Pan Tealight i po prostu Stary Człowiek…

Stary Człowiek był stary.

Tak zwyczajnie i do końca stary. Wiekowa była jego pomarszczona, pożółkła od słońca i wiatru skóra, a i wiele lat miały orające ją zmarszczki. Dziwne zmarszczki, które za każdym razem zdawały się zmieniać swoje położenie. Tańczyć, gdy padł na nie promień światła, zamierać, gdy mężczyzna zasłuchiwał się w szum morza… budzić, kiedy się uśmiechał bezzębnymi ustami.

Pan Tealight lubił je w milczeniu obserwować, gdy raz w tygodniu odwiedzał Starego Człowieka. Lubił zaglądać w ten zakątek plaży, gdzie rzeka wpadała do morza, a na żółtej skale stał szałas – wbrew wszelkim definicjom, niby przylepiony, stanowiący jedność z podłożem i okolicą. Stary szałas Starego Człowieka. Zresztą nie tyle szałas, co sklecona z tego, co naniosło morze i rzeka budowla skomplikowana. Nie mająca jednego kształtu, poddająca się wiatrom i deszczom, kurcząca się, gdy paliło ją słońce, dziwnie śpiewająca, gdy majtał nią sztorm. Tak bardzo podobna do Starego. Tak bardzo uległa, a z drugiej strony niewytłumaczelnie silna.

Ludzie mawiali, że Stary Człowiek był starszy od Wyspy. Że skupiło się w nim całe przemijanie, które tak bardzo wszyscy pragnęli kontrolować, ale Pan Tealight uznawał go za Boga Przekory – milczącego, a jednak tak wymownego. Jedynego, który zwyczajnie kochał upływ czasu, obserwował go bacznie i odnajdywał w nim swoiste piękno, upajające niespodzianki oraz zmiany. Wielkiego Rzeźbiarza, który bawił się zwisająca skórą i zwiotczałymi mięśniami. Tego, któremu było wszystko jedno, bo cóż można mu było zarzucić… tylko to, że był stary. A on o tym wiedział i był z tego dumny! Prawdziwe zboczenie.

Ot dziwak!!!

Pan Tealight odnajdywał w jego towarzystwie spokój, oraz uzupełniał swoją srebrną piersióweczkę. Nikt tak nie tworzył pożądnych nalewek jak Stary Człowiek. Cóż, wiek może i jest względny, ale w towarzystwie Starego wszystko jakoś szybciej dojrzewało. Wszystko było mocniejsze, intensywniejsze… i tylko Ojeblik, mała, ucięta główka, chowała się za starym pniem i nie zbliżała do szałasu. Zawsze z wielkim entuzjazmem wcierała się w wilgotne wodorosty, wierząc w odmładzającą moc morza… ale była kobietą. No główką kobiecą.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)


PS. Książki, książki… no widać, że książki 😉 Mniam!!! oczywiście amazonka.pl!!!

… lubicie bonusy dodawane do książek? 😉


Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz