, która pokonuje każdą barierę. Tym razem Sanderson daje czytelnikowi prawdziwą baśń. Baśń o miłości, która pokonać może zło, ale tylko wtedy, gdy sobie uświadomi swoją siłę.
Jako, że dostajemy historię z dwoma głównymi bohaterkami, obserwujemy też fabułę od środka i z zewnątrz. Sami podejmujemy decyzje komu zaufać, w co uwierzyć. Tworząc swoich bohaterów autor daje nam i tego skrzywdzonego i tego, aż nadto intrygująco frywolnego. W ogóle ten drugi jest też bogiem, ale wiecie, kto nie jest 😉 Język przystępny, jak już człowiek załapie o co w Oddechach i BioChromie chodzi, pozwala poznać intrygująco znajomą krainę, choć tak odmienną. Świat podzielony przez wiarę, a połączony od nowa przypadkiem i pragnieniem poznania. Ową siłą, która, miejmy nadzieję, nie umrze! Siłą słuchania. Cierpliwości. Ciekawości. Mocy niegrzecznych zachowań i nie słuchania rodziców – no przynajmniej nie do końca.
To opowieść o księżniczce, ale też pożądne fantasy, rozbudowane i intrygująco wciskające się w życie czytającego… nawet gdy już przewróci ostatnią stronę!
PS. A tutaj macie info o fajowym rozdawnictwie (Ana Matusevic)… w końcu każdy czasem potrzebuje czegoś milusiego i dziwacznie szalonego! Takiego pocieszacza na każdą chwilkę 🙂 No i pochwalę się, że wygrałam coś kapitalnego na minimyszkowe straszydełka!!!
I już się nie mogę tego cuda doczekać! Pamiętajcie o głosowaniu na Literacki Blog Roku 😉