Pan Tealight i Lustrzane Odbicie…

Pan Tealight po raz pierwszy rozmawiał z kimś w ten sposób. Nie żeby go to zdziwiło. Do dziwactw był przecież przyzwyczajony, ale płaski osobnik pijący przez papierową rurkę herbatę ze spodeczka w różyczki – pół łyżeczki ciepłego mleka i 3 kostki cukru – był dla niego dość nadzwyczaj specyficzny. Na tyle, by zachwiać planem Leniwej Soboty. Osobnik zwał się Lustrzane Jedyne Odbicie i był nader płaskim bytem. Płaskim nie tylko w wymiarze 3D; a rozmowa z nim miękko i lekko szeleściła. Słowa zapisywane na super-miękkim papierze toaletowym w kolorze seledynowym szybko ropzływały się w czajniczku z lawendą, pyrkoczącym na piecyku. Odbicie przecież nigdy nie zostawiało realnych śladów, tylko te, które zakopywało w duszach odbijanych.

Nie lubię gdy na mnie patrzą – pisało – są tacy brzydcy, a ja jestem piękne. Po prostu do końca idealne, a oni… oni są brzydcy. Co gorsza odbijać ich muszę czy chcę czy nie, nikt nie pytał się mnie o zdanie, nikt nie dał wyboru. W tafli wody, szybie i butelce. Muszę, nie umiem się powstrzymać. A oni wciąż są tylko brzydcy. Jakby się uparli, by mnie zatruć swoją niedoskonałością – nie uczą się, nie widzą nic tak naprawdę, do końca. To dlatego pokazuję ich całych. Co do najdrobniejszego, okrutnego szczegółu… choć tak mnie to odpycha.

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

PS. Książki na dziś… nader magiczne! „Osiem” oraz „Pałac z lusterkami”. Dostałam od Autorów, za co bardzo dziękuję. W szczególności za piękne dedykacje, no i wiecie… ej ta wrona 😉 A mawiają, by po okładce nie oceniać, ale ona taka piękna!

PSS. Recenzje: „Rycerz ciemności” i „Jak przeżyć w fantastycznonaukowym świecie”.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz